Dziadostwo

Marta Tittenbrun / 15.05.2016

Data publikacji: 15.05.2016

Rok 2002, obóz letni. Mam 13 lat, przynoszę do namiotu miskę z wodą, tak jak inne dziewczyny z mojej drużyny. Wymiana spojrzeń z moją najlepszą przyjaciółką Joasią i już obie wiemy. Dzisiaj myjemy tylko nogi.

Nikt nam przecież w majtki ani nigdzie indziej nie zaglądał, więc bez problemu dało się ukryć, że nie przyłożyłyśmy się specjalnie do wieczornego mycia. Nogi trzeba wyszorować, bo się lata bez butów po piasku i ziemi, ale wystarczy do kolan, bo wyżej brudu już nie widać. W tym wieku się jeszcze tak bardzo nie śmierdzi, przynajmniej ja nie śmierdziałam. Nic mi nie dolega. Zresztą i tak kąpiemy się w jeziorze, co nie?

Rok 2004. Jestem w kadrze podobozu. W jednym z zastępów jest dziewczynka, która pewnie też „tylko nogi”, ale ona niestety śmierdzi. W dodatku ma nadwagę, więc tylko sobie wyobrażamy, jak między fałdkami zbiera się brud. Razem z drużynową wprowadzamy zabawę „Szymon mówi…”. Podczas wieczornego mycia z namiotu wypełnionego nastolatkami słychać głos zastępowej: „Dorota mówi: bierzemy gąbkę do ręki”, „Dorota mówi: do drugiej ręki bierzemy mydło”, „Dorota mówi: szorujemy plecy”. Jest lepiej.

Rok 2016. Jestem redaktor naczelną „Na tropie”. Razem z redakcją jedziemy na zlot dla wędrowników. Jest tam około 200 harcerzy – dorosłych i prawie dorosłych ludzi. I żadnego prysznica. Trzy dni, zajęcia w salach i na dworze, i ani jednej szansy, żeby się umyć. Jeśli dołożymy do tego ciężkie, grube bojówki, grube skarpety i buty za kostkę (esencja harcerstwa), to już nie mamy wątpliwości, że sale trzeba będzie wietrzyć nawet w nocy.

Śmiejemy się z dziewczyn biorących na biwaki prostownice, ale akceptujemy brak prysznica na dużym weekendowym zlocie

Kojarzycie tę popularną zieloną koszulkę z napisem „Jestem z lasu”? Kto z was ją ma? Jeśli bycie z lasu oznacza umiejętność samodzielnego zbudowania szałasu, w którym można bezpiecznie spędzić deszczową noc, to pół biedy. Niestety często „jestem z lasu” oznacza „nie dbam o siebie, bo w lesie nie trzeba”. Śmiejemy się z dziewczyn biorących na biwaki prostownice, ale z drugiej strony akceptujemy brak prysznica na dużym weekendowym zlocie.

Rok 2011. 10-osobową ekipą harcerską lecimy do Japonii na zaproszenie tamtejszych skautów. Bierzemy karimaty i śpiwory. Spodziewamy się twardych podłóg i jakiegoś odpowiednika Pasztetu Podlaskiego na kolację. Wchodzimy do miejsca, gdzie mamy nocować, a tam złote żyrandole, wielobarwne dywany, a na kolację czekoladowa fontanna. Serio. Czujemy się zażenowani, bo przecież „nie tak wygląda harcerstwo”. Po kilku dniach spędzonych w różnych japońskich hotelach, mniej lub bardziej tradycyjnych, wiemy już, że na wyjeździe harcerskim można dobrze zjeść i ładnie się ubrać.

