XXXVI Zjazd dla opornych

Archiwum / 05.09.2009

Już w grudniu odbędzie się XXXVI Zjazd ZHP. Jeśli nie macie o nim pojęcia, a chcielibyście wiedzieć, o co chodzi – przeczytajcie poniższy tekst. Dowiedzie się, po co jest organizowany i czego dotyczą toczące się obecnie w związku dyskusje.

 

 

Co to jest?

Zjazd ZHP to najwyższa władza w naszym stowarzyszeniu. Składa się z delegatów wybieranych w rejonach wyborczych. Zazwyczaj wygląda to tak, że zbiórka wyborcza kilku hufców deleguje parę osób wybranych przez głosowanie. W tym roku był to jeden delegat na pięciuset członków. To właśnie tacy delegaci, poprzez uchwalenie strategii rozwoju, decydują o tym, w jakich kierunkach powinien rozwijać się Związek. Ci sami delegaci wybierają też wszystkie najważniejsze władze ZHP, w tym Radę Naczelną i Główną Kwaterę. Również od Zjazdu zależy, czy i jak zmieniony ma być statut. W teorii – demokratyczna sielanka. Praktyka, jak to ze wszystkimi „ustrojami”, nie wypada już tak dobrze. Ale skupmy się na faktach.

Po co ten zjazd?

Najważniejszym zadaniem XXXVI Zjazdu, poza uchwaleniem strategii rozwoju, ma być wybranie nowego statutu. Kto widział, ten statut wie, że Zjazd w ciągu kilku dni nie jest w stanie przygotować takiego dokumentu. Dlatego zadanie to zostało zlecone Radzie Naczelnej, która wydaje się być najlepszym organem do takich spraw. Członkowie Rady zakasali rękawy i wypracowali projekt. Okazało się jednak, że są chyba jedynym ciałem, któremu on w pełni odpowiada. Zarówno Główna Kwatera, jak i Centralna Komisja Rewizyjna były tak zdruzgotane tym, co w nim zobaczyły, że apelują o zaprzestanie prac nad tym dokumentem. Kilka chorągwi w swoich oficjalnych stanowiskach umieszczonych w Internecie (statut.zhp.pl) wyraziło podobną opinię. Niektóre zrobiły to w sposób budzący wątpliwości co do tego, czy projekt statutu w ogóle przeczytały. W innych mieli pewne problemy w posługiwaniu się językiem polskim. Ale i tak zachowali się lepiej, podając na piśmie swoje rozważania, bo są i takie regiony, z których Rada Naczelna nie otrzymała żadnych informacji. Dlaczego? Może nie obchodzi ich, w jakim kształcie statut zostanie uchwalony. A kilka propozycji w nim zawartych było rewolucyjnych.

Co jest w projekcie statutu Rady Naczelnej?

Po jego przeczytaniu trochę żałowałem, że zmian nie ma więcej. Miałem nadzieję na to, że wszystko zostanie wywrócone do góry nogami. Dzisiaj wiem, że w tej chwili na rewolucję nie ma szans. Nawet te zmiany, które pojawiły się w projekcie, budzą tak duże kontrowersje, że ludzie gotowi są bawić się w Rejtana. Dlaczego tak się dzieje? Według Rady Naczelnej (w skrócie RN) racji bytu nie mają ani Centralna Komisja Rewizyjna, ani Chorągwiane Komisje Rewizyjne. Część ich zadań spokojnie mogłaby przejąć RN, a pozostałą część przekazać Radom Chorągwi. Główna Kwatera (GK) miałaby być wybierana również przez RN i pracować dopóty, dopóki dobrze spełniałaby swoje obowiązki. Przy pojawiających się problemach zmieniano by GK lub poszczególnych jej członków bez potrzeby pracochłonnego i kosztownego zwoływania Zjazdy Nadzwyczajnego, jak miało to miejsce dwa lata temu. Analogicznie miałoby to działać na poziomie chorągwi z Komendą Chorągwi i Radą Chorągwi – co dla CKR i GK jest równoznaczne ze zniszczeniem idei demokracji. Jest jednak mnóstwo dynamicznie rozwijających się organizacji skautowych, które działają w ten sposób. Faktem jest, że Rada Naczelna poświęciła niewystarczająco czasu na konsultacje swoich pomysłów i nie przedstawiła założeń, jakimi się kierowała, proponując swoje rozwiązania. Niektórzy może słusznie boją się, że kompetencje jednej rady staną się zbyt wielkie i decydować będzie ona o zbyt wielu sprawach. Problemem jest również sposób wyboru RN, która według jednego z pomysłów miałaby być dobierana przez Rady Chorągwi. To dosyć spore oddalenie władzy od członków organizacji i znaczące obniżenie kompetencji zjazdu.

