Bohaterzy z ukulele

Na Tropie Środowisk / Maciej Pietrzczyk / 02.12.2014

Oddział onkologiczny białostockiego szpitala. W tle piosenki grane na ukulele. To nie nowy skecz grupy MonthyPythona. To genialna akcja zorganizowana przez Białostocki Harcerski Krąg Akademicki!

 

Wychodzę z założenia, że pion wędrowniczy powinien koncentrować się na działalności społecznej.

Skąd taki świetny pomysł? Dlaczego właśnie ukulele? 

Konrad Zuzda: Pomysł jest jak wiele innych (śmiech). Wystarczy odpowiednio go rozpromować, znaleźć sojuszników oraz wziąć się do roboty. Jestem osobą, której ciężko wysiedzieć w jednym miejscu i ulec rutynie. Te cechy rzutowały na moje działania. Korzystając ze zdobytego doświadczenia podczas pracy wolontariackiej oraz oczywiście harcerskich ideałów, pewnego słonecznego, czerwcowego dnia planowałem swój dalszy rozwój. Nie ukrywam, że układanie grafiku z wieloletnim wyprzedzeniem (czyt. przewidywanie przyszłości) jest dosyć problematyczne, tym bardziej jeśli chodzi o pogodzenie pracy instruktora, studenta medycyny, wolontariusza, czy też dbanie o swoją sympatię i rodzinę.

Wychodzę z założenia, że pion wędrowniczy powinien koncentrować się na działalności społecznej. Rozumiem przez to różnorakie akcje informacyjne, szkoleniowe lub charytatywne. Te wszystkie działalności powinny skupiać na potrzebach społeczności lokalnej, a nie tylko na grupie ludzi związanych ze Związkiem Harcerstwa Polskiego. Takie inicjatywy mogą pokazać ZHP jako nowoczesną organizację młodzieżową z niebanalnymi pomysłami na rozwój własny i pomoc otoczeniu.

Po takich właśnie przemyśleniach powstało Ukulele Hero (Bohater Ukulele). Ta akcja to wykorzystanie talentu wędrowników oraz moich osobistych doświadczeń wolontariusza. Ukulele, w mojej opinii, to instrument znacznie bardziej przystępny, jeśli chodzi o naukę gry na nim w porównaniu do gitary. Poza tym, zaobserwowałem, iż ostatnio nawet ów instrument zrobił się w pewien sposób popularny. Dodając kilkoro wyłapanych zapaleńców i trochę nieprzespanych nocy ruszyliśmy z realizacją.

 

Wybraliście ciekawe miejsce. Powiedzmy sobie szczerze − oddział onkologiczny nie należy do najbardziej popularnych miejsc, jeśli chodzi o naukę gry na instrumentach. Co zadecydowało o jego wyborze?

KZ: Z wyborem miejsca akurat nie mieliśmy najmniejszego problemu, gdyż wiem ile organizacji pozarządowych potrzebuje pomocy. Harcerze to świetny materiał na wolontariuszy. Weźmy pod uwagę, iż wielu z nas ma czasami kłopot w spełnianiu się na polu służby. Trochę wolnego czasu i chęci wystarczy, aby wyjść do społeczeństwa. Wybór oddziału onkologicznego był nieprzypadkowy. Połączenie pracy wolontariusza i służby harcerskiej to rozwiązanie problemu z brakiem obszaru do działania. Z pomocą oczywiście przyszła Fundacja „Pomóż im” i to dzięki koordynatorce wolontariuszy, Ewelinie, mogliśmy ulokować nasze starania.

Wiele ludzi boi się wręcz kontaktu z chorymi, tym bardziej dziećmi. Nie wiedzą, co powiedzieć i jak się zachować, a wystarczy być po prostu naturalnym i emanować odrobiną dobrego humoru. Przyświeca nam jeden cel. Chcemy pomóc w leczeniu, muzykując z dziećmi i ich rodzicami, odrywając ich od szarej, szpitalnej rzeczywistości.

 

Jak wasza akcja wyglądała od strony finansowej? Podejrzewam, że nie mieliście dużej ilości ukulele w zanadrzu. 

