Reporterzy bez fikcji

Archiwum / 16.04.2011

Wywiady Agnieszki Wójcińskiej z polskimi reporterami to lektura obowiązkowa dla każdego adepta dziennikarstwa. Nawet jeśli nie miałby się dowiedzieć z niej niczego, czego już wcześniej nie wiedział.

Lista rozmówców Wójcińskiej jest równie imponująca, co niepełna: Szejnert, Tochman, Szczygieł, Smoleński, Bikont, Szabłowski, Grochowska, Jagielski, Pietkiewicz, Hugo-Bader i jeszcze kilku innych… To robi wrażenie. Nie wyczerpuje jednak listy wszystkich, którzy w tej książce powinni się znaleźć. Ustalenie tej listy nie jest trudne, w końcu dobre reportaże publikują w Polsce trzy gazety: „Duży Format”, „Polityka” i „Tygodnik Powszechny”. Mnie najbardziej zabrakło rozmów z takimi autorami jak genialna Edyta Gietka czy równie doskonały Marcin Kołodziejczyk – autorzy, którzy na łamach Polityki za każdym razem dokonują reporterskich cudów. Oczywiście powody nieobecności tych autorów na łamach tej książki mogły być różne. Nie czas i miejsce by ich tu teraz dochodzić. Zwraca jednak uwagę fakt, że Wójcińska skupiła się przede wszystkim na środowisku „Gazety Wyborczej”. Z jednej strony słusznie, bo to ono jest dziś fundamentem polskiego reportażu. Z drugiej strony szkoda, że nieco odważniej nie wyjrzała poza te ramy.

Tak czy inaczej na premierę tej książki czekałem z niecierpliwością. Możliwości podpatrzenia warsztatu mistrzów nie mamy na co dzień zbyt wiele, więc każda taka okazja jest na wagę złota. Książka rozpoczyna się rozmową z Małgorzatą Szejnert i słusznie, bo jeśli jest ktoś, kogo dziś można nazwać królową reportażu – to jest to właśnie ona. Szczególnie cenne są uwagi Szejnert o roli szczegółu w tekście reporterskim oraz o tym, jak sobie radzić z chronologią w czasie prowadzenia narracji. Dla kogoś, kto reportaże tylko czyta, uwagi te nie są prawie w ogóle istotne. Dla kogoś, kto także próbuje je pisać – są one na wagę złota.

W kolejnych wywiadach reporterzy zdradzają oczywiście niektóre techniczne tajniki swojego zawodu, m.in. czy nagrywają, czy notują, jak się zachowują w czasie rozmowy, jak przełamują lody, jak dochodzą do najtrudniejszych pytań. Moim zdaniem jednak największą wartością i przesłaniem tej książki jest prawda dotycząca etycznych standardów pracy reportera wynikająca z tych rozmów. I zupełnie nie chodzi o „prawdę” rozumianą tu jako wierne oddanie szczegółów czy przytoczenie konkretnych słów. Nie chodzi o tę słynną już wysokość trawy, w jakiej brodził Kapuściński gdzieś w Afryce.

Niemal wszyscy reporterzy przyznają, że ich zawód jest w jakimś sensie nieetyczny. Przychodzą oto bowiem do domu kogoś, kto właśnie przeżył coś strasznego, i bez ogródek proszą go, by im o tym opowiedział. Chcą o tym napisać, dostaną za to pieniądze, a inni ludzie mają ten tekst przeczytać. Już sam ten fakt wydaje się moralnie dwuznaczny, nawet jeśli przyjąć, że dziennikarstwo to zawód misyjny. (A nie wszyscy rozmówcy Wójcińskiej się z takim postawieniem sprawy zgadzają). Do tej pierwszej dwuznaczności dochodzi kolejna. Włodzimierz Nowak w czasie jednego ze swoich spotkań autorskich mówił wprost: „Reportaż musi zaboleć”. I nie chodzi tu o czytelnika, ale właśnie o bohatera, który z reportażu dowie się o sobie czegoś nowego. W rozmowie z Wójcińską Włodzimierz Nowak mówi coś, co każdy reporter powinien mieć moim zdaniem wypisane na czole. Tak żeby każdy, kto z nim rozmawia, mógł to dokładnie zrozumieć:

Niezadowolenie wynika z tego, że „autoportret”, który nosimy w sobie, często różni się od naszego wewnętrznego obrazka, jaki widzi i szkicuje reporter. I trudno rozstrzygać, który portret jest prawdziwszy. Czasem myli się reporter, czasem nasz autoportret jest bardzo zafałszowany. Jako reporter mam prawo opisać historię tak jak ją widzę, tak jak ją zrozumiałem.

I trzecia rzecz: jak zachować ma się reporter po tym, gdy tekst został już opublikowany. Na jednym ze spotkań autorskich w czasie festiwalu „Warszawa Bez Fikcji” jeden z reporterów powiedział, że relacja z bohaterem jest trochę jak szybki romans. Załatwiamy jakąś wspólną sprawę, a potem kontakt między nami rozluźnia się. Kłopot jednak w tym, że nie wszyscy bohaterowie to rozumieją. Zresztą trudno się im dziwić, reportaże mogą diametralnie zmieniać ich życie. Reporter nie może jednak za to brać odpowiedzialności; może brać odpowiedzialność za słowa i zgodność faktów, które przedstawia, nie może jednak brać na siebie ciężaru przyszłych losów bohatera. Jeśli ten zgadza się rozmawiać z reporterem, bierze ten ciężar na siebie. Przecież zawsze może tej rozmowy odmówić. Mimo to świadomość tego jest niewygodna dla wielu reporterów, z którymi rozmawia Wójcińska. I właśnie dlatego mówią o zawodzie, który wykonują, że jest on nieetyczny. Warto tę książkę przeczytać choćby po to, by to uwikłanie i moralne dwuznaczności zrozumieć.