Harctrix bez przesady

Archiwum / Michał Górecki / 01.01.2007

Często przyjaźń i miłość decydują o tym, że nie odchodzimy z harcerstwa; jak odejść, skoro połowa znajomych jest właśnie tutaj! Pamiętajmy, że często nie alfabet Morse’a, węzły czy chęć pracy nad sobą decydują o pozostaniu w ZHP, ale drużyna czy namiestnictwo, czyli nieformalne grupy przyjaciół.

…pomyślałem o roli przyjaźni w budowaniu wspólnoty, jaką jest drużyna…

Byłem ostatnio na harcerskiej wigilii środowisk, które znają się z dziada pradziada, a może jeszcze dłużej. Jeżdżą ze sobą na obozy od lat, a poszczególne ich pokolenia nie mogą już doczekać się kolejnego obozu – jako, że są z Warszawy, Wrocławia i Opola, nie mają zbyt wiele okazji, żeby się spotkać. Siedziałem sobie na tej wigilii i pomyślałem o roli przyjaźni w budowaniu wspólnoty, jaką jest drużyna, o tym, na ile wpływa ona na fakt pozostania przez nas w harcerstwie. I o tym, jak często się o tym zapomina.

Co nas buduje, co nas spaja

W moim artykule o „harcerstwie jako firmie” piszę o marketingowym podejściu do harcerstwa, czyli o zastanawianiu się nad bodźcami, które powodują, że ludzie do harcerstwa przychodzą. Skauci brytyjscy na przykład postawili na hasło „przygoda”. Nie oznacza to, że zajmują się tylko dostarczaniem przygód, ale taki wizerunek kreują i to jest skuteczne. Co jednak powoduje, że harcerze zostają w organizacji? To ważna sprawa – każdy z was wie pewnie, że co roku odchodzi z ZHP wiele osób, często waszych przyjaciół. Młodych harcerzy, wędrowników, instruktorów. Powodów jest wiele, nie chciałbym się nad wszystkimi rozwodzić, bo wpadnę w ton narzekającego kombatanta.

Chcę za to zastanowić się nad przyjaźnią i grupami nieformalnymi. Może to truizm, ale przecież dobre, mocne środowiska są zazwyczaj grupą przyjaciół. Oczywiście nie każda grupa przyjaciół jest dobrą drużyną, ale prawie każda dobra drużyna składa się z członków, którzy prywatnie tworzą mniej lub bardziej zżytą paczkę (oczywiście w dużych drużynach działających systemem zastępowym paczkę będzie stanowił zastęp). I to jest tak naprawdę największe wyzwanie drużynowego. Spowodować różnymi sposobami, aby drużyna zżyła się i utworzyła paczkę przyjaciół. A to nie lada wyzwanie.

Dobrze związana spoiwem przyjaźni przetrwa nawet kryzysy programowe, brak harcówki czy nieudany obóz.

Bo czy później taka paczka przyjaciół może się rozpaść? Dobrze związana spoiwem przyjaźni przetrwa nawet kryzysy programowe, brak harcówki czy nieudany obóz. Dobra paczka przyjaciół będzie nawzajem motywować się do przyjścia na zbiórkę, wyjechania na wyjazd czy wzięcia udziału w dowolnej akcji. Oczywiście, wyjechanie na wędrówkę pewnie scementuje jeszcze bardziej grupę przyjaciół i koło się zamyka. Nie znam żadnych tajnych, magicznych sposobów, które spowodują, że ludzie się zaprzyjaźnią… Ale warto być tego świadomym.

Co kruszy spoiwo?

A co się dzieje, gdy podstawowa grupa rówieśnicza jest poza harcerstwem? Nie jest już tak kolorowo. Oczywiście każdy ma do tego prawo, ale z czysto instrumentalnego punktu widzenia jest to sytuacja trochę gorsza. Tym bardziej, jeśli grupa ta jest średnio nastawiona do harcerstwa. „Staaary, co ty tam jeszcze robisz? Przecież to wiocha”. Wtedy odejście to tak naprawdę kwestia czasu. Znam wiele takich przypadków, gdzie ludzie kruszeni w ten sposób po prostu odpadali. Chyba że mieli rzeczywiście silną wolę.

To, o czym piszę, jest oczywiście najważniejsze dla harcerzy starszych i młodych wędrowników. Chociaż studenci też często właśnie z tego powodu „odpadają”.

