CASH BABY!

Łukasz Boeske / 27.04.2014

– Pobudka! Spałeś już dosyć trwoniąc nasze pieniądze! No wstawaj już, mamy XXI wiek!
– Co? Już tak późno?
– Stanowczo za późno dla wszystkich twojego pokroju.
– O czym ty mówisz? Kapitalizmie, co masz na myśli?
– Śmierć. Śmierć humanistyki.

Cóż, może i prawdziwa sztuka potrafi się bronić sama, lecz będąc świadkiem (jednocześnie „ofiarą”?) ogólnokrajowego bojkotu oraz polityczno-społecznej nagonki, humanistyce pozostało jedynie dogorywać w umysłach „niepoprawnych marzycieli”, artystów, świrów epok minionych, buntowników z wyboru. Błąka się ona po opustoszałych, stygnących jeszcze od żywiołowych dysput salach akademickich oraz bezskutecznie garnie się do głów tych, którzy z oślim uporem żyją wygodnie w stworzonej przez siebie bańce. Echa jej niemego krzyku roztaczają się wszędzie tam, gdzie ze świata ludzi wypierany jest człowiek. Więc skąd ten protest i stawanie murem? Jakie pobudki karmią ten stan rzeczy? W imię czego ta dyskryminacja?

Niestety w dwóch światach

Jak to możliwe, że już dolne szczeble szkolnej kariery przesiąknięte są krytyką ze strony pedagogów bądź osób postronnych oraz (o zgrozo!) niewytłumaczalną chęcią wyodrębnienia lub (chyba częściej) wykreowania dwóch przeciwstawnych sobie światów. Nie piję tutaj do kwestii profilowania szkół, ukierunkowywania uczniów poprzez dawanie im punktu zaczepienia w postaci klas o sprecyzowanym programie nauczania – to przecież przemyślane  i logiczne. Bardziej mierzwię tu czuprynę kwestii znacznie głębiej osadzonej w szkolnych czy akademickich realiach, a nawet znacznie przekraczającej ich granice. Podtrzymywanie koncepcji o istnieniu świata barwnej humanistyki oraz tego drugiego – do bólu ścisłego – jest samo w sobie okej. Jednak musimy pamiętać o tym, że w gonitwie za rozsądkiem łatwo się pogubić, a on w swej złośliwości na nas nie poczeka. Więc po co stawiać te dwie nauki – we wrogiej = błędnej – opozycji i stale karmić nimi społeczeństwo? Dlaczego świadomie próbuje się zdezintegrować te dwa bieguny, dorabiając, zarówno jednym i drugim, gębę osób o jednotorowych zainteresowaniach? Pytam nieśmiale o powód kładzenia humanistyki i dziedzin ścisłych na opozycyjnych antypodach, zakładając z góry brak jakiejkolwiek spójności.  „Bo przecież humanista to ten, co nie umie matmy” – to przecież znane…

Warto zaserwować kuksańca także kolejnemu podziałowi (jak wspomniałem, samo profilowanie jest w porządku, prawda?), podszytego (tu wpisać słowo zależne od ambicji), który od pewnego czasu, podpierając się złośliwym mitem – niebezpiecznie pochwytywanym przez liczne usta – klasyfikuje ludzi na „prezesiątka” i na tych, którzy pokornie ustawią się w długiej kolejce po zasiłek. Przecież to walka z góry przegrana, zarówno dla jednych, jak i drugich! Dyskryminacja człowieka z uwagi na kierunek studiów to absurd i „bujda na resorach”, bo przecież jakiż to marny powód do sypania okruchem własnej „wyższości”. Może jeszcze gimnazjum byłoby odpowiednim miejscem do tego typu rozgoryczeń i bezpłciowej szamotaniny. Ale studia? Uczelnia z samej już nazwy wyższa? „Bo nasza racja jest mojsza niż twojsza”? Szkolne rywalizacje umarły śmiercią naturalną, a wchodzenie butami w czyjąś prywatność jest po prostu – mówiąc eufemistycznie – nietaktowne.

