Zawód wolnych ludzi

Na Tropie Kultury / Filip Springer  / 24.06.2009

Robisz zdjęcia? Wydaje ci się, że są dobre? Marzy ci się przyszłość z aparatem w dłoni? Droga do zostania zawodowym fotografem nie jest ani łatwa, ani przyjemna. Warto jednak podjąć wysiłek.

Kilka  razy chciano mnie pobić, raz się udało

W ciągu ostatniego roku fotografowałem: pozostałości wojny domowej w Irlandii Północnej, emigrantów zarobkowych w Dublinie, rybaków podlodowych na Suwalszczyźnie, rumuńską Deltę Dunaju, protesty ekologów w odkrywkowej kopalni węgla brunatnego we wschodniej Wielkopolsce, poranek w Kiszyniowie – stolicy Mołdawii oraz zmierzch w Warnie – we wschodniej Bułgarii, brałem udział w magicznej wręcz próbie teatru głuchych w Łodzi oraz przejechałem na rowerze maraton podążając z aparatem za najbardziej doświadczonym w Polsce niewidomym maratończykiem. Latałem motolotnią z mistrzem Polski w akrobacjach, pływałem kutrem rybackim, wypadłem z jadącego górskimi serpentynami samochodu. Kilka  razy chciano mnie pobić, raz się udało.

Siedem lat temu w ciągu jednego roku fotografowałem: psie kupy, dziury w poznańskich ulicach, przekrzywiony znak drogowy, festyn osiedlowy, roztopione batony, błoto na ulicach miasta, dziury w płocie, człowieka który wyhodował ziemniaka w kształcie serca, człowieka który znalazł gigantycznego borowika, panią której zalało mieszkanie bo pijany sąsiad nie dokręcił kaloryferów. Zrobiłem też cykl „najładniejsze billboardy Poznania”. W tym czasie rachunek za moją komórkę płacili rodzice bo na nic nie było mnie stać.

Wyliczam to wszystko tylko dlatego by pokazać, że każdy, kto zamierza swoją przyszłość związać z zawodem fotografa prasowego, musi przygotować się na ciężki start.

Jak więc zacząć?

Wielkiej kasy raczej się nie dorobicie, są łatwiejsze i przyjemniejsze sposoby na jej zarobienie

Przygoda z fotografią dla większości osób zaczyna się od pierwszych zdjęć robionych dziś masowo aparatami cyfrowymi. Przychodzi taki dzień, że przeglądając fotografie z biwaku, spaceru po mieście czy imprezy rodzinnej dochodzimy do wniosku, że po pierwsze te zdjęcia są całkiem fajne, po drugie dobrze czujemy się z aparatem w dłoni, po trzecie – z wypiekami na twarzy oglądamy dobre fotografie w prasie czy internecie. Myślimy więc sobie – a gdyby tak zostać fotografem i z tego żyć?
Myśl cenna, ale to jeszcze nie powód by wkraczać na krętą ścieżkę.
Jak na wędrowników przystało musimy zadać sobie bowiem jedno fundamentalne pytanie: PO CO? Po co chcemy być fotografami? Czy dla pieniędzy? Tu jeśli odpowiedź jest twierdząca, od razu zawracajcie z tej drogi – wielkiej kasy raczej się nie dorobicie, są łatwiejsze i przyjemniejsze sposoby na jej zarobienie (mówimy oczywiście o sposobach legalnych).

Może więc dla sławy? Dla image fotografa, który wykreowali nie tylko sami fotografowie, ale też na przykład Hollywood – Rockoff w Polach Śmierci, bohaterowie Alei Snajperów, Pod Ostrzałem, Powiększenia. Niezależni, wolni, utalentowani, zawsze w centrum wydarzeń, ryzykujący życiem by zdobyć TO zdjęcie. Pobudki by stać się jednym z nich są musicie przyznać dość próżne, nie warto się więc nimi zajmować.

A zatem chcecie być fotografami dla PRAWDY. Fotoreporter to przecież też dziennikarz. Dociera na miejsce wydarzenia i za pomocą aparatu opowiada to, co się tam dzieje. Dzięki niemu ludzie wiedzą więcej! To kłamstwo – bo fotografowie to najwięksi kłamcy wśród dziennikarzy – pokazują tylko to, co chcą pokazać (często nieświadomie), wybierają z rzeczywistości najładniej prezentujące się obrazki i wciskają je ludziom jako kit imitujący prawdziwą informację.

