Co z tymi JOW-ami?

Ważny Trop / Radosław Rosiejka / 14.08.2015

Interesując się choć trochę życiem politycznym, nie można było ominąć wiadomości o nadchodzącym referendum. 6 września będziemy mogli powiedzieć, czy chcemy w Polsce JOW-ów, ale czy każdy wie, co to jest?

Zanim wyjaśnię, czym są Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW) oraz systemy wyborcze, a także jakie mają zalety i wady – bo taki jest cel tego artykułu – warto odpowiedzieć na pytanie: co to jest ordynacja wyborcza?

Ordynacja wyborcza

Ordynacja wyborcza reguluje zasady tworzenia i działalności komitetów wyborczych oraz zgłaszania kandydatów

Jak podaje internetowa encyklopedia PWN, „ordynacja wyborcza to w Polsce tradycyjna nazwa ustawy regulującej całokształt zasad, procedur i instytucji związanych z przygotowaniem, przeprowadzeniem i ustaleniem wyników wyborów”. Oznacza to tyle, że ordynacja wyborcza reguluje zasady tworzenia i działalności komitetów wyborczych oraz zgłaszania kandydatów. W takiej ustawie zapisany jest też sposób finansowania, rozliczania i prowadzenia kampanii wyborczych. Równie ważne jest to, jak działają komisje wyborcze i inne organy nadzorujące wybory. Natomiast nas najbardziej interesuje sposób przeliczania głosów na mandaty, który w ordynacji wyborczej też jest zapisany. Wyróżnia się system większościowy, mieszany i proporcjonalny, a każdy z nich ma jeszcze kilka odmian.

Jednomandatowe Okręgi Wyborcze mamy już w Polsce! Głosuje się w nich w wyborach do Sejmu i rad gmin. W wyborach do sejmu, rad powiatu (również do rad miast na prawach powiatu) oraz sejmików wojewódzkich obowiązuje system proporcjonalny. Tak naprawdę gra toczy się o system większościowy do sejmu, o czym zwolennicy JOW-ów mówią, więc na przykładzie tych wyborów zostaną zaprezentowane różne systemy wyborcze.

System proporcjonalny

Partia zwycięska może zdobyć większość bezwzględną

Zaczynamy od obecnego sposobu wyłaniania posłów. System proporcjonalny polega na przeliczeniu oddanych głosów w taki sposób, aby jak najlepiej oddać preferencje wyborców. Dlatego z jednego okręgu wyborczego do sejmu dostaje się kilku kandydatów. Przykładowo w jednym okręgu jest do zdobycia dziewięć mandatów, o które obiega się pięć partii politycznych. Partia A dostaje 50% głosów, więc do sejmu dostaje się pięć osób z tej listy wyborczej. Partia B i C zdobyły po 20% głosów i dlatego mają po dwa mandaty. Natomiast partia D zdobyła 8% głosów w danym okręgu wyborczym, ale w wyniku metody przypisywania głosów nie ma żadnego mandatu, tak samo jak partia E z 2-procentowym poparciem. Gdyby zastosować inną metodę przeliczania głosów, to partia A dostałaby cztery mandaty, a partia D jeden mandat.

W systemie proporcjonalny sposób przypisywania mandatów każdej z partii jest bardzo ważny, ponieważ od niego zależy, ile mandatów w sejmie dostaną poszczególne partie. Część metod premiuje partie z dużym poparciem, przez co partia zwycięska może zdobyć większość bezwzględną, albo w sejmie zasiada mniej partii i łatwiej uzyskać porozumienie. Inne metody liczenia głosów faworyzują mniej popularne partie, aby głos mniejszości wyborców był lepiej słyszalny, a skutkuje to większą liczbą partii w sejmie i trudniej osiągnąć porozumienie międzypartyjne.

