Nie czytaj!

Na Tropie Kultury / Dorota Wieluńska / 27.03.2013

„Nie czytam. Po co? Szybko się nudzę, już w drugim rozdziale ziewam, o ile do niego dotrwam…”. Tak mówi dziewczyna na studiach kultoroznawczych. Naród nie czyta – krzyczą fachowcy i zastanawiają się, skąd taki stan rzeczy. A czy nie lepiej byłoby zachęcać zamiast roztrząsać sprawę?

Dla mnie jest przerażające, że ludzie, z którymi studiuję, rocznie mają styczność może z dwiema książkami. W tym jedna z nich jest książką obowiązkową do przeczytania, jeśli ktoś chce zdać egzamin. Dla mnie to analfabetyzm, dobrowolne ogłupianie się. Nawet przy dobrych chęciach z dziewczyną, którą jakakolwiek książka nudzi, nie umiem znaleźć powodu ani tematu do rozmowy.

Według badań Biblioteki Narodowej „w 2010 roku do ani jednej książki nie zajrzało 56% Polaków”. Dla porównania w Czechach było to jedynie 17%.

Kto w naszym kraju czyta? Głównie ludzie z wykształceniem wyższym, mieszkańcy wielkich miast, młodzież do 19. roku życia oraz studenci (ach, dziękujmy komuś za lektury szkolne!), specjaliści oraz kierownicy, ludzie dobrze sytuowani oraz drobni przedsiębiorcy. A kto jest niestety w większości? Wszyscy z wykształceniem na poziomie podstawowym lub zawodowym, mieszkańcy wsi, emeryci, renciści, rolnicy, bezrobotni, ludzie ubodzy.

Ciekawostką jest jednak, że ani jednej książki w roku 2010 roku nie przeczytało jednak aż:

  • 25% osób z wykształceniem wyższym
  • 33% uczniów i studentów
  • 36% kierowników i specjalistów
  • 50% pracowników administracji i usług

Mnie w tej całej wyliczance nie dziwi ani podział według poziomu wykształcenia, ani wieku. Zastanawia mnie skąd się bierze podział na bogatych i biednych? Żeby czytać, nie trzeba kupować książek, biblioteki są bezpłatne…

Ale nie to chciałam roztrząsać. Prawdę mówiąc chyba nie chcę wnikać, czemu ludzie nie czytają – mogłabym się przerazić ogromem argumentów.  A co, gdyby któryś mnie przekonał… Wolałabym się skupić na tym, dlaczego warto czytać. A jeszcze bardziej – jak reklamować czytanie. Wiadomo, że dzisiejszy świat opiera się przede wszystkim na konsumpcji i reklamie. Telewizja jest najpopularniejszym medium na świecie. Internet co roku ma coraz więcej użytkowników. Dlaczego książek nie uznać za produkt, który można ładnie sprzedać?

Chciałam Wam przedstawić dość subiektywny wybór najciekawszych kampanii dotyczących czytelnictwa.

Czytanie się opłaca

Zamiast kija marchewka. Zamiast mówić, że coś jest złe, pokażmy światu, dlaczego warto coś robić. Takie założenie przyjęli twórcy kampanii „Czytanie się opłaca”.

 

Nie czytaj. Wystarczy, że inni czytają

Wiadomo nie od dziś, że ludzka dusza jest przekorna. Zakazany owoc zawsze smakuje nam najlepiej, za zamkniętymi drzwiami czają się najciekawsze skarby. Stąd też pomysł na całkiem przewrotną akcję. Kto studiuje w Warszawie – nie mógł jej przeoczyć. Krótki spot nagrany w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego był wspólnym projektem Bibliocreatio oraz BUW-u. Wzięli w nim udział ludzie o powszechnie znanych, szanowanych bądź popularnych nazwiskach: Andrzej Seweryn, Hubert Urbański, Joanna Brodzik, Michał Żebrowski, Dorota Welman… Ludzie kultury, dziennikarze, aktorzy.

