„Dramat” w trzech aktach

Archiwum / Agnieszka Bąder / 09.05.2014

Jest taka sfera życia większości z nas, bez której trudno sobie wyobrazić normalne funkcjonowanie. Można powiedzieć, że jest ona znakiem naszych czasów, bez której czujemy się, niczym bez ręki.

Ludzie nie mogą uwierzyć, że aktywna osoba, studiująca, pracująca i działająca czynnie w różnych organizacjach, nie korzysta z Facebooka.

Nie mam konta na Facebooku. I żyję. Szokujące? Temat portalu jest szczególnie palący, gdy na zapewnienie nowo poznanych osób „Dodam Cię na fejsie i się dogadamy”, odpowiadam „Nie mam fejsa”. Ludzie nie mogą uwierzyć, że aktywna osoba, studiująca, pracująca i działająca czynnie w różnych organizacjach, nie korzysta z najpopularniejszego portalu społecznościowego. Oczywiście wiem, czego powinnam żałować – konto na FB posiadałam przez prawie półtora roku. A jak i dlaczego doszło do jego usunięcia? O tym dowiecie się z poniższego „dramatu”.

Akt I

…tłumaczyłam sobie, że „przecież ja załatwiam różne WAŻNE rzeczy!”.

Kiedyś miałam grono.net i nk.pl, ale zrezygnowałam z korzystania z tych portali. Poszłam na studia, dostałam laptopa i… polecenie od przewodniczącej koła naukowego, by założyć sobie konto na FB, bo „tam będziemy ustalali różne rzeczy”. O fejsie słyszałam już wcześniej, jednak nie pociągał mnie. Gdy założyłam profil, sytuacja się nie zmieniła – nie umiałam obsługiwać tego typu strony. Jednak, kiedy już się nauczyłam, wciągnęłam się. Może trochę za bardzo, ale tłumaczyłam sobie, że „przecież ja załatwiam różne WAŻNE rzeczy!”. Ważne rzeczy zajmowały mi zbyt dużo czasu, co szczególnie poczułam, gdy studiowałam dwa kierunki. Facebook i nauka na zmianę – to był standard.

Akt II

Na FB można szarżować, błyszczeć, być kimś, zagadać.

Poczułam, że jeśli dalej tak pójdzie, to stracę kontrolę. Widziałam po moich znajomych, że tak się dzieje. Mieszkałam z kimś po sąsiedzku, lecz załatwialiśmy sprawy na czacie. Niektórzy znajomi komentowali moje opisy, lecz nie witali się ze mną. Na FB można było szarżować, błyszczeć, być kimś, zagadać. Postanowiłam z tym skończyć. Poinformowałam swoich przyjaciół o decyzji, co w wielu przypadkach spotkałało się z poczuciem niedowierzania. Umówiłam się z kilkoma osobami, by informowały mnie, co się dzieje na forach ważnych grup (studiów, kręgu, koła, duszpasterstwa, wolontariatu, redakcji). Dowiedziałam się, jak usunąć konto, co nie ma nic wspólnego z jego zawieszeniem, odwróciłam się na pięcie i odeszłam.

Akt III

Nie wiem o wielu sprawach lub dowiaduję się o nich zbyt późno. Straciłam kontakt z kilkoma znajomymi.

Moje odejście z FB było szokiem, gdyż zauważyłam, jak poważnie ludzie traktują „bycie” na tym portalu. Wiele osób nękało mnie, bym ponownie założyła choćby fikcyjne konto, bo tak trudno się ze mną skontaktować (maila odbieram regularnie, mam również telefon). Niektórzy znajomi próbowali wzbudzić we mnie poczucie winy, mówiąc: „Gdybyś była na fejsie, to wiedziałabyś”. Mimo posiadania facebookowych informatorów, nadal nie wiem o wielu sprawach lub dowiaduję się o nich zbyt późno. Straciłam kontakt z kilkoma znajomymi. Omijają mnie konkursy i inne istotne informacje. Nie mogę dodać komentarzy lub zagłosować w plebiscytach na niektórych stronach internetowych. Jestem do tyłu z modą na memy, żarty lub śmieszne filmiki. Czuję się realnie wykluczona z jakiejś społeczności, lecz wiem, że było warto. Nie zatraciłam się i wiodę normalne życie, pozostając w kontakcie z ważnymi osobami.

