Fortel Tomka Sawyera

Archiwum / Filip Springer / 27.12.2006

Rafał nie ma najmniejszego zamiaru przejść do wędrowników. Nikogo prawie tam nie zna, wszyscy za to zadzierają nosa, a na szczepowych imprezach ich w ogóle nie ma. I nikt nie wie, czym oni się tak naprawdę zajmują. Więc do wędrowników nie pójdzie i już.

Rafał ma 15 lat, swoje dotychczasowe harcerskie ścieżki wydeptywał w drużynie wielopoziomowej, takiej, która mimo że skupiała harcerzy i harcerzy starszych, pracowała tylko metodyką harcerską. Wędrownicy z tego samego szczepu to dla niego grupa ludzi, którzy rzadko kiedy pojawiali się na wspólnych rajdach, robili dla szczepu niewiele. Więcej dowiadywał się o nich z telewizji czy gazet – bo to takie gwiazdy trochę, w gazetach pełno było o tych ich wyczynach.

Z Tomkiem jest trochę inaczej. W harcerstwie jest od zucha, zawsze trochę na uboczu, ale trzyma się przez kilka dobrych lat. Wśród harcerzy jest niezła zabawa, ciągle gdzieś wyjeżdżają, Tomek ostatnio wygrywa wszystkie biegi po lesie i gry, jakie organizuje drużynowy. Z podziwem patrzy na wędrowników. Mają świetne ciuchy, a na obozach szczepu, gdy jeszcze na nie jeździli, wymykali się po ciszy nocnej z obozu i niekiedy wracali tuż przed świtem. Tomek to wie, bo często miał wartę, gdy wracali. Wchodzili do obozu bez słowa.

Asia ma natomiast wiele za złe swojej obecnej drużynowej. „Co ja jej przeszkadzam w drużynie, przecież pomagam jej panować nad tą dzieciarnią, co przyszła z ostatniego naboru” – myśli, ale słowa nie powie. Fakt, czasem się Asi ziewnie, ale kto by nie ziewał, gdy piąty raz słyszy o tym, że Baden Powell na Brownsea bla bla bla…

Problem istnieje

Nieporozumień, jakie funkcjonują w tym szczepie i dotyczą wędrowników, jest zdecydowanie więcej. I domyślać się można, że szczep ten odosobniony nie jest, że harcerzy stojących na progu wędrownictwa, a myślących w podobny sposób, także jest wielu.

Wszystko oczywiście zależy od środowiska, w którym działamy, od kadry, która szczep czy związek drużyn tworzy. Jednak problem braku komunikacji między poszczególnymi pionami wiekowymi działającymi w obrębie szczepów istnieje. I jest to problem niezwykle istotny. Bo gdy młody harcerz nie rozumie, „po co idzie do wędrowników”, może się w ich drużynie po prostu nie utrzymać. Nie będzie mu nawet na tym zależało.

Wina wędrownika

Robimy mnóstwo ciekawych i pożytecznych rzeczy, ale z niewielu z nich korzystają młodsi harcerze w szczepie.

Wiele środowisk wędrowniczych wytwarza wokół siebie aurę wyjątkowości i elitarności. Umieją już zarobić dla drużyny więcej pieniędzy, mogą się więc jednakowo ubrać, wyposażyć w dobry sprzęt turystyczny. Choć wielu członków drużyny pełni funkcje instruktorskie w innych drużynach, to jako wędrownicy rzadko się pojawiają na szczepowych imprezach. Nudno tam, sama dzieciarnia, hałas i pląsiki.

Ta elitarność wędrowników rodzi dwie zasadniczo różne konsekwencje. Z jednej strony dzieciaki w szczepie zaczynają nas podziwiać. Widzą, że trzymamy się razem, jesteśmy świetnymi przyjaciółmi, nikt nas nie musztruje i nie wyciąga na nocny alarm. Do tego każdy z wędrowników ma dużą swobodę działania. Same plusy.

Na naszych młodszych kolegach z pewnością zrobi to wrażenie, musi być jednak ku temu okazja. Często bowiem zdarza się tak, iż ta wędrownicza elitarność powoduje bagatelizowanie szczepowych imprez, niepojawianie się na wspólnych biwakach. Robimy mnóstwo ciekawych i pożytecznych rzeczy, ale z niewielu z nich korzystają młodsi harcerze w szczepie. O wielu nawet nie mają zielonego pojęcia.

Za długi dystans?

Statystyczny harcerz nie ma bladego pojęcia, czym zajmują się wędrownicy i czym różnią się od innych harcerzy.

A skoro nie wiedzą, to i nie rozumieją. Statystyczny harcerz nie ma bladego pojęcia, czym zajmują się wędrownicy i czym różnią się od innych harcerzy. Przed oczami mam sytuację sprzed kilku lat, gdy do mojej drużyny miał przejść cały zastęp dziewczyn z drużyny harcerskiej. Gdy z nimi rozmawiałem o ich obawach co do tej zmiany, jako jedną z najpoważniejszych wymieniły to, że „wędrownicy chodzą o wiele więcej i one nie wiedzą, czy przejdą w czasie rajdu tyle, co oni”. Oczy zrobiły mi się okrągłe ze zdumienia.

