Ciecz niejednorodna

Archiwum / Michał Maciąg / 30.09.2011

Ewolucja jest formą przystosowywania się do zmieniających się warunków.  Poza ewolucją gatunkową istnieją także ewolucje szczególne, które są wynikiem przystosowywania się do określonych warunków[1]. Może to dla was zaskoczenie, ale oba wymienione typy ewolucji obserwujemy m.in. właśnie w ZHP!

Jak wszystkie rzeczy, instytucje i organizacje także harcerstwo ewoluuje. To miejsce, ten punkt na osi czasu, w którym jesteśmy dzisiaj zasadniczo różni się od tego w latach dwudziestych, kiedy w Polsce kształtowały się zręby harcerstwa, a w ramach samej organizacji toczyła się debata programowa podsycana przez spór Endecji z Socjalistami[2].

Jak widać już wtedy harcerstwo nie było jednorodne. Toczyły się w nim debaty i spory. Dyskusje przedstawicieli reprezentujących różne poglądy stymulowały ewolucję harcerstwa jako idei. Pozwalały rewidować swoje poglądy i ciągle szukać optymalnej formuły. Nawet za czasów Polski Ludowej w ramach Związku działało wiele grup, które miały swój pomysł na wychowanie młodych ludzi. Nasuwa się tu chociażby przykład Jacka Kuronia. Oczywiście nie ma w tym nic złego, bo jednym z naszych głównych założeń jest stymulujący program, żeby on rzeczywiście taki był, my musimy ciągle stymulować nasze instruktorskie i wędrownicze umysły poprzez interakcje z innymi członkami Związku.

Jednak ewolucja ogólna odbywa się w ramach głównego rdzenia, a warto chociaż chwilę poświęcić ewolucjom szczegółowym, bo odbywają się one na dużo mniejszą skalę, ale mam wrażenie, że to one w dużej mierze stymulują ewolucję ogólną naszego Związku. Mam też głęboką wiarę, że w ZHP jest inaczej niż w rynkowej teorii pieniądza i to dobre pomysły ze wszech stron wypierają te słabe. Właśnie w to głęboko wierzę.

Niemniej wróćmy do ewolucji szczegółowych. Nasz związek działa w różnych miejscowościach – małych i dużych, w różnych środowiskach – począwszy od robotniczych dzielnicy, a skończywszy na szkołach dla dzieci z „dobrych  domów”. To prowadzi do tego, że każda z drużyn działa w nieco inny sposób. Każdy drużynowy inaczej postrzega swoją misję wychowawczą. Dla każdego harcerza co innego będzie stanowić wyzwanie.

Harcerstwo nie jest i nigdy nie będzie oderwane od rzeczywistości. Na działanie organizacji wpływają zmiany w otoczeniu. Kiedyś młodzież chętniej chodziła na rajdy, bo świat zewnętrzny dostarczał mniej rozrywek. Teraz rodzice kupią skuter, zapiszą na tenisa, kajaki czy treningi rzutu młotem i nie ma czasu[3].

Skoro ciągle trwają ewolucje szczególne. Do tego dochodzi jeszcze ewolucja ogólna, to co zatem powoduje, że każda z tych drużyn nie poszła jeszcze w swoją stronę? Nie oderwała się od rdzenia? Otóż jest to idea harcerstwa. Jest to korzeń, który wrasta głęboko w historię, a który powoli instruktorzy harcerscy odkrywają najpierw przed zuchami, potem przed harcerzami, by wreszcie roztoczyć jego pełnię przed wędrownikami.

Spaja nas ta myśl, idea harcerstwa. To nieważne, jaki mam kolor chust, czy jaką pozycję zajmujemy w naszym Związku. Ważne jest to, że wszyscy zostaliśmy wychowani na tych samych ideach, a pewnie i ideałach. Dlatego warto o nich pamiętać, bo dopóki one są, to mamy wspólną tożsamość i poczucie braterstwa. Kiedy o nich zapominamy, tworzą się podziały, czasem nie do przeskoczenia.


[1] Więcej na temat ewolucji ogólnej i szczegółowej można przeczytać w książce wybitnego amerykańskiego antropologa kulturowego Marshalla Sahlinsa „Ewolucja i kultura”.

[2] Wiem, to może być dla niektórych zaskakujące, ale i takie dyskusje odbywały się w naszym Związku.

[3] Piszę to na przykładzie pewnego warszawskiego szczepu, w którym miałem przyjemność przez kilka lat prowadzić drużynę starszoharcerską.