Jedyną prawdziwą odpowiedzią na pytanie „dlaczego chcę zostać fotografem?” musi być więc odpowiedź: „bo mam coś ważnego do powiedzenia i nikt jeszcze nie powiedział tego tak jak ja”. To, co konkretnie macie do opowiedzenia światu za pomocą swoich zdjęć, będzie się zmieniało latami. Nie  martwcie się tym zbytnio.

Doświadczaj – fotografuj

Dostępność aparatów cyfrowych sprawia, że niemal każdy jest dziś fotografem, i każdy chciałby swoje zdjęcia publikować. Jest to możliwe w internecie, pieniędzy jednak z tego nie będzie, przynajmniej na początku. Warto jednak posiadać swoją stronę internetową lub choćby profil na serwisie takim jak Flickr by rozpocząć swoją przygodę z fotografią.

Wszystko co na nas wpływa, co nas porusza i wzrusza jest tematem warsztatowym dla początkującego fotoreportera

Ładne zdjęcia robi dziś wielu. Dlatego ładnymi fotografiami do świata mediów się nie przebijemy. O wiele istotniejszy jest temat tych zdjęć oraz to czy układają się one we wspólną całość. Nie fotografujmy tego, co zostało już na miliony sposobów sfotografowane. Zachody słońca, widoczki gór, pól i mórz traktujmy jako pamiątkę z wakacji a nie element naszego fotograficznego rozwoju. Chcąc się rozwijać, fotografujmy to, co unikalne – nie trzeba daleko szukać, wystarczy zacząć od siebie, swoich bliskich, ich emocje, wydarzenia w ich i swoim życiu, nastroje, klimaty, radości i rozczarowania. Twórzmy fotograficzny dziennik naszego życia, wszystko co na nas wpływa, co nas porusza i wzrusza jest tematem warsztatowym dla początkującego fotoreportera. W przyszłości będzie musiał zmierzyć się z takimi tematami w swojej pracy.

Alex Majoli, członek prestiżowej agencji Magnum mówił w czasie odbywających się wiosną w Warszawie warsztatów: „Czasy, gdy wszyscy myśleli że fotografia pokazuje obiektywną prawdę już dawno minęły. Teraz jedyną szansą tego medium jest uznanie go za rodzaj doświadczenia. Za pomocą fotografii doświadczamy i opowiadamy o tym innym”.

Doświadczajcie więc. Do bólu, do łez, do wybuchu śmiechu.

Mam pudełko pełne zdjęć…

Wyślij swoje fotografie do pism młodzieżowych, magazynów i portali studenckich, lokalnych dzienników i tygodników

…i co mam z nim zrobić? Pokaż te zdjęcia w Internecie, znajomym, rodzinie. Zapytaj co o nich myślą. Masz znajomego fotografa lub pasjonata fotografii? Porozmawiaj z nim, weź udział w warsztatach, na których specjalista omówi Twoje zdjęcia. Dopiero po takiej wnikliwej konsultacji i selekcji wyślij zdjęcia do redakcji w Twoim mieście. Nie wysyłaj ich do wielkich dzienników i tygodników, prawdopodobieństwo, że ktoś je obejrzy jest bliskie zeru. Masz naście lat? Wyślij swoje fotografie do pism młodzieżowych, magazynów i portali studenckich, lokalnych dzienników i tygodników. Zaproponuj współpracę, napisz, że chcesz się uczyć i zbierać doświadczenia. Po tygodniu napisz do nich jeszcze raz, grzecznie poproś o odpowiedź. Po następnym miesiącu zrób to raz jeszcze. Z tymi, którzy nie odpowiedzą nie warto rozmawiać – nie będą szanować Twojej pracy. Ci którzy odpisali mogą Ci pomóc. Rozpocznij współpracę. Jeśli odmówili wszyscy to znak, że wysłałeś zdjęcia za wcześnie, musisz jeszcze popracować i się douczyć.

Oczywiście jednym z rozwiązań jest pójście do szkoły wyższej o profilu fotograficznym. Ostatnio w Polsce rozpoczęło działanie kilka takich jednostek. Najbardziej utytułowanych wykładowców ma Akadamia Fotografii (Kraków, Warszawa, Poznań). Studiowanie tam nie daje jednak żadnych formalnych dokumentów – nie ma tam możliwości zrobienia licencjatu czy zdobycia tytułu magistra. To ryzykowny wariant – naukę w takiej szkole powinniśmy traktować więc uzupełniająco względem edukacji na „normalnych studiach”.

