Wyjedź w świat

Wyjdź w Świat / redakcja Na Tropie / 31.12.2017

Koniec roku to tradycyjny czas podsumowań i planów na przyszłość. My, w redakcji skupiliśmy się na podsumowaniu wyjazdów. Tych bliskich – po Polsce i tych dalekich – zagranicznych. Wszędzie jest coś do odkrycia.

Maciej Pietrzczyk – Rio de Janeiro, stan Parana, Brazylia

Podróż do Brazylii, chociaż krótka, była bardzo wyczekiwana. Jakby ktoś się zastanawiał, to od razu powiem, że warto przeznaczyć większe oszczędności z kilku miesięcy na 2 czy 3 tygodnie w tych okolicach. Nawet nie chodzi tu o samą naturę, która jest bardzo zróżnicowana w zależności od szerokości geograficznej, ale o to, że Ameryka Południowa to coś, co dla każdego Europejczyka może być zaskakujące.

Tamtejsze społeczeństwa to prawdziwe hybrydy. Podczas jednego z obiadów (trafiło nam się na wyjeździe brazylijskie święto narodowe) spędziliśmy sporo czasu w szerszym gronie Brazylijczyków. No właśnie – Brazylijczyków – korzenie polsko-włoskie mieszały się z indiańskimi oraz japońskimi, tuż obok siedział chłopak, którego rodzina od trzech pokoleń mieszka w Brazylii jest w większości Łotyszami. Czyjaś żona mówi po ukraińsku, ktoś opowiada o odwiedzaniu rodziny w USA czy Korei. Następnego dnia mamy wybrać się na Oktoberfest, który jest organizowany przez ludność o pochodzeniu niemieckim.

pixabay.com

pixabay.com

Nasi gospodarze zapytani o rasizm w Brazylii, zwracają uwagę na słabe szkolnictwo publiczne jako przyczynę sporego udziału czarnoskórych wśród słabiej zarabiających. A tych też jest sporo i w większości są to potomkowie niewolników (w Brazylii oficjalnie niewolnictwo zniesiono w 1888 roku).

Generalnie ludzie się lubią i dużo uśmiechają, rozmawiają ze sobą na ulicy. Nie jedzą dużo owoców, kochają mięso, kuchnia nie należy do jakiejś ambitnej. Utopijny charakter społeczeństwa i wizję powszechnej otwartości, luzu oraz troski o innych psuje widok drutu kolczastego. Na praktycznie każdym płocie.

Justyna Sankowska – Neapol, Bari, Włochy

Kierunek Włochy, precyzyjniej – samo południe. Co najlepiej znane jest z włoskich krajobrazów? Najpopularniejsze miasta to oczywiście Rzym, Florencja, Wenecja, ale to nie tam ukryty jest włoski temperament. Według mnie w celu eksploracji najlepiej udać się w stronę obcasa i czubka buta. W zeszłe wakacje udało mi się odwiedzić Neapol, stolicę regiony Kampania, w którym aż ciężko nie zauważyć chaotyczności, szaleństwa, kolorów i przywiązania do tradycji życia po sąsiedzku.

Wchodząc w wąskie uliczki, gdzie nie prowadzi żaden przewodnik, możemy zobaczyć, jak toczy się codzienność. Miasto przepełnione skuterami, których kierowcy są królami ulic. Wąskie przestrzenie, mnóstwo kościołów i niestety harmider wraz z brudem. Chociaż Neapol jest coraz bardziej znany i obierany za cel włoskich podróży, to jak na moje oko – jeszcze mało w nim europejskich standardów.

 

Wikimedia Commons CC BY-SA 2.0

Wikimedia Commons CC BY-SA 2.0

Co więcej, stolica Kampanii jest bardzo dobrym miejscem wypadowym. Stamtąd możecie udać się do Pompei (polecam w godzinach popołudniowych), wspiąć na Wezuwiusza czy wypłynąć w rejs z przerwą na zwiedzanie jednej z okolicznych wysp.

Przemieszczając się z zachodniej części Włoszech, docieram na wschód. Zatrzymuję się w Bari, miasteczku nadmorskim, które w głównej mierze składa się z portu, zamku i ścisłego centrum. Tam jest czyściej i spokojniej niż w Neapolu. Mieszkańcy Bari wiodą swawolne życie. W dzień każdy jest zajęty pracą, wieczorem natomiast wszyscy wychodzą z domów, aby spędzić czas z najbliższymi. Rodziny zamieszkałe tam, wyciągają stołki, parzą herbatę i do zmroku rozmawiają z sąsiadami siedząc przed domem o białych ścianach. Młodzież natomiast wychodzi na miasto. W Bari popularne jest spotykanie się nie w restauracjach a na skwerach, które otoczone są różnymi knajpami serwującymi również dania na wynos. Tam, wśród hałasów młodzieńczych rozmów można poczuć się jak jeden z nich – Włochów, nie tylko turysta.

