O prostownicy na obozie

Kasia Rożek / 05.05.2014

Kiedyś jedna z wędrowniczek zabrała na obóz prostownicę. Byliśmy w dobrze znanej nam bazie, gdzie wiedzieliśmy wszystko o każdym drzewie i oczywiście o każdym gniazdku z prądem. Wędrowniczka codziennie zostawiała urządzenie w budynku, gdzie znalazła kontakt. Pewnego dnia prostownica znikła.

Oficjalnie zabieranie tego typu sprzętu na obóz jest zupełnie bez sensu. Dlatego kadra postanowiła zrobić dowcip i schowała prostownicę  – ku chwale harcerskiego wychowania do życia w przyrodzie. Choć w całym procederze byłam jedynie obserwatorem, ta historia całkiem mnie bawiła, póki nie opowiedziałam jej przyjacielowi, zupełnie niezwiązanemu z harcerstwem.

– Co wam szkodziła ta prostownica? – zapytał ze zdziwieniem.

– No przecież można się bez niej obejść na obozie – próbowałam mu wytłumaczyć. – Dziewczyna jest w lesie przez dwa tygodnie. Będzie miała kręcone włosy, to jakaś zbrodnia?

– A dlaczego ona je prostuje?

– Bo się sobie bardziej podoba w prostych.

– Widzisz! – mówił mój przyjaciel. – Ona chce tylko być ładna. Zabraniacie harcerkom być ładnymi?

Nie bardzo umiałam wtedy odpowiedzieć na zarzut, myślałam, że mnie zupełnie nie zrozumiał. Leśne życie, naturalność… A po drugiej stronie barykady oskarżenie, że celowo robimy z naszych dziewczyn babochłopy w glanach. Dziś rozumiem mojego przyjaciela lepiej, jestem dużo bardziej przekonana do manifestowania kobiecości i delikatności wśród harcerek. Trzeba te cechy pielęgnować, pozwalać na piękno, zanim samo wyparuje od noszenia namiotów i rąbania drewna. Oczywiście w balerinach nikogo w bieszczadzkie błoto nie wysyłam, ale czemu nie zabrać sukienki na warsztaty odbywające się w szkole? Czemu nie założyć czegoś lekkiego, zwiewnego na wolny czas po długiej wędrówce w ciężkich butach?

Stawiamy w harcerstwie jedynie na piękno wewnętrzne i (też nie zawsze) na zachowanie higieny. W wygląd nie ingerujemy wcale, nie licząc sprawdzania, czy wszystkie guziki są przyszyte do munduru. Albo przesadzamy ze skromnością. Każemy ściągać kolczyki do munduru, broń Boże, żeby harcerki się malowały. Nieraz widziałam wędrowniczkę, która ze strachu przed drużynowym zdrapywała z paznokci kolorowy lakier, bo zaraz będzie apel, a przecież nie wolno…

Oczywiście, że bez prostownicy w lesie można się obyć. Ale gdyby tak bardzo zależało nam wtedy, na obozie, na dzikiej puszczy, mogliśmy przecież pojechać w sam jej środek. Zaszyć się kilometry od cywilizacji. Bez szansy na cień prądu.

A tak naturalnością stała się właśnie prostownica.

Kasia Rożek - absolwentka grafiki na UMK w Toruniu. Event manager w agencji reklamowej X5 Productions. Była szefowa Zespołu Harcerstwa Akademickiego, instruktorka Zespołu Wędrowniczego w Wydziale Wsparcia Metodycznego GK, znana głównie z pracy z akademikami oraz wędrownikami w Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej. Komendantka Wędrowniczej Watry 2012. Rysuje komiksy na blogu www.kasiarozek.pl.