Rzeczy, których nie zapisaliśmy

Marcin Bednarski / 24.02.2019

Na zakończenie moich pozlotowych refleksji trochę wspomnień z mojej wędrowniczej przygody i zaproszenie na najlepszą imprezę zbliżającego się lata. Polecam przeczytać do końca.

Jako kadra programowa zostałem na zlocie ZHP dłużej niż uczestnicy. Miałem okazję posiedzieć trochę i popatrzeć na opuszczające miejsce zlotu kolumny harcerzy. Moją uwagę zwracały przy tej okazji proporce drużyn, piosenki, obrzędowe pożegnania. W bezładnym tłumie zobaczyłem kilka druhen, które miały na rękawie naszywki 111 CDH Grot, a wśród nich wypatrzyłem druhnę z gratanowym sznurem. Podbiegłem, aby zrównać się i zagadnąłe.

Druhna jest drużynową tej drużyny? – spytałem pukając w plakietkę.

-Tak.

-O… to chciałem tylko powiedzieć, że tak z 15 lat temu ja i moje środowisko jeździliśmy na wasze urodziny i trasy na Kozielu. Nawet byliśmy razem na obozie. Pozdrawiam, taka kapsuła czasu trochę, czy coś.

-Naprawdę? To bardzo fajnie!

 Pozdrowiliśmy się uśmiechami. Myślałem potem trochę o tym, że ta sytuacja była możliwa właściwie tylko dzięki naszej, dość rozwiniętej symbolice i obrzędowości, która – o rany – jest właściwie tylko zwyczajem.

Czego nie ma w harcerskim systemie wychowawczym, to nie istnieje?

W opisie metody skautowej są dwa elementy: nature i symbolic framework. W sumie nic dziwnego, ale warto zauważyć, że w naszych podstawach wychowawczych tych elementów nie ma. Używamy ich oczywiście i to nawet w taki sam sposób, jak to jest opisane w metodzie skautowej, gdzie symbolic framework ma służyć ułatwieniu uczenia się (odznaki, sprawności), a także rozwijać poczucie tożsamości, a nature ma stwarzać sytuacje wychowawcze i rozwijać relacje ze światem. Wszystko jak u nas, ale może nie zawsze widzimy wychowawcze aspekty tych elementów i dlatego nie nadajemy im odpowiedniej rangi?

Wędrówki, śpiewanie, symbolika

Biwakowanie w lesie stwarza nam okazje do przekraczania swoich ograniczeń

Czy możliwe jest harcerstwo bez wędrowania, życia na wolnym powietrzu, turystyki? Z pewnością nie w wydaniu wędrowniczym, bo przecież wędrownik zna radość trudnych zwycięstw, urok przyrody, piękno zdobywania samotnie niewydeptanych ścieżek. No to może poza nim? Teoretycznie tak. Tylko że według mnie: powinni tego zabronić! Harcerstwo nie powinno się obywać bez tego elementu od zucha do członka starszyzny. Życie w zgodzie z naturą, uprawianie aktywnej turystyki, spanie w namiotach, biwakowanie w lesie, to wszystko stwarza nam okazje do przekraczania swoich ograniczeń, do uczenia się wzajemnej pomocy, do realizowania ideałów Prawa Harcerskiego. Szczególnie kiedy stajemy się coraz starsi i wędrówka wiąże się także, z refleksyjną ciszą wśród ciszy lasu, skupieniem wobec wschodów czy zachodów słońca.

Czy możliwe jest harcerstwo bez wspólnego śpiewania? Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie. Śpiewanie  w drużynie było dla mnie czymś tak naturalnym, jak oddychanie. Śpiewaliśmy przy obieraniu ziemniaków, przy chodzeniu, w pociągach. Kiedy byłem drużynowym 56 WDW Nieprzemakalni wymyśliliśmy, żeby tym śpiewaniem robić coś bardziej świadomie. Nie czekać na jakieś nowe rajdowe szlagiery, które przejmiemy od innych drużyn. Wybieraliśmy i katowaliśmy takie piosenki, które niosły ze sobą przesłanie potrzebne dla naszych wędrowników. W ten sposób zaczęliśmy śpiewać Nie dzieli nas nic, nieistniejącego już dziś zespołu Triquetra, a także Pieśń XXIX – tekst Harasymowicza, który śpiewa Dom o Zielonych Progach. Wciąż pragnę spopularyzować, moim zdaniem idealną dla wędrowników piosenkę Dusza w podróży z ostatniej płyty Izraela (gdyby ktoś chciał, akordy są w książeczce do płyty).

Czy możliwe jest harcerstwo bez obrzędowości? Bez tej fabularnej, stosowanej jako haczyk pewnie tak, ale bez naszych plakietek drużyn, chust środowisk, zwyczajów dotyczących ognia, pożegnania w kręgu? Wydaje mi się, że rezygnacja z tych elementów, pozbawiłaby nas dobrego i silnego nośnika różnych wartości. Elementów, które nierzadko są najlepszym łącznikiem pokoleń. Na Wędrowniczej Watrze w 2006 roku z ciekawością słuchałem zachwytów pewnego Holendra, który wtedy wyglądał na tak samo starego, jak ja teraz, nad obrzędowym rozpaleniem Watry z polana przywiezionego z poprzedniego roku. Mówił wtedy, że oni odeszli od takich zwyczajów i teraz dopiero widzi, że wraz z tym coś stracili.

Najlepsza impreza zbliżającego się lata

Życie drużyny to nie tylko to, co mamy zapisane w jakichś dokumentach

To będzie oczywiście obóz wędrowny waszej drużyny. Jednak na zakończenie tego cyklu tekstów, który sprowokowały sytuacje ze zlotu ZHP, chcę zaprosić wszystkich czytelników na Obóz Drużynowych, który odbędzie się w ramach Zlotu Kadry w sierpniu 2019 roku. Będę komendantem tego obozu. Chcę poprzez niego pokazać, że życie drużyny to właśnie nie tylko to, co mamy zapisane w jakichś dokumentach, a program drużyny to nie tylko udział w imprezach i zbiórki o zainteresowaniach czy modnych tematach. Wszystko, co robi drużyna, jest jej programem.

Wędrownikom to chyba najłatwiej zrozumieć. Kiedy rozbijamy namioty, stawiamy obóz, gotujemy wspólnie jedzenie, organizujemy coś dla innych w ramach służby – to wszystko nas zmienia, to wszystko buduje między nami więź, jest drogą naszego osobistego rozwoju. Jeżeli nie wierzysz, że to możliwe, przyjedź się przekonać, a jeżeli wiesz, że tak jest, przyjedź, żeby ożywić wspomnienia swojego dzieciństwa.

Więcej informacji o Obozie Drużynowych oraz Zlocie Kadry znajdziesz na stronie Zlotu Kadry.

Mam nadzieję, że się spotkamy!

 

Przeczytaj też:

Inne felietony Marcina Bednarskiego:

Marcin Bednarski - od zawsze instruktor Hufca Warszawa-Żoliborz. Kiedyś: Drużynowy, szczepowy, namiestnik. Teraz w KSI i zespołach GK. Mam trzy miłości i pasje: rodzinę, edukację oraz wychowanie. Chwilowo na saksach w branży eventowej i IT. Lubię gry, fantastykę i nauki ścisłe.