Oparta na stereotypach oraz wymówkach tłumaczących nieczytanie kampania cieszy miłym dla oka obrazem, sympatyczną muzyką, ale przede wszystkim może szokować przekazem, gdyby nie jej ostatnie słowa. Została stworzona w ramach Światowego Dnia Książki. Wiecie, kiedy on jest?

Nie Czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!

Kampania uzyskała najwięcej głosów w pierwszym Plebiscycie Czytelników Portalu KampanieSpoleczne.pl. Została uznana najlepszą polską kampanię 2011 roku. Hasło dość przewrotne, dla niektórych wręcz kontrowersyjne w mediach – i to stało się prawdopodobnie powodem sukcesu kampanii. Znani twórcy oraz intelektualiści – Sylwia Chutnik, Kazimiera Szczuka, Paweł Althamer, Jacek Dehnel, członkowie Kapeli ze Wsi Warszawa – promowali akcję, której celem było przekonanie, że do stworzenia relacji między ludźmi niezbędna jest atrakcyjność intelektualna.

Swoje zdjęcie z książką w łóżku mógł przesłać każdy zainteresowany – zebrane fotografie złożyły się na wystawę. Kampania na swoim facebookowym fanpagu zebrała ponad 43 tysięcy fanów.

Nie ma nic bardziej sexy niż fajna osoba, w fajnym łóżku, z odpowiednią lekturą. Dlatego też chcemy pokazać książkę w nowej odsłonie – jako atrybut seksualny, decydujący o naszej atrakcyjności”  tłumaczą organizatorzy kampanii.

Miłośnicy książek, łączcie się!

Kampania zza oceanu i skierowana przede wszystkim do rodziców i dzieci. Ale kto z nas nie zna chociaż dwóch postaci, które przewijają się w krótkim filmie? Jeśli ktoś taki się znajdzie… Wstyd.

Muzykę do spotu stworzył zespół The Roots, a piosenkę zaśpiewali Chris Martin, John Legend, Jim James, Nate Ruess, Melanie Fiona, Consequence i jeszcze trochę. Kampania była emitowana w telewizji i w radiu, przygotowano również jej stronę internetową i fanpage na Facebooku, gdzie zebrała naprawdę wiele „lubiących to”.

Co z naszymi sąsiadami?

Nie tylko w Polsce mamy problem z czytaniem. Rosjanie od jakiegoś czasu też starają się u siebie walczyć z tym problemem. Dość… niecodzienna chyba kampania zadziała się z pomocą znanego w Rosji rapera, tzw. Fike. Wymyślono serię plakatów, nakręcono teledysk. Po obejrzeniu go takie nazwiska jak Dostojewski, Puszkin czy Gogol nie mogą dłużej kojarzyć się z nudą.

Książki tętnią życiem

Widziałam kilka naprawdę dobrych kampanii zachęcających do czytania. Każdy pomysł był trochę inny i dobrze, bo ludzie są różni i każdego może przekonać inny argument, by zacząć czytać. Ale dla mnie chyba najpiękniejszą akcją dotyczącą książek był film, tak to można nazwać, „Going West”.

Pochodząca z Nowej Zelandii animacja zachwyca – prostotą geniuszu, dokładnością wykonania, fabułą. Trwa dwie minuty – i przez tak krótki czas potrafi wzbudzić co najmniej trzy różne emocje. Zastanawialiście się kiedykolwiek, co dzieje się wewnątrz książki, kiedy ją zamykacie?

Zamieszczony w YouTube spot szybko stał się numerem jeden dla internautów. Zaledwie w dwa tygodnie obejrzało go ponad 300 tysięcy osób.

Do czytania nie można zmuszać, bo nie od dziś wiadomo, że przymus rodzi prędzej bunt, niż chęć do działania. Jeśli dotarliście do tego miejsca, to znaczy, że jesteście mniejszą lub większą, ale elitą naszego kraju – czytacie teksty dłuższe niż komunikaty na Facebooku. Jednym z moich tegorocznych postanowień jest liczenie stron książek, które w tym roku przeczytam. Mam nadzieję w grudniu móc się pochwalić dużą liczbą zer za pierwszą cyfrą, ale przed przecinkiem. A Wy? Ile książek od stycznia już przeczytaliście?