Jak to jest?

Na Tropie Środowisk / Radosław Rosiejka / 02.10.2014

Przyjemnie powędrować po górach albo innych regionach Polski podczas Wędrowniczej Watry. Ale jak to jest, gdy organizuje się taką trasę? Jak się patrzy na jej uczestników?

Zawsze, gdy byłem na jakieś trasie podczas Wędrowniczych Watr, zastanawiałem się, jak to widzą organizatorzy. Pewnie nie jestem jedyną osobą, która podczas wędrówki zastanawia się, jak to jest być po drugiej stronie, co myślą ludzie odpowiedzialni za trasę i dlaczego coś zostało zrobione tak, a nie inaczej. Udało mi się poznać opinię organizatorów trasy „Czarne Historie” po Górach Świętokrzyskich na tegorocznej Watrze, czyli 8 Kieleckiej Drużyny Harcerzy im. Zawiszy Czarnego „Czarna Ósemka” z Hufca Kielce-Południe. Również wiem, co o Trasie Kryminalnej z 2013 roku myśli 48 Drużyna Wędrownicza „Północ” im. Sophie Scholl z Andrychowa, która ją organizowała.

Od początku

Organizacja trasy na Wędrowniczej Watrze nie jest łatwa sama w sobie

Zanim znajdzie się grupa osób chętnych podjęcia się wyczynu jakim jest organizacja trasy na Wędrowniczej Watrze, trzeba zadać pytanie jak to się wszystko zaczyna. Komendant trasy „Czarne Historie” z 2014 – pwd. Przemysław Kubera – mówi, że z taką propozycją wyszła hm. Ewa Sidor, która jest przewodniczącą Wydziału Wsparcia Metodycznego GK ZHP i zarazem szefem Zespołu Wędrowniczego w tym wydziale. Propozycja padła na Rajdzie Kopernikańskim w Toruniu. Natomiast phm. Ina Domider o tym, że jej „Północ” będzie organizować trasę dowiedziała się znacznie wcześniej. Na Watrze w Funce powiedziano, że następna Watra będzie w Małopolsce. Na spotkaniu była cała Północ i wszyscy o tym po cichu myśleli. Piotr [założyciel „Północy”] i ja zdobyliśmy się na to, żeby głośno i wyraźnie powiedzieć, że chcemy zorganizować trasę na następnej Watrze.

Gdy już znajdzie się grupa osób chcących być komendą trasy na Watrze, następuje etap przygotowań. Zazwyczaj wędrówki uzależnione są od miejsca, w którym działa środowisko organizujące trasę. Logicznym jest, że drużyna z województwa świętokrzyskiego nie zrobi trasy nad morzem, bo lepiej to zrobi w swojej okolicy. Gdyby organizatorzy Watry chcieli trasę nad morzem, to pewnie zgłosiliby się do jakiejś drużyny znad morza. Jak już wiemy gdzie, to zostaje odpowiedzieć na pytanie „jak?”. Ludwik Pisarski, który był oboźnym na trasie świętokrzyskiej, zdradził skąd się wziął pomysł na tematykę trasy. Powstała spontanicznie, ponieważ chcieliśmy zrobić coś niekonwencjonalnego, coś, czego nikt wcześniej nie zrobił. Dlatego zrobiliśmy wędrówki w nocy i nazwaliśmy je od nazwy gry „Czarne Historie”, którą bardzo lubimy i posłużyła nam za inspirację.

Organizacja trasy na Wędrowniczej Watrze nie jest łatwa sama w sobie, a coś co będzie działo się w nocy tym bardziej. Jak przyznaje Gaweł Bartosik, na samym początku trzeba było zmienić własne podejście do tego przedsięwzięcia, aby trasa się udała. Przemek Kubera podkreśla, że ludzie tworzący komendę pracują ze sobą od kilku lat, więc współpraca układała się bardzo dobrze. Działamy jak mała korporacja, gdzie komendant sprawdza i kontroluje, czy wszyscy wykonują swoją pracę. Zrobiliśmy to trochę zdalnie – mejlowo, telefonicznie. W ostatnim tygodniu spotkaliśmy się w Kielcach i skleiliśmy wszystkie fragmenty w jedną całość. Dodatkowo, od samego początku, musieliśmy zaakceptować wszystkie ustalenia organizatorów Watry, czyli sposób pracy z komendą, wymagania jakie postawiono przed nami do zrealizowania. Gdy robi się wędrówki nocą, trzeba też liczyć na szczególną odpowiedzialność ze strony uczestników. Każdy patrol, który się zgłaszał na trasę, musiał posiadać wymagane odblaski i latarki, z czego wszyscy się wywiązali. Oboźny trasy jest bardzo zadowolony, ponieważ wszyscy mieli odblaski i nie trzeba było nikomu pożyczać z puli przygotowanej przez organizatorów. Problemem okazały się mapy, ponieważ część patroli przyjechała bez map Gór Świętokrzyskich, ale temu też zaradziliśmy, bo pożyczyliśmy swoje  – mówił Ludwik Pisarski.

My i oni

Nie wszyscy przeszli całą trasę, ale wędrownicy to ludzie, którzy znają swoje ograniczenia

Czy uczestnicy stanęli na wysokości zadania również w 2013 roku? Jak mówi Ina Domider patrole były fantastyczne. Później, na zlocie, z wielkim zdziwieniem słuchaliśmy, że na innych trasach ludzie mieli jakieś pretensje. U nas takich sytuacji nie było. Nie jest to związane z tym, że trasa była idealna, bo jak wszyscy popełnialiśmy błędy, ale patrolowi traktowali nas jak zespół, z którym się współpracuje. Podobnie było w Górach Świętokrzyskich, o czym zapewnia Przemek Kubera. Często watrowi wyjadacze okazywali się być dużą pomocą dla nas. Ich uwagi i sugestie pozwalały nam elastycznie reagować na potrzeby uczestników, przez co atmosfera na trasie i zintegrowanie uczestników były bardzo dobre.

