Bardziej life niż scouting

Archiwum / Monika Marks / 11.11.2008

Potrafisz, wędrowniku, zawiązać osiem różnych węzłów i podać ich zastosowania? Umiesz nadać wiadomość alfabetem Morse’a? Wyznaczysz północ szukając mchu na drzewach? Nie? Ja też nie. Chociaż stopień tropicielki zdobyłam… wiele lat temu. A wtedy (podobno) musiałam się wykazać takimi umiejętnościami.

Techniki harcerskie

Lubię pracę nad tekstem zacząć od ustalenia, o czym w gruncie rzeczy będę pisać. Bo właściwie jak zdefiniować zawartość worka, do którego każdy wrzuca najróżniejsze dziedziny, od szyfrowania wiadomości, przez wyznaczanie azymutów, po elementy pierwszej pomocy. Z pomocą przychodzi, o dziwo, serwis wodniacy.zhp.pl, który to proste z pozoru pojęcie wyjaśnia tak: techniki harcerskie – umiejętność i sposób wykonania typowych czynności skautowych (zwiadowczych).

Tradycyjnymi technikami są:

  • samarytanka (pierwsza pomoc),
  • terenoznawstwo (orientacja i poruszanie się w terenie),
  • pionierka (wykonywanie urządzeń biwakowych),
  • sygnalizacja i łączność (przekazywanie wiadomości na odległość).

Współcześnie także:

  • obozownictwo (umiejętność zakładania obozów i organizacji życia obozowego),
  • puszczaństwo (przetrwanie w lesie, tropienie zwierząt),
  • turystyka i krajoznawstwo (gromadzenie i popularyzowanie wiedzy o regionie i kraju).

Wyjaśnienie wydaje się satysfakcjonujące. Trochę dziwi fakt, że jako „współczesne” zakwalifikowano obozownictwo, puszczaństwo i krajoznawstwo – czyli domeny typowo „harcerskie” od zarania dziejów. Sama jednak sugestia, że owe „techniki” ewoluują i z czasem mogą być zastępowane przez aktualnie „topowe” dziedziny, jest już sporym osiągnięciem. Może nie będzie tak źle.

„W zakresie technik harcerskich…”

Nie mam zamiaru dać się przekonać, że wędrownik, który przychodzi do drużyny w liceum, musi na wyrywki demonstrować wszystkie szyfry i węzły.

Ilekroć przeglądam wędrownicze plany pracy, zastanawiam się, czy naprawdę to jest kluczowy element programu, który powinien się tam znaleźć. Nic na to nie poradzę – dostaję drgawek, kiedy widzę cel „podniesienie wiedzy i umiejętności w zakresie technik harcerskich”. Jakoś nie mogę uwierzyć w tłumaczenia drużynowych, że „oni tak to lubią i naprawdę wciąż kręcą ich takie zbiórki”. Słowo daję, nigdy, przenigdy moja drużyna nie stawiała sobie takiego celu, a ja zbiórkę z terenoznawstwa ostatni raz prowadziłam jako trzynastoletnia zastępowa. Nie mam zamiaru dać się przekonać, że wędrownik, który przychodzi do drużyny w liceum, musi na wyrywki demonstrować wszystkie szyfry i węzły. Na własne potrzeby, żeby nie denerwować siebie i drużynowych, z którymi rozmawiam, próbuję jednak upewnić sama siebie, czy „scouting skills” nie powinny być z założenia wykreślone z wędrowniczego słownika. Odpowiedź na to pytanie jest złożona i zaczyna się od „nie, pod warunkiem, że…”.

Pamiętajmy o tym, w którym wieku żyjemy

Człowiek ma umieć wezwać pomoc wybierając w komórce numer 112, a nie nadając sygnały dymne.

I że ludzkość od czasu wydania pamiętnego „Informatora harcerskiego” w czarnej okładce zdążyła już poczynić kilka kroków naprzód. Ośmielę się nawet nazwać to znaczącym postępem. Bo niewątpliwie umiejętność określenia własnego położenia na podstawie gwiazd jest bardzo rozwijająca i satysfakcjonująca. Jednak w czasach, kiedy GPS można dostać za grosze w zamian za 25 wyciętych z gazety kuponów, a aplikacja Google Maps pozwala na analizę rozmieszczenia rabatek w ogródku sąsiada, może warto w końcu zacząć to wykorzystywać?

Choćby nie wiem jak wiele dobrej zabawy dostarczało korzystanie z telefonu polowego, to internet i sieci komórkowe są dziś podstawowym źródłem łączności. Człowiek ma umieć wezwać pomoc wybierając w komórce numer 112, a nie nadając sygnały dymne. Wiedza z zakresu pierwszej pomocy wykracza już trochę dalej niż „przywiąż nogę do gałęzi, a jad żmii wyssij i wypluj”.

Rozumiem więc, że można dla zabawy przekazywać sobie wiadomości tajnym szyfrem. A z sentymentu (lub w celu podtrzymania kondycji) nosić w plecaku telefon polowy i szpulę okablowania. Ale wędrownicy, którzy chcą specjalizować się w łączności, niech porozumiewają się przez radio i internet ze skautami z całego świata. Niech uczą się tworzyć strony internetowe. Niech się dowiedzą, jak działa GPS i nauczą się korzystać z map cyfrowych. Bo druga część odpowiedzi brzmi:

Do sprawy podchodzimy profesjonalnie

Scouting skills mają przerodzić się w life skills. Mają być użyteczne w codziennym życiu.

Nauka tych wszystkich „ciekawostek” nie ma bowiem służyć podtrzymywaniu tradycji. Scouting skills mają przerodzić się w life skills. Mają być użyteczne w codziennym życiu. Dostarczać umiejętności do CV, na widok których pracodawcy padną z podziwu. Techniki harcerskie to w drużynie wędrowniczej nie materiał na jedną zbiórkę, ale na ciągłą pracę ze specjalnością. Na po-waż-nie.

Czytam plan pracy jednej z moich hufcowych drużyn i oczom nie wierzę. „Doszliśmy do wniosku”, piszą w nim, „że techniki harcerskie mamy już opanowane całkiem dobrze, w tym roku możemy więc spróbować zająć się czymś innym”. „Alleluja!” myślę sobie. W końcu jakiś przełom. Wreszcie sami, bez niczyjej pomocy wpadli na taki pomysł. „Nie zaszkodzi jednak”, czytam dalej, „jeśli popracujemy jeszcze trochę nad…” No to koniec. Jednak bez zbiórek z technik harcerskich się nie obejdzie. Ale bądźmy dobrej myśli. W końcu może tylko z przyzwyczajenia używają utartych określeń na całkiem nowe programowe wyzwania. Łykam więc samarytankę, bo wierzę, że ratowniczo są na wysokim poziomie i miejsca na kurs z prawdziwego zdarzenia na pewno tam nie zabraknie.

Przymykam więc oko na terenoznawstwo, bo liczę na to, że sprawdzą się po prostu w czasie wędrówki „na przełaj”. „Węzły” powodują jednak, że miękną mi nogi. Po co im te węzły? Będą sobie sznurówki wiązać w jakiś nowy, wymyślny sposób? Łapię za słuchawkę – Maciek, zlituj się. Odpuść im te węzły. – No co ty – dziwi się Maciek. – Wspinamy się trochę czasem, więc musi się taki delikwent umieć przywiązać do uprzęży. Uff. Już chyba więcej wątpliwości nie mam.