Mała apokalipsa

Z ideą kąpieli w humanistycznym bajorku jest trochę jak z kotem Schrödingera – jest jednocześnie żywa i martwa. Umierającą spotkamy w kapitalistycznym światku, który pod dyktando gromadnej informacji zachłannie rozdziawia swą gardziel i zdaje się krzyczeć głosem milionów: CASH BABY! ONLY CASH! Więc gdzie mogła szukać poklasku i wreszcie odnalazła swój azyl? Może we wszelkiego rodzaju debatach, w których nie ma miejsca na interesy i zysk. Tli się nie tylko na spotkaniach z dziesięcioma muzami,  językiem i historią. Harcuje jeszcze w miejscach, w których przemawia się głosem potrzeby szczęścia, wartości, humanitaryzmu, wrażliwości oraz traktującym człowieka jako  priorytet.

Przenosząc się trochę z pola tych kosmicznych rozważań i przetrząsając mury WSZYSTKICH polskich uczelni, poszukajmy odpowiedzi na pytanie: Studia są synonimem dobrego zarobku czy formą samorozwoju? Uwaga, autor tekstu ma prawo do pierwszeństwa wypowiedzi!

Pytania o ideę studiowania nie pozostawiam jednak na rozdziobanie krukom, lecz zawalczę z nim na słowa parafrazą wypowiedzi mojej pani profesor: „Jeżeli ktoś tu jest dla zarobku czy pracy, to minął się z istotą studiowania”, czyt. zatracił się w jakimś nowym, zbyt świeżym modelu zarabiania pieniędzy. „Możecie mi powiedzieć , po co w kraju gdzie mamy 20 % bezrobocie, tak dużo ludzi studiuje na studiach humanistycznych? Może są przyjemne, łatwe itp. ale na litość Boską- po nich pracy nie ma(…)”(pisownia zgodna z oryginałem). Więc studia humanistyczne to jednak przeżytek? Miejsce dla heretyckich hobbystów, którzy na złość państwu zagłębiają się w rzeczy nieistotne i niepotrzebne? Drążą namiętnie bezdenne rowy, charcząc miarowo: „Ludzie i tak nic nie znajdziemy!”?  „ (…)Tak nie napędzimy gospodarki. Studiować 5 lat, by potem zmywać w Anglii…hmmm ,ciekawe”. Więc jednak? To już koniec? Wyrzec się możliwości kształcenia? W porządku! Niech będzie! Tylko w imię czego? Polityki? (tej polityki?) Gospodarki? Może państwa? W porządku!  Jednak… (szeptam nieśmiało) Rezygnować z możliwości (bezpłatnego?) kształcenia i realizowania pasji na rzecz fizycznej pracy opłacającej dyskryminujący mnie, jako humanistę, kraj? Gdzie tu logika? Gdzie tu moja wina? Może zbyt mocno lgnę do utopii?

Pod rękę z klasykiem krzyczę głośno, że „prawdziwa cnota krytyki się nie boi”, lecz strach mnie obleciał i mierzę w ludzi, którym w smak tak gorliwie segregować społeczeństwo. Bawią się w piasku lepiąc błotniste bujdy, które głoszą, że miejsce w społeczeństwie wolnych anonimów zależy wyłącznie od tego, czy posiadamy wykształcenie humanistyczne, czy techniczne. Więc dalej pytanie pytaniem nakręcam i w głowę zachodzę od którego momentu przeszkadzają nam cudze zainteresowania, priorytety? Czy rezygnacja z nich sprawi, że będzie lepiej (i komu lepiej)? Może puścić się biegiem w stronę konformizmu, potulnie położyć uszy  po sobie i odstawić do lamusa prawo do posiadania idei, przekonań? Jesteśmy już tak blisko! Więc staję na granicy naszej małej apokalipsy i wołam bluźnierczo: CASH BABY, ONLY CASH! Teraz lepiej?