Bardzo zachęcam was do wyruszenia na odkrycie południowych Włoszech. Są bardziej impulsywne i pozwalają doświadczyć włoskich zwyczajów. Więc jeśli lubisz poznawać kulturę kraju do którego się wybierasz na pewno musisz pojechać w dół włoskiego buta.

Tomasz Detlaf – Tuchola, Polska

W tym roku podczas wakacji zdecydowałem się na poważne potraktowanie frazy cudze chwalicie, swego nie znacie i wybrałem się w podróż po ziemiach północnej części dawnego zaboru pruskiego, w której sam mieszkam.

 

Wikimedia Commons CC BY 3.0

Wikimedia Commons CC BY 3.0

Szczególnie zapamiętałem wizytę w Tucholi, dawnym mieście królewskim, które obecnie zamieszkuje niespełna 14 tysięcy mieszkańców. Małe miasto, w którym nie dostrzegłem ruchliwego życia i gwaru, ale żywą na wiele sposobów historię. Dawnych murów miejskich już nie ma, ale granica którą one wyznaczały jest nadal zaznaczona w wyraźny, ale idealnie wkomponowujący się w architekturę miasta sposób. Tam, gdzie jest stare miasto, chodniki są stworzone z kostki imitującej typowy pruski budulec – czerwoną cegłę. W pewnym momencie odchodząc od rynku, orientujemy się, że chodniki stały się szare i stara Tuchola jest już za naszymi plecami. Dla mnie, jako dla entuzjasty pruskiej architektury, takie rozwiązanie, jak i zachowany w dobrym stanie stary dworzec, są świadectwami tego, jak to skromne miasto potrafi pamiętać o swojej historii. O tym samym przekonuje mnie jeszcze cmentarz, na którym są groby żołnierzy z lat 1914-1922; poległych w czasie I wojny światowej oraz zmarłych jeńców wojennych z Armii Czerwonej podczas wojny polsko-bolszewickiej.

Samo dbanie o zabytki nie wystarcza, pamięć musi być żywa, aby przetrwała. I tym co najmocniej zapamiętałem jest kontakt z żywym człowiekiem opowiadającym o historii swojego miasta. Nie był to jednak żaden badacz, nauczyciel, czy student historii – pasjonata, a emeryt, dawny kierowca, który pokochał swoje miasto i poświęcił swój wolny czas na poznawanie jego historii. Całkiem przypadkiem spotkałem go, oglądając pomnik św. Małgorzaty, patronki miasta. Zauważył on, że jestem nim zainteresowany. Zainicjował rozmowę, w której przedstawił mi historię miasta poczynając od legendy o bohaterce pomnika. Nie był to dobrze poprowadzony wykład ani odnosząca się do podręcznikowej historii narracja pozwalająca umieścić dzieje miasta w dziejach Polski. Ale była to opowieść człowieka, który widząc kogoś zainteresowanego, postanowił w dobrej wierze podzielić się wiedzą, którą udało mu się zdobyć. Instytucjonalna troska o dziedzictwo jest bardzo ważna, ale w dopiero bezpośrednim kontakcie z człowiekiem historia, szczególnie lokalna, nabiera nieznanych nam ze szkolnych podręczników emocji, które łączą ludzi i pozwalają przeszłości odżywać.

Wojciech Sidorowicz – Tbilisi, Gruzja

Gruzja to kraj zaskakujący pod każdym względem. Mnie urzekła swoimi widokami i gościnnością. Chociaż pierwsze, co rzuca się w oczy, to wszechobecny chaos, najbardziej pod względem komunikacyjnym. Każdy przyjezdny ma wrażenie, że za chwilę wpadnie pod samochód.

 

pixabay.com

pixabay.com

Odwiedzenie Gruzji było niesamowitą przygodą. Przez kilka dni wraz z innymi instruktorami szkoliliśmy gruzińskich skautów, a po pracy zwiedzaliśmy wszelkie zakamarki Tbilisi. Najlepiej wspominam jedzenie i kilka kilogramów nadprogramowego bagażu przywiezione do Polski. Chaczapuri, khinkali, chaczapuri, khinkali, chaczapuri

Ostatniego dnia pobytu wyjechaliśmy w góry. Tak niesamowitych widoków nie widziałem chyba nigdy. Offroad kilkudziesięcioletnim samochodem terenowym z prawdziwym gruzińskim góralem, ośnieżone szczyty i spokojne życie u stóp welotysięczników. W trakcie tej wycieczki mnie przypadł zaszczyt prowadzenia samochodu. To dopiero był wyczyn! W jednej chwili, żeby przeżyć, trzeba było zapomnieć o polskich przepisach i dostosować się do zasad (albo raczej do ich braku) panujących na ulicy. Wiecie, że tam nie obowiązują przeglądy rejestracyjne? Podobno tak walczono z korupcją. Dzięki temu na drodze można minąć wyjątkowe zabytki motoryzacji. Jeśli ktoś chce totalnie oderwać się od rzeczywistości to Gruzja jest do tego bardzo dobrym miejscem.

redakcja Na Tropie - Maciej Pietrzczyk, Justyna Sankowska, Tomasz Detlaf, Wojciech Sidorowicz