Kiedyś skrzętnie chroniliśmy swoją prywatność, dziś wystawiamy ją na pokaz i wątpliwy podziw.

Może nie urzekła Was moja historia, jednak nie jest jej celem opowiadanie o przykrych przeżyciach. Chociaż „Na Tropie” daje mi taką możliwość. Jako osoba, która kiedyś była „w systemie”, a obecnie patrzy na niego z boku, chciałabym uświadomić Wam pewne wady i zalety fejsa. Nie nawołuję, byśmy masowo rezygnowali z jego posiadania, bo pani Autor tak zrobiła, lecz spojrzeli na sprawę z dystansem. Wielu z nas przesiaduje długie godziny na Facebooku, podglądając innych i obnażając siebie. Okrutnie obnażając. Nie mogę pomieścić w głowie, skąd w nas takie otwarcie w internecie? Pokazujemy swoje imiona, nazwiska, najważniejsze daty, pocałunki, zaręczynowe pierścionki, białe suknie, nowo narodzone dzieci, zakrapiane imprezy, kompromitujące zdjęcia, wyidealizowany świat, śniadanie, obiad, kolację, paznokcie, kolczyki, sweet focie… nie za dużo? Kiedyś skrzętnie chroniliśmy swoją prywatność, dziś wystawiamy ją na pokaz i wątpliwy podziw. Jakie dajemy świadectwo naszym podopiecznym, młodszym harcerzom? Dla wielu z nich jesteśmy wzorami do naśladowania. A z tego, co swego czasu widziałam, nasza harcerska młodzież żyje na Facebooku. Może tym młodym ludziom nie przeszkadza zdjęcie w mundurze i bluzgi kolegów w komentarzach pod nim lub „lubienie” stron stojących w sprzeczności z Prawem Harcerskim.

Czy opowiadamy o zagrożeniach płynących z używania internetu

Rodzice nie zawsze obserwują swoje pociechy w internecie, ale my, drużynowi, instruktorzy lub, chociażby, starsi stażem harcerze, możemy zwrócić uwagę młodym użytkownikom portalu. Czy rozmawiamy o tym na zbiórkach? Czy pokazujemy alternetywne sposoby spędzania wolnego czasu? Czy opowiadamy o zagrożeniach płynących z używania internetu? Z drugiej strony ważny jest wizerunek naszej organizacji, który kreujemy na fejsie – o czym świadczą niektóre zdjęcia, ewidentnie śmieszące nas, lecz osobom spoza organizacji dające informację o obłudzie i infantylności ruchu harcerskiego? Niestety widziałam wiele takich fotografii.

FB to również duża szansa dla ZHP i innych organizacji. Jeśli korzystamy z niego mądrze, możemy świetnie się wypromować w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie każdy jest informatykiem i potrafi założyć stronę drużyny, ale wielu z nas jest w stanie nauczyć się obsługiwania fanpage’a. Odpowiednio prowadzony może być dobrą metodą na nabór, szczególnie wśród starszych pionów wiekowych oraz na pokazanie naszej organizacji jako profesjonalnej i nowoczesnej. I tego nam życzę: rozsądku i umiaru w korzystaniu.

Tekst został napisany przez jednego z czytelników, do istniejącego wcześniej działu „Na Próbę”.

Agnieszka Bąder - studentka, działaczka społeczna, dziennikarka, korespondentka. Instruktorka, była drużynowa wędrownicza, członek rady kręgu akademickiego, sekcyjna sekcji turystycznej, programowiec. Ukochana, przyjaciółka, idealistka, marzycielka, optymistka, siłaczka, długodystansowiec.