KZ: Jak to zwykle bywa na początku, nie mieliśmy zbyt wiele poza ideą, pomysłami na plakaty i logo. Rozpoczęliśmy od przedstawienia pomysłu naszym znajomym. Wśród nich znalazło się kilkoro właścicieli lokali, którzy zgodzili się na zbiórkę pieniędzy na ukulele w ich lokalach. Wszystkimi formalnościami i pozwoleniami zajęła się wspomniana już Ewelina, która udostępniła nam także puszki . Cała reszta należała do nas, czyli rozpromowanie akcji w naszych środowiskach, Internecie, czy też zaprojektowanie, druk i umiejscowienie plakatów. Z perspektywy czasu widzę, iż była to łatwiejsza część akcji. Puszki wystawione w lokalach były praktycznie bezobsługowe, a odzew wielu chętnych do pomocy ludzi poprzez portal Facebook był dla mnie sporym zaskoczeniem. To wszystko odbywało się pomiędzy naszymi wakacyjnymi wyjazdami. Kolejną częścią było oczywiście podliczenie zebranej sumy i kupno ukulele. Kilkoro ludzi podarowało nam także swoje instrumenty.

 

Jaki był odzew władz szpitala? Bez problemu pozwolili wam na kontakt z chorymi? Może w jakiś sposób pomogli? 

KZ: Kontakt z chorymi umożliwiła nam wspomniana już Fundacja „Pomóż im”, która zrzesza ludzi chcących poświęcić swój czas chorym i ich rodzinom. Rolą fundacji w naszej akcji było pomóc nam w uzyskanie pozwolenia na działalność w danej jednostce szpitala. Wymogiem oczywistym przebywania wśród chorych jest przejście badań lekarskich.

 

Największą nagrodą dla mnie jest uśmiech dziecka i jego rodzica.

Czy to pierwsza taka akcja w waszym wykonaniu?

KZ: Dla większości zespołu było to coś zupełnie nowego i jednocześnie trudnego. Oczywistym jest, iż kontakt z cierpieniem drugiego człowieka wywołuje negatywne emocje, ale zobligowaliśmy się do tego, by wnieść dobry humor i pogodę ducha. Wymagało to od nas wytrwałości, uporu i sporej dawki dystansu. Problemem również było takie ułożenie gier i zabaw, które trafiłyby do różnych grup wiekowych. Nie oszukujmy się − część podopiecznych kliniki onkologii i hematologii dziecięcej nie ma po prostu sił i chęci na samodzielne granie, naukę. Wtedy wystarczyła zwykła rozmowa przerywana wspólnym śpiewaniem przy akompaniamencie ukulele.

 

Jak można zachęcić ludzi do takich akcji?

KZ: Nie musiałem specjalnie zachęcać przyjaciół, wręcz odwrotnie − ludzie słysząc o naszej akcji zgłaszali się do mnie. Taka działalność nie wymaga umiejętności wirtuoza i niewyczerpanych pokładów czasu. Myślę, że dobrą motywacją jest to, że chcemy podzielić się naszą pozytywną energią i usposobieniem z potrzebującymi. Kwestią poboczną jest fakt, że pokazujemy jak  harcerze, wędrownicy, akademicy Białostockiego Harcerskiego Kręgu Akademickiego potrafią robić coś ciekawego, dobrego, z pożytkiem dla innych. Największą nagrodą dla mnie jest uśmiech dziecka i jego rodzica. Pomimo dużej ilości zajęć, zmęczenia po każdej lekcji, czy też grze, wychodzę niebywale zmotywowany do dalszego działania. Daje mi to dużo frajdy. Czuję, że po prostu robię coś dobrego.

 

 

Konrad Zuzda − student lekarskiego na Białostockim Uniwersytecie Medycznym oraz komendant Białostockiego Harcerskiego Kręgu Akademickiego „Zróbmy to!”. Nie wyobraża sobie wypoczynku innego niż żeglowanie lub odkrywania co raz to nowych szlaków w górach. Prywatnie fan pasjonat science-fiction, nowych technologii i biegów na długie dystanse.

 

Maciej Pietrzczyk - student warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. Kiedyś koszykarz, dzisiaj celuje w biegi na (coraz) dłuższe dystanse. Zapalony żeglarz i instruktor Hufca Kielce-Miasto. Wywodzi się z 33 Kieleckiej Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej „PASAT” oraz 75 Kieleckiej Drużyny Harcerskiej. Jeśli trzeba, wspomaga jednostkę OSP z rodzinnej miejscowości, a rytm życia wyznacza według muzyki Marka Knopflera.