Czy „Północ” i „Czarne Historie” miały jakieś oczekiwania wobec wędrowników na swoich trasach? Ina Domider przyznaje, że przed rozpoczęciem trasy nikt się nad tym nie zastanawiał. Po czym dodaje, że może chodziło tylko o wędrowniczą postawę? Nie wszyscy przeszli całą trasę, ale wędrownicy to ludzie, którzy znają swoje ograniczenia i cieszymy się, że jeśli wiedzieli, że nie dadzą rady, nie szli na siłę – żebyśmy musieli ich transportować helikopterem. W podobnym tonie wypowiada się Przemek Kubera, który był zaskoczony dużą liczbą chętnych patroli na trasę i obecnością skautów ze Słowenii. Od wszystkich dostaliśmy wiele zrozumienia, wsparcia i miłych uśmiechów, a postawa uczestników była bardzo motywująca.

Wspólny punkt

Cechą wspólną tych dwóch różnych tras, które miały miejsce na różnych Watrach, jest obecność skautów z zagranicy. W 2013 roku było to czworo Francuzów, a w 2014 jedenastoosobowa grupa Słoweńców. Dla „Północy”, zaraz po spięciu budżetu, było to największe wyzwanie. Ina wspomina, że do historii drużyny przejdą wpadki językowe, które wynikały z przekręcania słów. Wspominamy to z dużym uśmiechem, jednak po Watrze duża część z nas wzięła się za swój angielski. Na trasie w Górach Świętokrzyskich patrol ze Słowenii dostał przydział do patrolu partnerskiego. To za ich sprawą czuli się na naszej trasie komfortowo. Nie chcieliśmy traktować ich w sposób wyjątkowy i mieli bawić się dokładnie tak, jak pozostałe patrole z Polski. Jak zaznacza komendant trasy: każde zadanie, aktywność czy choćby odprawa patrolowych była zrozumiała dla skautów ze Słowenii, do czego przyczynił się też patrol partnerski i komenda trasy bardzo dobrze posługująca się tym językiem. Poza tym udało nam się nauczyć kilku piosenek po słoweńsku, żeby wspólne ogniska nie były nudne i niezrozumiałe dla skautów.

Różnica

(…) warto czasami nawiązać do starych pomysłów, które były dobre i warto z nich czerpać również dziś

W 2014 roku było coś, co odróżniało dotychczasowe trasy na Wędrowniczych Watrach i nie było to tylko to, że wędrówka jednej z tras była w nocy. Tę różnicę robił dzień przeznaczony na służbę, ale „Czarne Historie” musiały się zmierzyć z problemem jakim była noc. Jak mówi Gaweł Bartosik: Na początku chcieliśmy razem ze społecznością lokalną coś zrobić, ale ponieważ była to trasa nocna, byłoby to trudne. Stąd pomysł na coś, co nie angażuje mieszkańców, czyli karmniki dla ptaków. Komendant trasy dodaje, że akcja robienia karmników i podrzucania ich do domostw pod osłoną nocy została wzięta z idei Głównej Kwatery z lat 60 XX wieku „niewidzialna ręka”. Przemek Kubera podkreśla, że akcja miała pomóc mieszkańcom miejscowości, w której przebywali harcerze i polegała na pracy przy żniwach, rąbaniu drewna i innych pracach gospodarczych, które wykonywano w ukryciu przed gospodarzami. Chcieliśmy do tego nawiązać i nie ukrywaliśmy, że to nie nasz pomysł, tylko z lat 60. Na moje pytanie, czy organizatorzy trasy nie obawiali się wepchnięcia harcerstwa w skansen, w lata 60. i PRL, Przemek odpowiedział przecząco. Sądzę, że nie ma się czego wstydzić i warto czasami nawiązać do starych pomysłów, które były dobre i warto z nich czerpać również dziś. Od razu Gaweł dopowiedział, że: Nie powinno to być źle odebrane, bo akcja miała pomóc lokalnej społeczności. Trzeba mieć dużo złej woli, żeby coś temu zarzucić.

Jeszcze raz?

Wyzwania, zwłaszcza te wymagające olbrzymiego wysiłku i zaangażowania bardzo jednoczą drużynę

Na pytanie, czy gdyby była taka możliwość, żeby jeszcze raz organizować trasę na Watrze obie ekipy organizatorów mówią jednym głosem. Ina odpowiada: Oczywiście! Dało nam to tyle niesamowitych doświadczeń i wiele przeżyć, że warto byłoby to przeżyć jeszcze raz. Wyzwania, zwłaszcza te wymagające olbrzymiego wysiłku i zaangażowania bardzo jednoczą drużynę. Dla nas Watra była też przełomowym momentem w drużynie. Byliśmy podzieleni na organizatorów trasy i patrol będący na innej trasie. Niestety był to duży błąd i drugi raz byśmy tego nie zrobili. Przez to doszło do kilku nieprzyjemnych sytuacji, ale w ostatecznym rozrachunku wynieśliśmy wiele dobrego. „Północ” jest teraz bardziej zżyta i zgrana. Gaweł Bartosik z „Czarnych Historii” ocenia to tak: Trasa się udała. Jest to wartościowe doświadczenie i nasza następna trasa będzie lepiej zrobiona. Jeżeli oczywiście ktoś kiedyś nam powierzy takie zadanie.

 

Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.