Nieważne, co robisz – ważne z kim

Monika Kubacka / 22.06.2015

W pracy instruktorskiej mierzymy się ze zjawiskiem „demotywacji” – zarówno my jesteśmy zdemotywowani, jak i nasi podopieczni. Brak naszej reakcji może wyrządzić wiele szkód.

Dziś sama jestem mądrzejsza, bo wiem, gdzie szukać lekarstwa. Teoretycznie żaden przełożony nie chce mieć współpracowników, którzy tracą chęć i zapał do pracy. Czyli takich, którzy z dnia na dzień po prostu przestają się angażować w projekt. Jednak są tacy przełożeni, którym wszystko jedno. I z przykrością stwierdzam, że mamy takich w organizacji…

Nie raz, nie dwa dostajemy zadania „z góry skazane na porażkę”. To znaczy jakie? Są to zadania, które wymagają od nas dużego nakładu pracy, a mamy z nich marną korzyść – pozornie. Mamy też takie projekty, których ramy zostały już stworzone i wymyślone, a Ty bierzesz je na siebie tylko dlatego, że wpisałeś je w próbę na stopień. Możesz też mieć projekty, które „wypada” zrobić, albo takie, które zlecił Ci przełożony.

Kiedy jesteśmy demotywowani?

Nikt nie lubi, gdy postępuje się z nim jak z narzędziem, przedmiotem potrzebnym tylko po to, by projekt okazał się sukcesem. Nie chcemy, by podchodzono do nas jak do laptopa, drukarki. Jesteśmy ludźmi. Mamy uczucia, poczucie wartości i potrzeby emocjonalne. Właśnie, to o potrzeby emocjonalne najbardziej chodzi. Każdemu pracuje się lepiej, gdy jest szanowany i doceniany. Nie doceniasz? Nie jesteś doceniany? Dopada Cię demot.

Jak zapobiegać? Jak leczyć?

Sztuka zwana wdzięcznością

Wśród czynników wymienianych jako demotywujące znajduje się niedocenianie. Członkowie różnych zespołów – w tym instruktorskich – podkreślają, że brakuje im „dobrego słowa od szefa zespołu”. Każdy angażuje się, daje z siebie tyle, ile może, więc ma potrzebę, by ktoś zauważył jego starania. I to jest normalna potrzeba emocjonalna.

Pamiętasz, kiedy nauczyłeś się jeździć na rowerze? Rodzice bili brawo, a Ty wiedziałeś, że osiągnęliście właśnie dokonałeś czegoś niemożliwego. Proste? Proste! Dorastamy, ale potrzeba nagradzania się nie zmienia. Wszyscy potrzebują „braw” od przełożonego.

Często w naszym mniemaniu wdzięczność to słabość. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że bywamy wdzięczni za mało i „po cichu” – tak, aby nikt nie zauważył. Niestety, często kończy się to tak, że nawet kiedy próbujesz okazać wdzięczność, to osoba, której chcesz podziękować, też tego nie widzi.

Prawdziwą sztuką jest okazanie wdzięczności tu i teraz! Nie po projekcie, nie przy okazji – tu i teraz. Wdzięczność jest miarą naszego człowieczeństwa. Sztuka bycia wdzięcznym to umiejętność cieszenia się z tego, z jakimi ludźmi możemy pracować. Nikt sam się nie poklepie po ramieniu, nie domyśli się, że jesteś wdzięczny. Nie, nie tak to działa. Musisz okazać wdzięczność. Może zbyt patetycznie brzmi słowo „wdzięczność”, ale pod nim kryje się zwykłe słowo dziękuję. Powiedz człowiekowi, który z Tobą pracował, że był dobry w tym, co zrobił.

Są tacy ludzie…

W każdym zadaniu stoją za Tobą ludzie. Najczęściej są to osoby z drużyny, zespołu lub po prostu wędrownicy lub instruktorzy, z którymi się przyjaźnisz. Możesz dostać najdziwniejsze zadanie, ale to właśnie ludzie nie pozwolą Ci ponieść przy jego realizacji porażki.

Masz ludzi – masz wszystko!

To ludzie, którzy tworzą z Tobą, a przede wszystkim wierzą w Ciebie, są najlepszym lekarstwem na demotywację. Wierzą w Ciebie, Twoje możliwości. Niby nic nie odkryłam, ale czy na pewno? Pięknie się czyta, jeszcze lepiej się o tym pisze – jednak czy dziękujesz ludziom za to, że po prostu są?

Siła zespołu sposobem na kryzys. Czerp siłę z zespołu – to działa.

Monika Kubacka - z wykształcenia specjalista do spraw marketingu politycznego i komunikacji medialnej. Kiedyś zastępowa, drużynowa, komendantka szczepu, szef zespołów instruktorskich, dziś zawodowo mówi o organizacji, będąc rzecznikiem prasowym Związku Harcerstwa Polskiego.