Cień możliwości Ruiza Zafona

Na Tropie Kultury / Agata Luśtyk / 22.03.2009

Od dłuższego czasu bombardują mnie informacje na temat genialnej powieści Ruiza Zafona pt. „Cień wiatru”. Mimo tylu peanów na cześć tej książki, jakoś nie mogłam się zmusić do jej przeczytania. Instynkt bibliofila-wyjadacza zadziałał. Uciszyłam jednak swojego Dajmoniona i zabrałam się do lektury. Potem było już mniej miło.

„Cień wiatru” opowiada o dorastającym chłopcu, który zostaje wplątany w tajemniczą historię. Wchodzi w posiadanie książki, która przynosi mu same problemy. Za jej pośrednictwem autor, Julian Carax, zawładnie jego życiem, a chłopiec stanie się – choć  pośrednio – wykonawcą jego ostatniej woli. Zanim jednak Daniel, główny bohater, pozna historię rzeczonej książki oraz jej autora, musi stawić czoła wielu przeciwnościom: tęsknocie za zmarłą matką, miłości do niewłaściwej dziewczyny, napiętnowaniu przez inspektora-mordercę…

Wydawałoby się, że tej książce nie brakuje niczego: ciekawego tematu, interesujących postaci wplecionych w sieć niesamowitych wydarzeń… A to wszystko na tle pięknej i – dość popularnej ostatnio – Barcelony. Niestety, najwidoczniej nie jest to przepis na arcydzieło. Brakuje magicznego składnika, który tchnąłby w tę książkę ducha.

Podczas czytania przede wszystkim brakowało mi poczucia więzi z autorem. Czułam się przez niego oszukiwana – pisał m.in. że główny bohater umrze, co się potem jednak nie sprawdziło. Zafon chyba nie umie korzystać z inwersji czasowej. Od początku mu nie ufałam, a celowe wprowadzanie czytelnika w błąd, aby uzyskać element zaskoczenia, nie jest chyba najlepszym sposobem na pisanie. Poza tym ma też problem z humorystyczną stroną powieści. Postać, która niewątpliwie miała wywoływać u nas pobłażliwy uśmiech poprzez swój niebanalny i kwiecisty styl wypowiedzi, trafiła do tej książki jakby przypadkiem. Wypowiedzi Fermina, bo o tę postać mi chodzi, są jak rysa na szkle – na pewno niechciane i nieumiejętne wprowadzane.

Zafon próbuje pokazać maestrię swojego języka. Co kilka słów trafiamy na niebanalne porównania i metafory. Muszę przyznać, że jego możliwości są naprawdę imponujące. Wielokrotnie zatrzymywałam się na różnych figurach stylistycznych i czytałam je po kilka razy uwiedziona ich pięknem. Jest jednak pewne „ale”. Czy upychanie na siłę tylu ozdobników jest dowodem geniuszu? Czasem oszczędność się opłaca.

Porzućmy warstwę języka, czas przyjrzeć się treści. Zafon wykorzystuje naprawdę dobry chwyt. O czym pisać dla miłośników książek? Oczywiście o książkach. Wystarczy dodać do tego kilka wątków: niespełnionej miłości, miłości, której nikt nie akceptuje i nie pozwala się rozwijać, miłości pozornej i nieudanej,  miłości jako czynnika zmieniającego człowieka najlepsze, miłości silniejszej niż wszystko. Chyba gołym okiem widać, co robi autor: wysługuje się banałem do zdobycia szerokiej publiczności.

Jest jeszcze jedna rzecz, w moim pojęciu to już gwóźdź do trumny: wpadki edytorskie. Tę książkę musiał redagować nadgorliwy polonista rozkochany w przecinkach. Przecinki są wszędzie, zwłaszcza tam, gdzie nie powinno ich być. Momentami redaktor ma też problemy z szykiem zdania – wszystko to sprawia, że książkę czyta się mniej płynnie.

Tylko wytrawni czytelnicy, którzy potrafią wyczuć tę subtelną granicę między arcydziełem a kiczem, zrozumieją, że ta książka to tandeta. Przypomina mi ona puzzle, na których jest piękny obraz, ale nieumiejętnie poskładane kawałki uniemożliwiają jego podziwianie. Na tych pięciuset szesnastu stronach znajdziemy wyłącznie pseudoartystyczną papkę dla wielbicieli Dana Browna, która – szczerze mówiąc – nie dorasta do pięt nawet „Kodowi Leonarda da Vinci” (nie żebym była jego fanką).

Mimo wszystko polecam „Cień wiatru” każdemu, kto chce się uczyć pisać. U Zafona można znaleźć wiele inspiracji językowych i przyjrzeć się kilku ciekawym manewrom – pod tym względem to naprawdę wartościowa rzecz. Polecam także tym, którzy nie chcą się nadwyrężać umysłowo i odpocząć; to dobry sposób na relaks.

Agata Luśtyk - instruktorka Kozienickiego Związku Drużyn, była drużynowa 226 KDW "Abisal". Mazowiecka korespondentka Serwisu regionalnego ZHP, autorka "Kręgu", członkini referatu wędrowniczego Chorągwi Mazowieckiej ZHP. Studentka filologii polskiej na UKSW.