Rada Naczelna w swoim projekcie ustaliła również, kto ma czynne prawo wyborcze. Dotychczas byli to wszyscy posiadający funkcję instruktorską mianowani rozkazem przez komendanta hufca. W projekcie są to wyłącznie instruktorzy, co odbiera ogromnej (jak dużej – nikt to końca nie wie) rzeszy drużynowych prawo do wyboru Komendy Hufca i delegatów na zjazd. Tu nie ma dobrego rozwiązania. Z jednej strony drużynowi powinni być instruktorami, z drugiej – czasem sytuacja jest taka, że im się to z różnych względów nie udaje. Trudno stwierdzić, czy taki zapis statutu zmotywuje ich do zdobycia stopnia. Proponowanym rozwiązaniem jest danie dwuletniego czasu przejściowego na złożenie zobowiązania instruktorskiego. Na osiągnięcie celu, jakim jest to, że każdy drużynowy jest co najmniej przewodnikiem, potrzeba jednak raczej głębokiej reformy stopni instruktorskich i systemu kształcenia, a nie zmian w statucie. W tym miejscu pojawia się również pytanie, kto powinien móc wybierać władze. Czy tylko drużynowi? A może wszyscy, których komendant mianował rozkazem, jak pełnomocnik do spraw sprzątania kuchni w bazie? Szkoda, że tak niewiele się zmieniło, bo pomysłów na zdynamizowanie wyborów było kilka. Najsensowniejsze wydawało się być dodatkowe nadanie prawa do głosowania przybocznym dużych drużyn, ale dyskutowano również o tym, że każdy wędrownik powinien mieć taką możliwość.

Projekt statutu proponuje też szereg usprawnień. Na przykład czy słyszeliście kiedyś o tym, by hufcowy sąd harcerski miał dużo pracy? Ja nie i chyba członkowie RN też nie, więc zdecydowali się pozbyć tego ciała, a jego kompetencje przenieść na sąd chorągwiany. Pojawił się również inny projekt statutu przygotowany przez Krąg Płaskiego Węzła, jednak miejscami dziwny opór co do członków KPW jest tak duży, że szanse na jego uchwalenie są jeszcze mniejsze niż tego Rady Naczelnej.

Co dalej?

W dniach 3–6 grudnia w Warszawie obradować będzie Zjazd. Dwieście kilka osób zadecyduje, czy w ogóle nowy statut zostanie wybrany, czy może prace nad nim rozpoczną się na nowo. Wysoce prawdopodobna jest opcja zawieszenia prac nad statutem w celu przedyskutowania jego zapisu we wszystkich środowiskach. W takim wypadku wybrany zostanie termin Zjazdu Nadzwyczajnego, za rok lub dwa, na którym omawiany będzie tylko statut. Tak czy inaczej delegaci wybiorą władze, do których na chwilę obecną nikt nie kandyduje. W styczniowym „Na Tropie” na pewno znajdziecie obszerną relację z tego, co i jak na XXXVI Zjeździe się działo.
 

Andrzej Walusiak