Jest bardzo cienka granica między oszczędzaniem a dziadowaniem

Oczywiście powiecie, że Japonia jest bogatsza niż Polska i może sobie na to pozwolić. Jasne, japońskie organizacje skautowe dostają od państwa o wiele wyższe wsparcie finansowe niż ZHP. Nasze harcerstwo bywa „biedne”, bo jesteśmy otwarci też dla dzieciaków z trudnych rodzin, z beznadziejną sytuacją finansową. Nie każdego stać na obóz, nie każdy może pójść z drużyną do kina, ba, nie każdy kupi sobie od razu kompletny mundur! Uczymy naszych harcerzy oszczędności, gospodarności, organizujemy akcje zarobkowe. Trzeba jednak pamiętać, że jest bardzo cienka granica między oszczędzaniem a dziadowaniem. I brak prysznica na dwustuosobowym zlocie to nie tylko dziadowanie, ale też poważne niedopatrzenie wychowawcze. W 2002 roku, kiedy razem z przyjaciółką szorowałyśmy na obozie tylko nogi, ktoś nas zaniedbał: w największej mierze pewnie rodzice, którzy nie wpoili nam, jak ważne jest dbanie o higienę osobistą, ale też po części kadra naszej drużyny.

Misją ZHP jest wychowanie. Najwięcej mówi się oczywiście o wszechstronnym rozwoju, samodzielności, wyzwaniach, odpowiedzialności, ale w zakres wychowania wchodzi też czysty tyłek. Oczywiście takie rzeczy powinno się wynosić z domu i nie musimy harcerskich instruktorów obarczać całą odpowiedzialnością za śmierdzące pachy, ale niestety zdarza się, że cały trud rodzica włożony w to, żeby dziecko chciało codziennie pomaszerować do łazienki, zostaje zniweczony na wyjeździe harcerskim, gdzie wszyscy „są z lasu”, więc nie potrzebują prysznica. Byłam na kilku takich wyjazdach, na szczęście weekendowych. Było to kilka lat po tym, kiedy nie przeszkadzało mi szorowanie samych nóg. Ze dwa razy zdarzyło się, że podczas takiego wyjazdu miałam miesiączkę. Może druhowie sobie nie wyobrażają, co to za problem, ale druhny się chyba ze mną zgodzą, że jeśli miesiączkująca nastolatka lub dorosła kobieta nie ma się gdzie umyć, to uwierzcie mi, że wolałaby już zamienić się w grubego, spoconego druha w bojówkach, desantach i w oliwkowym swetrze.

Na zlocie, o którym wspominam, był wspaniały program. Bogaty, wieloaspektowy, dotyczący różnych dziedzin. Ale kiedy spojrzymy na piramidę potrzeb Maslowa, to zorientujemy się, że coś jednak było nie tak. Potrzeby fizjologiczne, bo chyba do nich można zaliczyć higienę osobistą, leżą w podstawie tej piramidy. Wiecie, gdzie jest potrzeba samorealizacji, czyli m.in. potrzeba rozwoju osobistego? Na samym szczycie tej piramidy. Możecie proponować uczestnikom teatry ognia, wyścigi quadów, loty balonem i inne fajerwerki, ale jeśli nie będą mieli się gdzie umyć, co jeść i gdzie spać, to nie zostaną zaspokojone ich podstawowe potrzeby, co uniemożliwi skupienie się na potrzebach wyższych.

Zdobycie pieniędzy na zapewnienie harcerzom godnych warunków powinno być obowiązkiem kadr drużyn

W prawie lub przyrzeczeniu harcerskim powinien być fragment o tym, że nie robimy w harcerstwie dziadostwa. Nie obniżamy jakości, tnąc na potęgę koszty. Zdobycie pieniędzy na zapewnienie harcerzom godnych warunków powinno być obowiązkiem kadr drużyn czy instruktorów innych jednostek, a dla podopiecznych może być to ważne i – przy okazji – ekscytujące wyzwanie.

„Jestem z lasu” – niech to brzmi dumnie.

Marta Tittenbrun - zawodowo zajmuje się pisaniem i redagowaniem. Jest dziennikarką sportową i pisze głównie o bieganiu, a sama najbardziej lubi biegać w górach. W harcerstwie redaktor naczelna „Na Tropie”, instruktorka Zespołu Wędrowniczego Wydziału Wsparcia Metodycznego GK oraz instruktorka Zespołu ds. informacji Wydziału Komunikacji i Promocji GK.