Te zależności najdobitniej przedstawiają wybory do sejmu w 2001 roku. Pół roku przed wyborami posłowie AWS, Unii Wolności i PSL zmienili ordynację wyborczą i system przeliczania głosów, który premiował małe partie (metoda Sainte-Laguë zmodyfikowana). W wyniku wyborów SLD zdobyło 41% głosów i 216 mandatów, ale gdyby zastosowano poprzedni system przeliczania głosów (metoda d’Hondta, która też obecnie obowiązuje), to SLD miałoby ponad 230 mandatów w sejmie, które pozwalają na samodzielne rządy.

Czym różnią się te metody liczenia głosów od siebie? Wszystkie oddane głosy na partie w okręgu wyborczym dzieli się przez dzielniki. Następnie wybiera się tyle największych wartości, ile jest mandatów do zdobycia. W metodzie d’Hondta dzielniki to liczby parzyste, a w metodzie Sainte-Laguë – liczby nieparzyste. Natomiast w metodzie Sainte-Laguë zmodyfikowanej dzielnikami są liczby: 1,4; 3; 5; 7; 9; itd.

grafika1

Inną bardzo ważną rzeczą w systemie proporcjonalnym jest próg wyborczy. Jego zadanie polega na niedopuszczeniu do obecności zbyt wielu partii w sejmie, co utrudniałoby porozumienia pomiędzy partiami. Wysokość progu wyborczego zazwyczaj jest pomiędzy 3 a 5% poparcia w skali całego państwa. W Polsce wynosi on 5%, a najwyższy na świecie jest w Turcji, gdzie aby dostać się do parlamentu, trzeba zdobyć ponad 10% głosów. Najnowsza historia Polski zna przypadek wyborów bez progu wyborczego, a było to w 1991 roku, kiedy do sejmu dostało się 29 komitetów wyborczych.

Gdy do wyboru jest kilku przedstawicieli z jednej listy wyborczej, to wyborca decyduje, kto dostanie się do sejmu

To były najważniejsze cechy systemu proporcjonalnego, ale warto jeszcze przedstawić różnice pomiędzy listą wyborczą otwartą i zamkniętą oraz mandatem wolnym i imperatywnym. Często przeciwnicy tego systemu mówią, że głosuje się w nim na partię i ludzi, których wybiera partyjny lider. Jest to prawda, gdy listy są zamknięte, tzn. gdy na karcie do głosowania nie można wybrać konkretnej osoby, np. Johna Abrahama Godsona. Gdy podczas głosowania mamy do wyboru kilku przedstawicieli jednej listy wyborczej, to takie listy są otwarte i to wyborca decyduje, kto dostanie się do sejmu, a nie kolejność na liście wyborczej akceptowanej przez partyjnego lidera. Niemożliwe? W 2011 roku Krystyna Łybacka zajmowała drugą pozycję na liście wyborczej, ale to ona jako jedyna z SLD w okręgu wyborczym nr 39 dostała się do sejmu, a nie pan z „jedynką”. Inny przykład? Okręg nr 36 i lista partyjna PIS-u. Wszystkie oddane głosy na tę partię w tym okręgu dały jej trzy mandaty. Najwięcej głosów zdobył czwarty na liście Andrzej Dera, następnie trzeci na liście Jan Dziedziczak, a ostatni mandat dla tej partii przypadł „dwójce”, czyli Adamowi Rogackiemu.

Czym w takim razie jest mandat wolny? Jest to formuła, która mówi, że wybrany poseł reprezentuje wszystkich wyborców ze swojego okręgu i jest odpowiedzialny przed nimi, a nie przed liderem partyjnym. Takie rozwiązanie pozwala posłowi zagłosować wbrew stanowisku partii, ponieważ leży to w interesie jego wyborców, np. poseł opozycji może poprzeć rządowy program budowy dróg, jeśli uzna, że zapisana w nim obwodnica miasta jest tym, czego chcą jego wyborcy. Mandat wolny pozwala też zmieniać przynależność partyjną podczas trwania kadencji sejmu. Dzięki temu poseł John Godson dostał się w 2011 roku do sejmu z list PO, żeby później odejść z tej partii i zakładać razem z Jarosławem Gowinem Polskę Razem. Następnie poseł Godson został wyrzucony z Polski Razem i zapisał się do PSL i prawdopodobnie jego wyborcy z 2011 roku będą mogli znowu na niego zagłosować, ale już na innej liście wyborczej. Mandat imperatywny to przeciwieństwo mandatu wolnego. Tutaj poseł jest związany ze swoją partią, nie może z niej wystąpić i musi głosować tak, jak „każe” partia. Taką sytuację możemy sprowadzić do tego, że wyborcy głosują na partię i nie obchodzi ich, kto konkretnie będzie głosować w parlamencie, ważne, żeby głosował tak jak chce partia, z którą się zgadzają, więc na nią oddali głos.