Jeśli wędrownicy chcą czerpać z drużyn swego szczepu czy hufca nowych harcerzy, to muszą o nich zawczasu zadbać. Bo przez to dbają także o siebie. Powiem więcej. Drużyna wędrownicza musi konsekwentnie budować swój wizerunek. Co się na niego składa?

Chwalmy się!

Przede wszystkim tym, co robimy. Wędrownicy podejmują się działań, o jakich młodsi harcerze mogą tylko pomarzyć. Nocowanie zimą pod namiotami, rowerowe wyprawy na drugi kraniec Polski, służba w czasie spektakularnych wydarzeń. Wszystko to, co robimy, może się młodszym harcerzom podobać, wszystko może zrobić na nich wrażenie. Może warto od czasu do czasu zaprosić cały szczep na pokaz slajdów z takiej rowerowej eskapady? Bo choć ona dla Was nie była niczym nadzwyczajnym, to dla „młodszych braci” może być spełnieniem marzeń. I nie zapomnijmy na taki pokaz zaprosić ich rodziców. Oni też za jakiś czas będą decydowali, czy puszczą dziecko na wędrowniczą zbiórkę.

Być może nie jest złym pomysłem wywieszanie kilku zdjęć z naszych eskapad w harcówce, w której zbiórki mają harcerze. Może od czasu do czasu wręczyć specjalnie dla nich wydaną broszurę, w której przeczytają, że wędrownicy są fajni. I że każdy może być wędrownikiem.

W szczepie i dla szczepu

Drużyna wędrownicza musi się w szczepie pojawiać i robić rzeczy, które sprawią radość przede wszystkim dzieciakom.

O tym, jak będziemy postrzegani przez dzieciaki w szczepie, decyduje też to, co w tym szczepie robimy. Jestem przekonany, że choćby cała drużyna wędrownicza składała się z drużynowych harcerskich i zuchowych, to dzieci, którymi się oni zajmują, nie bardzo kojarzą, że ich instruktorzy to także wędrownicy. Drużyna wędrownicza musi się w szczepie pojawiać jako całość i robić dla tego szczepu rzeczy, które sprawią radość przede wszystkim dzieciakom. Zorganizowanie nudnej gry z historii harcerstwa, w której na punktach będą leżeli w śpiworach znudzeni wędrownicy, przyniesie bowiem więcej szkody niż pożytku. Choć nie wszyscy mają ochotę pracować z maluchami, czasami warto ich do tego nakłonić. Pożytek będzie obustronny.

Pokażmy ideę

Z pewnością na naszych przyszłych wędrownikach wrażenie zrobi też to, że dla nas idea wędrownicza to już nie zabawa, to narzędzie do tego, by realizować nawet najambitniejsze życiowe cele. Gdy mówiłem młodym harcerzom, którzy właśnie mieli przyjść do drużyny, że harcerstwo nie jest najważniejsze w życiu, że wędrownictwo pozwala realizować marzenia, ale samo w sobie marzeniem być nie może, to widziałem, jak powoli opadają im szczęki. Okazywało się, że wędrowników mieli za oszołomów, takich super harcerzy, ideały bez skazy. A tu się okazuje, że wędrownicy to wcale nie oszołomy, że tą wielką ideę traktują bardzo instrumentalnie. Strasznie mnie cieszy pokazywanie ludziom na przedprożu wieku wędrowniczego, jak szeroki arsenał możliwości się przed nimi otwiera.

Przeszczep kontrolowany

Okres przejściowy jest konieczny, bo nagły przeszczep z jednej drużyny do drugiej z reguły kończy się odrzutem.

Szczególną opieką powinniśmy otoczyć zwłaszcza tych, którzy już wkrótce zasilić mają nasze szeregi. W mojej drużynie coraz częściej są oni zapraszani do działań realizowanych przez wędrowników (z reguły w czasie obozów). Jednocześnie korzystają też z dobrodziejstw, jakimi na co dzień możemy się cieszyć. To nocne wymykanie się nad jezioro już po ciszy nocnej, wspólne dyskusje przy świeczce, wyjścia do kina. To pozwala nam ich poznać, a im zrozumieć, czym tak naprawdę jest drużyna wędrownicza. Taki okres przejściowy jest konieczny, bo nagły przeszczep z jednej drużyny do drugiej z reguły kończy się odrzutem.

Cały czas bądźmy elitarni

Oczywiście w tym budowaniu wizerunku nie powinniśmy rezygnować z tego, co już mamy. Ta aura wyjątkowości niezwykle nam pomaga. Przypomina mi się jeden z forteli, jakich używał Tomek Sawyer z powieści Twaina. Zmuszony przez surową ciotkę do malowania parkanu wymyślił, że wytworzy wokół tego zajęcia aurę wyjątkowej odpowiedzialności, jaka ciąży na kimś, kto się tego zadania podejmie. Huck Finn dał się złapać na ten lep, długo namawiał Tomka, by pozwolił mu pomalować płot. Ten w końcu uległ. I każdy był szczęśliwy.

Filip Springer - redaktor naczelny Na Tropie, szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter Polskiej Agencji Fotografów FORUM i Głosu Wielkopolskiego.