To ważne również dlatego, że aby być dobry fotografem trzeba mieć rozeznanie w świecie. Nie wystarczy robić dobre zdjęcia – trzeba wiedzieć w którą stronę skierować aparat, dokąd pojechać, trzeba umieć zrozumieć istotę fotografowanego problemu. Jeden z najbardziej uznanych fotografów na świecie – Sebastiao Salgado – jest z wykształcenia doktorem nauk ekonomicznych. To między innymi dzięki temu jego zdjęcia to wręcz arcydzieła ujęcia problemu rozwoju świata. Nad projektem Genesis pracuje Salgado od kilkunastu lat.

Opowiem Ci Twoją historię

Opowiadajcie od ogółu do szczegółu, nie powtarzajcie ujęć, bądźcie surowi względem swoich prac

Co zrobić, by nasze portfolio zostało przyjęte w redakcji? Przede wszystkim uniknąć należy błędu, który popełnia większość osób aplikujących o współpracę z pismami i portalami. Nie wysyłajcie pojedynczych zdjęć! Fotografia to opowiadanie historii i tylko doświadczeni fotografowie potrafią je opowiadać za pomocą jednej fotografii. Pracujcie nad zestawami – gdy idziecie fotografować juwenalia nie szukajcie pojedynczych zdjęć, zróbcie cykl o pijanych studentach albo zdegustowanych ich zachowaniem przechodniach. Niech na taki zestaw składa się 6-10 fotografii – każda z nich musi pasować pod względem kolorystyki i formy do kolejnej, ale też każda musi opowiadać troszeczkę inny kawałek naszej historii. Opowiadajcie od ogółu do szczegółu, nie powtarzajcie ujęć, bądźcie surowi względem swoich prac. Oglądając każdą z nich odpowiedzcie sobie na pytanie czy to zdjęcie wyraża dokładnie to co czułem, widziałem i słyszałem w tym miejscu, czy to zdjęcie jest odbiciem mojego doświadczenia w tym miejscu? Jeśli ta odpowiedź jest negatywna odłóżcie tą fotografię na bok. W ten sposób Wasze zestawy będą „prawdziwe” (w tym rozumieniu że oddadzą prawdę o Was w tym konkretnym miejscu i czasie).

Żeby jednak zacząć opowiadać swoje historie, trzeba najpierw poopowiadać cudze. A i tak nie wszystkim jest to dane. Na drodze zawodowego fotografa jest jednak zawsze taki odcinek, na którym musi on robić coś zupełnie innego niż planował na początku. Lekcją pokory jest praca w dziale fotograficznym lokalnego dziennika. Oczywiście  można do zadania fotografowania dziur w drogach podchodzić na zasadzie misji jednak taka autosugestia nie wystarcza na zbyt długo. Antidotum na frustrację może być równoległe realizowanie swoich fotograficznych pomysłów na cykle. I tu uwaga – na początku nikt ich nie będzie chciał publikować, jeśli będą oryginalne może wygracie jakiś konkurs, a może nie. Nie przejmujcie się tym, róbcie swoje.

Jeszcze trudniejszą szkołą fotografii prasowej jest praca dla jednej z agencji newsowych działających w Polsce. Jest ich kilka – Forum, Reporter, Edytor to największe. Jeśli fotografujecie dobrze macie szansę na przyjęcie do nich. Nie marzcie jednak o realizowaniu tam swoich pomysłów – to fabryki zdjęć – każda z takich agencji ma po kilkuset fotografów, jesteście młodzi, zginiecie w tłumie, a Wasze fotografie jako ostatnie  będą wrzucane na strony sprzedażowe agencji. To ciężki kawałek chleba i tylko najbardziej wytrwałym udaje się w takich agencjach zarobić tyle, by wystarczało do pierwszego.

Oczywiście możecie założyć też własną firmę. Musicie się wtedy przygotować na to, że fotografia prasowa będzie tylko jedną z wielu jaką przyjdzie się Wam zajmować. Rynek i warunki zmuszą Was do fotografii produktowej, reklamowej, ślubnej czy przemysłowej. Da się z tego wyżyć, choć na początku bywa ciężko i trzeba mocno zacisnąć zęby.