Systemy proporcjonalne liczenia głosów w różnych państwach mogą się od siebie różnić w wyniku takich niuansów jak chociażby sposób przeliczenia głosów, próg wyborczy i otwarte lub zamknięte listy wyborcze. Zaletą tego systemu jest lepsze oddanie preferencji wyborców niż w innych rozwiązaniach, ale równocześnie istnieje ryzyko zbytniego rozdrobnienia sceny politycznej i dopuszczenia do głosu partii o skrajnych poglądach. Również dzięki temu wyborca nie musi kalkulować, czy jego kandydat ma szanse dostać się do sejmu, ponieważ w każdym okręgu wyborczym jest kilka mandatów do obsadzenia, a nie jeden. Inną cechą tego systemu jest to, że nie można prowadzić kampanii wyborczej tylko tam, gdzie wynik głosowania jest niepewny, ponieważ każdy głos się liczy, a poruszane problemy nie mogą zbytnio dotyczyć konkretnego regionu, a całego kraju. Z drugiej strony, wiąże się to z ryzykiem oderwania posłów od spraw swojej okolicy na rzecz „wielkiej” polityki przy Wiejskiej.

System większościowy

Główna zasada mówi, że zwycięzca bierze wszystko

System większościowy również ma swoje odmiany, ale główna zasada mówi, że zwycięzca bierze wszystko. W każdym okręgu wyborczym można zdobyć tylko jeden mandat, a wygrywa ten, który dostał najwięcej głosów. Niewątpliwą zaletą tego systemu jest jego prostota. Żeby wymienić jego zalety i wady, nie trzeba objaśniać, czym jest próg wyborczy, bo go nie ma. Nie trzeba też tłumaczyć różnicy między listą wyborczą otwartą i zamkniętą, bo każdy komitet wystawia jednego kandydata w okręgu.

Mimo to warto wiedzieć o pewnych różnicach w ramach systemu większościowego. Możemy wyróżnić odmianę brytyjską, francuską i australijską. Najbardziej radykalna i najprostsza jest odmiana brytyjska, którą w Polsce proponuje ruch JOW, ponieważ opiera się na zasadzie większości względnej, która zakłada głosowanie w jednej turze i wybór kandydata z największą liczbą głosów w danym okręgu. Na przykład w jednym okręgu startuje czterech kandydatów, którzy dostali odpowiednio po 26%, 25%, 25% i 24% głosów. Różnice są niewielkie, ale do sejmu dostałaby się osoba, która przekonała do siebie 26% wyborców. Model francuski zakłada uzyskanie większości bezwzględnej, czyli ponad 50% głosów. Jeżeli w pierwszej turze żaden z kandydatów nie uzyska tylu głosów, to przeprowadza się drugą turę. W ten sposób naprawia się wadę, która może spowodować, że większość wyborców nie ma swojego przedstawiciela w parlamencie. Natomiast system alternatywnego głosowania z Australii łączy w sobie zaletę brytyjską (niskie koszty wyborów) z francuską (większość wyborców ma swojego przedstawiciela) poprzez wybieranie kandydatów od najbardziej do najmniej pożądanych. Wyborca w Australii stawia cyfry przy kandydatach, gdzie jeden oznacza osobę, którą najbardziej popiera. Jeżeli nikt w okręgu wyborczym nie zdobył ponad połowy głosów, to osoba z najmniejszą liczbą „jedynek” odpada z liczenia. Następnie jego głosy zostają rozdzielone kandydatom z następnych wskazań, czyli tym co wyborcy danego kandydata przypisali „dwójki”. Jeżeli po tym zabiegu nadal nikt nie zdobył ponad połowy głosów, to znowu kandydat z najmniejszą ilością głosów odpada z liczenia, a jego głosy są rozdzielone. Takie zabiegi trwają aż do skutku.