Najtrudniejsze momenty to przejście do gimnazjum, liceum i na studia.

Najtrudniejsze momenty to przejście do gimnazjum, liceum i na studia. Wtedy harcerz zafascynowany nowym towarzystwem woli nie być kojarzony z harcerstwem lub nie ma na nie czasu. Oczywiście pomógłby nam lepszy wizerunek harcerstwa, ale to praca na wiele lat; musimy się jej podjąć, ale na szybkie efekty na razie nie liczmy.

Jak się utrzymać razem

Co więc robić? Przede wszystkim obserwować i mieć świadomość tego problemu. Na siłę grupy przyjaciół nie stworzymy, ale możemy w tym pomóc. Wyjazdy integracyjne, dobrze dobrany program. Wreszcie – wyjazdy z innymi drużynami! Kiszenie się we własnym sosie nie przyniesie nic dobrego, bo ile można patrzeć na te same twarze. Imprezy takie jak <reklama> Rajd Świętokrzyski, oczywiście 5 trasa </reklama> (redakcja Magazynu Wędrowniczego Na Tropie z pełną świadomością umieszcza reklamy w tekście i bierze za to pełną odpowiedzialność!) i inne rajdy. Dobierajcie je jednak dobrze, bo po takiej imprezie, która jest przeznaczona dla innej grupy wiekowej, może spaść motywacja! Przykładem są wyjazdy wędrowników na rajdy, które śmieszą swoją infantylnością.

I… góry, góry, jeszcze raz góry! Prawie każdy wyjazd w góry jest udany, nawet jeśli program jest taki sobie, a pogoda nie dopisuje. Wspólne przeżycia na wędrówce na pewno wzmacniają związki. Dodatkowo do pomocy macie naprawdę sporo książek różnych autorów o tym, jak budować więzi w grupie.

I najtrudniejsza sprawa – sprawy sercowe. No właśnie, jak to jest? Nie oszukujmy się, jest to jedna z częstszych motywacji pozostania w harcerstwie, wyjechania na obóz czy biwak, spotkania się z inną drużyną. Partner poza harcerstwem, szczególnie mało tolerancyjny, może okazać się zgubą z punktu widzenia drużynowego. „Ej, bejbe, albo kończysz z tym wiochowatym harcerzykowaniem, albo koniec z nami”. Partner w drużynie – wszystko w porządku, do czasu kiedy para się nie rozstanie i to w sposób mało pokojowy. Patrząc na to czysto technicznie, powiedziałbym, że najlepiej znaleźć chłopaka/dziewczynę w innej drużynie. No tak, ale wtedy może „wyciągnąć” naszą harcerkę do swojego szczepu, drużyny. Też niedobrze!

Utrzymać złoty środek

Oczywiście znane są przypadki, kiedy to w „harctrixie” tkwimy zbyt mocno.

Jeszcze na koniec – łyżka dziegciu. Oczywiście znane są przypadki, kiedy to w „harctrixie” tkwimy zbyt mocno. Kiedy nie mamy w ogóle przyjaciół poza harcerstwem. Kiedy świat „realny” nas przeraża i wolimy uciekać w świat pląsów, gitary i brezentu. Wtedy też jest niedobrze. Jesteśmy na najlepszej drodze do tego, aby stać się dziczyzną, tfu, starszyzną i zasilić szeregi tych, którzy wyrośli już z krótkich portek, ale pobiegaliby jeszcze po lesie. Albo jesteśmy instruktorami, którzy zlekceważyli osobisty rozwój pozaharcerski.

Reasumując już bardziej na serio. To przyjaźń i miłość często decydują o tym, że nie odchodzimy z harcerstwa – jak tu odejść, jak ponad połowa moich znajomych jest właśnie tutaj! Pamiętajmy, że często to nie alfabet Morse’a, ciekawe węzły czy chęć pracy nad sobą decydują o pozostaniu w ZHP, ale drużyna czy namiestnictwo, które jest nieformalną grupą przyjaciół. Takiej paczki rozbić się nie da. A twoim ciężkim zadaniem jako drużynowego jest do tego doprowadzić. Czyli harctrix, ale bez przesady. Powodzenia!

Michał Górecki - komisarz zagraniczny ZHP, wieloletni członek, a obecnie współpracownik Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, naczelny ogniomistrz serwisu Łatwopalni. Od niedawna drużynowy 64 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Everest”.