Nie licz na pomoc

Jesteś młody i nowy w środowisku fotografów Twojego miasta? Nie licz na pomoc ze strony swoich kolegów po fachu. Sytuacja na rynku pracy fotografów w Polsce wygląda tak, że tylko około co 10 może się cieszyć etatem w jakiejś redakcji. Reszta to wolni strzelcy związani z konkretnymi wydawnictwami. Tutaj każdy walczy o byt, a pojawianie się młodych nie jest zbyt mile widziane. Również dlatego, że wielu z nich sprzedaje swoje zdjęcia poniżej kosztów ich produkcji. Dobra fotografia mająca być publikowana na ogólnopolskim dzienniku czy tygodniku nie powinna kosztować mniej niż 100 – 200 złotych (są agencje, których stawki zaczynają się od 300 – 400 zł), tymczasem wielu nieopierzonych fotografów stawiających swoje pierwsze kroki na rynku oferuje swoje zdjęcia za 20-30 zł. Korzystają z tego, że cały czas są mniej lub bardziej na utrzymaniu rodziców, a publikację na łamach opiniotwórczego medium traktują bardziej prestiżowo niż zarobkowo.

Środowisko fotografów jest solidarne, pomaga sobie, ale aby się do niego dostać, trzeba swoje wycierpieć. Pierwsze efekty przychodzą po latach!

Bądźcie precyzyjni, sumienni, terminowi

Co więc zrobić, by w kilka lat po wpadnięciu na pomysł zostania fotografem zacząć na swojej fotografii zarabiać? Trzeba się wyspecjalizować i zacząć tą specjalizację promować. I nie chodzi tutaj o specjalizację na przykład w fotografii mody (to wyjątkowo kosztowna specjalizacja) czy fotografii sportowej. Interesujecie się jeździectwem? Fotografujcie je – wysyłajcie swoje zdjęcia do redakcji i portali jeździeckich, zróbcie stronę internetową z takimi zdjęciami, rozsyłajcie newsletter (tylko tym, którzy nie wyrażą sprzeciwu) o tym, że będziecie w najbliższej przyszłości fotografować konkretne zawody, wystawy i pokazy. Bądźcie precyzyjni, sumienni, terminowi. Ta ostatnia cecha jest szczególnie lubiana w profesjonalnych redakcjach. Wiele z nich działa na granicy „deadline’u” czyli terminu, w którym gazeta musi być wysłana do druku. Jeśli dacie się poznać jako osoba, która obiecuje dosłać zdjęcia na pięć minut przed deadlinem i zawsze z tej obietnicy się wywiązuje, jest szansa, że za kilka lat Wasz telefon zacznie dzwonić.

Dbajcie o to, by na stronie pojawiały się ciągle nowe rzeczy

Bądźcie też charakterystyczni – rozumiem pod tym pojęciem to, że to Wasze zdjęcia będą rozpoznawalne, a nie Wy sami. Nie promujcie siebie, promujcie swoją fotografię. Na swojej stronie internetowej nie piszcie opowiadań, jak to się zaczęła wasza przygoda z fotografią (za młodzi na to jesteście) i jakim „szkiełkiem” oraz „puszką” fotografujecie (nikogo to absolutnie nie interesuje!). Nie zamieszczajcie tam 20 zdjęć „siebie w akcji” – na nikim nie robi to wrażenia. Zamieście tam swoje skromne CV i regularnie je uzupełniajcie. Dbajcie o to, by na stronie pojawiały się ciągle nowe rzeczy. I jeszcze jedna uwaga: cytat z Roberta Capy („If your pictures aren’t good enought, you’re not close enought” ) ma na swojej stronie wystarczająco dużo fotografów, byście wy mogli go sobie odpuścić. Słowo.

Nic nie jest przesądzone

Oczywiście nie jesteście skazani na sukces. Uda się niewielu. Część zrezygnuje zniecierpliwiona niepowodzeniami, część w którymś momencie uzna, że nie są w stanie zarobić na siebie robieniem zdjęć, jeszcze inni odnajdą nową ścieżkę. Inni będą wspinać się dalej. Przed niektórymi w pewnym momencie pojawi się mur własnych ograniczeń – to brak wiedzy (także tej o świecie, ludziach, historii), umiejętności (te można nadrobić) albo talentu (z tym gorzej). Najbardziej wytrwali zostaną jednak nagrodzeni – nagroda przychodzi często nieoczekiwanie – ktoś nagle otwiera przed nami drzwi do raju, publikujemy swój reportaż w gazecie, którą do tej pory z zazdrością podziwialiśmy zwykle w empiku. Potem przychodzą kolejne  propozycje. Świat zaczyna się kręcić wokół Waszego aparatu i coraz rzadziej rozładowywanego plecaka, w którym coraz mniej miejsca zajmują ubrania, a więcej całe to cholerne żelastwo. I wtedy jest fajnie. Ale nadal niełatwo.