To, czy w parlamencie są dwie, trzy, czy osiem partii, nie tylko zależy od tego, w jaki sposób wybiera się parlamentarzystów

Jedna zaleta została już wymieniona, czyli prostota systemu, z którą zgadzają się nawet najwięksi przeciwnicy ordynacji większościowej, ale później opinie są podzielone niczym parlament wyłoniony według tego systemu. Głosowanie w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych wyłania zazwyczaj dwie duże partie, które wymieniają się władzą. Taka sytuacja jest chociażby w Wielkiej Brytanii, gdzie mniejsze partie nie mają szansy na rządzenie państwem. Oczywiście zdarzają się wyjątki jak koalicja Partii Konserwatywnej i Liberalnych Demokratów w latach 2011-2015 w Wielkiej Brytanii, a to, czy w parlamencie są dwie, trzy czy osiem partii, zależy nie tylko od tego, w jaki sposób wybiera się parlamentarzystów.

Czy system dwupartyjny jest zaletą, czy wręcz przeciwnie, zależy od indywidualnej oceny, ale wadą JOW-ów jest nieproporcjonalny podział mandatów, który nie odzwierciedla faktycznych preferencji wyborców. Żeby nie szukać daleko, wystarczy podać tegoroczne wyniki wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii. Jednak dzięki takiej sytuacji partie o poglądach skrajnych są marginalizowane, tak jak brytyjski UKIP, które w systemie proporcjonalnym miałyby zdecydowanie więcej przedstawicieli w parlamencie.

grafika2

Zwolennicy ordynacji większościowej wskazują, że dzięki niej powstaje specyficzna więź pomiędzy wyborcą a posłem, który jest znany w swoim okręgu i dba o interesy swoich wyborców, a nie swojej partii. Tak jak w systemie proporcjonalnym istnieje ryzyko pochłonięcia posłów przez wielką politykę, tak w tym systemie zachodzi rzecz odwrotna, czyli zbytnia regionalizacja interesów w przyszłym parlamencie.

Zaletą systemu większościowego jest łatwość prowadzenia kampanii wyborczej, ponieważ wystarczy ograniczyć się do swojego okręgu wyborczego, żeby dostać się do sejmu. Dzięki temu nie trzeba mieć za sobą aparatu partyjnego, żeby znaleźć się na liście wyborczej, co trzeba zaliczyć do jednej z największych zalet.

To nie koniec

Podczas dyskusji o wyższości jednego systemu nad drugim warto pamiętać, że każdy z nich ma swoje wady i zalety. Oczywiście nie wymieniłem wszystkich plusów, minusów, wariantów i systemu mieszanego, ale tylko te, które warto znać na samym początku drogi wyrabiania swojej opinii. Osobom chcącym wiedzieć więcej, polecam kilka książek (im nowsze wydanie, tym lepiej), w których obszerniej wytłumaczono między innymi, czym są systemy wyborcze:

  • Wiedza o społeczeństwie. Repetytorium dla maturzystów (Olga Pytylińska-Markowicz, Marcin Markowicz, Rafał Dolecki)
  • Wstęp do politologii (Tomasz Żyro)
  • Prawo wyborcze i system partyjny. O teorii systemów wyborczych (Dieter Nohlen)
  • Partie i systemy partyjne na świecie (Katarzyna Sobolewska-Myślik)
  • Leksykon politologii (pod red. A. Antoszewski, R. Herbut)
  • Ustroje konstytucyjne państw współczesnych (Paweł Sarnecki)
  • Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej
  • Kodeks wyborczy z 5 stycznia 2011 roku

 

Fot. Piotr Rodzoch

Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.