W kręgu wytłuszczonej dyskryminacji

Czy wypadła już na pierwszym zakręcie? W jakiej kondycji znajduje się nasza staruszka? Niegdyś krzepiąca serca, „sumienna nauczycielka życia” (cudzysłów zapobiegawczo), pielęgnująca tradycje, język i obyczaje. Bezkonkurencyjna zwyciężczyni w walce o człowieka teraz zipie wycieńczona, potykając się o szkolne ławki, lakierki upasionych ministrów, kłody rzucane przez nieprzyjaciół. Spychana do podziemia słyszy zewsząd: „Idź być niepotrzebna gdzie indziej!”. W świecie, w którym pytanie o znaczenie daty 17 września napotyka jedynie wymijające spojrzenia, a Bereza Kartuska brzmi jedynie jak nowa dziewczyna Kuby Wojewódzkiego, dokłada się wszelkich starań, by wypchnąć humanistykę z kręgu społecznej użyteczności. W imię pospiesznie sporządzonego wyroku bezmyślnie skazuje się ją na bierność, ogołocenie z atrakcyjności, banicję. „Uprzejmie prosimy o korzenie się przed Olimpem świata nauk ścisłych. Wszelkie odstępstwa surowo karane!”

Uległem  pokusie i skleciłem z pustych liter, uderzającą w złowróżbne tony, dyskryminację. Jakby tego było mało, bezkarnie wrzuciłem ją na barki adresatów, co (mam nadzieję) zaowocuje zarysem kolejnego terminu: kontrowersja. A co! Jak się bawić, to się bawić!

Odklejanie słów od zjawisk dziejących się w rzeczywistości jest niewątpliwie rzeczą straszną. Może trochę arogancką? Tak więc, by nie być gołosłownym, ujawniam niezawodny przepis na tradycyjną polską śmierć humanistyki:

Śmierć humanistyki:
autor: społeczeństwo

Na początku może dość ofensywnie, jednak zobaczysz, że ryzyko się opłaci:

  1. Likwidacja kierunków humanistycznych. Najlepiej zacznij od filozofii (w wypadku ewentualnych protestów posłuż się argumentem „nierentowności” kierunku czy czymś podobnym; za przykład obierz Uniwersytet w Białymstoku w 2013 r.). Komentarz autora: uniwersytet bez filozofii?!

Cały czas agresywnie, jednak z umiarkowanym dystansem:

  1. Zadbaj o masową likwidację bibliotek szkolnych i pedagogicznych (posłuż się przykładem projektu Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji z 16.01.2013 r.). Koniecznie ogranicz dofinansowania szkodliwych placówek!

Trzymaj rękę na pulsie!

  1. Wprowadź opłaty za drugi kierunek studiów. Jeżeli godzą one w kierunki humanistyczne, to wspaniale! Uwaga! Nie przejmuj się protestami i listami otwartymi! Przykładowy zarzut, poćwicz ripostowanie! „Obecne przepisy są w istocie skonstruowane tak, by skutecznie zniechęcać do podjęcia drugiego kierunku studiów. Powinno być odwrotnie. Pozycja humanistyki jako nauki drugiego wyboru powinna być wzmacniana, a nie zabijana”; „Studia na drugim kierunku kosztują od kilku tysięcy do ponad 20 tys. zł rocznie.”
  2.  Przydzielaj stypendia i granty badawcze humanistom i „ścisłowcom”. Oczywiście      z zachowaniem proporcji 1:9. Głoś także bezużyteczność tych pierwszych, jednocześnie czerpiąc od nich pieniądze na tzw. „kierunki zamawiane”.

Finisz! Na tę okazję coś specjalnego!

  1. Drastycznie zmniejsz liczbę godzin przedmiotów humanistycznych w szkołach         oraz ogranicz ich program; komentarz autora: z autopsji wiem, że spis lektur obowiązkowych został ograniczony do 5 pozycji na rok szkolny! Siatka godzin także  nie przedstawia się najlepiej, ponieważ w zasadniczej szkole zawodowej (I klasa) liczba godzin j. polskiego w tygodniu wynosi – uwaga! – 1; w technikum 2-3, podobnie w LO.

Ja już tymczasem kłapię jęzorem  w innym tempie. Gest i prośba: Dyskutuj! Dyskutuj wreszcie!

„Koniec i bomba;  kto nie czytał, ten trąba!”

Łukasz Boeske - Student filologii polskiej = mol książkowy. Były drużynowy, obecnie emerytowany instruktor współpracujący z macierzystym hufcem Chodzież.