Zjazd ZHP subiektywnie

Na Tropie Środowisk / Radosław Rosiejka / 10.01.2018

Jest taki zakątek harc-internetu, do którego nie wszyscy zaglądają. Niby każdy może, bo jest to zwykły fanpejdż na Facebooku, ale nie wszyscy to robią. A była tam najbardziej subiektywna, może nawet po bandzie, relacja ze Zjazdu ZHP.

Ponad 1850 lajków na Facebooku. Posty pojawiające się przed Zjazdem ZHP, na samym zjeździe nawet co chwilę, a po nim fanpejdż zaczyna zastygać, aby znowu wybuchnąć przy okazji następnego. Dzieje się tak już od bardzo dawna. Kiedy powstała pierwsza relacja, dzisiejsi 18-latkowie – zamiast o wyborze władz – myśleli, co będą robić na najbliższej zbiórce zuchowej.

Wszystko zaczęło się od 36. Zjazdu ZHP w grudniu 2009 roku. Rozpoczęło się od subiektywnej, niezależnej relacji – czytamy w informacjach o fanpejdżu Zjazd zhp24. Przewijało się przez niego wielu administratorów komentujących na bieżąco zjazdy ZHP z ostatnich dziewięciu lat. Jak nas poinformowano, obecnie posty jako Zjazd zhp24 może publikować siedem osób. Każda z nich jest inna i nie konsultuje z pozostałymi, co publikuje.

Subiektywnym odczuciem jest poziom postów i poczucie humoru

Pod większością postów rozpętuje się dyskusja albo kłótnia – to już zależy kto ją ocenia. Jej poziom? To też subiektywne odczucie. Tak samo, jak subiektywnym odczuciem jest poziom samych postów, poczucie humoru i prezentowane opinie. Na kilka pytań Na Tropie odpowiedział jeden z administratorów fanpejdżu Zjazd zhp24 hm. Piotr Kowalski Kowlak.

Pośród niektórych komentarzy pod waszymi postami padają uwagi w stylu to ma być kanał relacjonujący obrady?, piękny wizerunek ZHP budujecie, więc wyjaśnij dlaczego to robicie i w jakim charakterze?

Robię to, bo lubię. Tak jak pisaliśmy od samego początku – jest to subiektywna relacja ze zjazdu. W części z tych zjazdów, które profil relacjonował brałem udział jako delegat, a w części nie. Dzięki prowadzeniu profilu mogę przekazywać do szerokiego grona odbiorców to, co myślę o innych wypowiedziach lub działaniach w trakcie zjazdu. Chciałbym też, gdzie się da, skłaniać do refleksji.

Siedem osób może prowadzić profil, bo ma uprawnienie administratora, ale ile było delegatami na zjeździe?

Na 40. Zjeździe ZHP delegat był jeden – Bartosz Bednarczyk. Gościem Zjazdu był Rafał Klepacz.

Chłostaliśmy wszystkich, którzy się zgłosili.

Na profilu w miarę równo dostawało się kandydatkom i kandydatom na funkcje Naczelnika i Przewodniczącego ZHP. Był jakiś klucz doboru? I dlaczego im to robiliście?

Klucz doboru do chłostania? No… chłostaliśmy wszystkich, którzy się zgłosili. Dlaczego im to robiłem? A dlaczego nie? Przed Zjazdem i na samym Zjeździe, zachęcając do refleksji. Czasem satyra jest skuteczniejsza niż badania.

Czy po opadnięciu emocji stwierdziliście, że parę razy chyba przesadziliśmy?

Nie.

A co najbardziej denerwowało na 40. Zjeździe ZHP i przed nim?

Na zjeździe? To, że znów zrobiliśmy zjazd według starego i wielokrotnie już niesprawdzonego scenariusza.

W takim razie, co najbardziej irytowało?

Wnioski o zamknięcie dyskusji. To jest wyraz pogardy dla instruktorek i instruktorów oglądających transmisję. Oraz niestety bardzo często bardzo słabe umiejętności retoryczne uczestników i uczestniczek. Zirytowało też nieuchwalenie uchwały o żeńskich formach.

I jeszcze dla równowagi zapytam, co ucieszyło, co było dobre?

To, że było dużo kandydatów oraz dużo młodych delegatów.

Ostatnie pytanie do członka istniejącej od 2009 roku loży szyderców, bo chyba tak można was nazwać. Coś od tamtego czasu zmieniło się na lepsze albo na gorsze? Pytam o zjazdy, które relacjonujecie i ogólnie ZHP.

Dużo rzeczy dobrych się zdarzyło. Mamy super wizerunek. Mamy rewelacyjne zjazdowe media. To, co się nie chce zmienić na lepsze to kwestia związana ze scenariuszem zjazdu. Marnujemy czas, nie pracujemy efektywnie.

 

Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy drużyny wędrowniczej w Hufcu "Piast" Poznań-Stare Miasto. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie.