Konstytucja jest dla Was

Archiwum / phm. Monika Marks / 11.06.2007

Nie znajdziecie jej wzorca w Sèvres. Jednym wystarczą dwie strony, inni potrzebują kilkunastu. Jedni będą ją przechowywać w wersji elektronicznej i drukować w razie potrzeby, inni zapiszą ją gęsim piórem na pergaminie i schowają w sobie tylko znanym miejscu. Zapisujemy w niej to, co uznajemy za potrzebne. Ale z głową.

Słowo „konstytucja” kojarzy się z poważnym aktem prawnym. Być może dlatego wiele konstytucji drużyn przeobraża się w plątaninę paragrafów, w zawiłościach których nierzadko gubią się sami autorzy. Istnieje jednak podstawowa różnica pomiędzy konstytucją w rozumieniu ustawy zasadniczej, a konstytucją drużyny wędrowniczej. Zadaniem obu jest regulowanie podstawowych zasad funkcjonowania pewnej grupy. Konstytucja drużyny jest oprócz tego bardzo silnym narzędziem w ręku harcerskiego wychowawcy. Nie tylko przez sam fakt jej istnienia, ale też (a może nawet przede wszystkim) poprzez proces jej tworzenia. Pomaga budować poczucie odpowiedzialności wędrownika za drużynę, uczy konsekwencji, wspomaga identyfikację z przyjętymi w grupie zasadami.

Od celu, jaki chcemy osiągnąć poprzez pracę z konstytucją zależy jej forma oraz sposób układania. Dlatego nie sposób wskazać jednego schematu postępowania, podobnie jak nie sposób określić uniwersalnej zawartości konstytucji.

Smutny wniosek nasuwa się przy czytaniu konstytucji różnych drużyn, dostępnych w internecie. Pojawiają się wśród nich konstytucje stworzone metodą kopiuj-wklej. Całe rozdziały i sformułowania powtarzają się w różnych kombinacjach, zawierając często te same błędy ortograficzne. Nie chcę tu odwodzić nikogo od zapoznania się z konstytucjami innych drużyn. Wręcz przeciwnie – czytajcie ich jak najwięcej, szukajcie inspiracji, zobaczcie „jak to robią inni”. Ale przy pisaniu konstytucji pamiętajcie, że to Was ma ona charakteryzować i na Wasze potrzeby odpowiadać. Poczucie, że to Wasze zasady, przez Was sformułowane, zagwarantuje, że wędrownicy będą się z nimi identyfikować, będą je rozumieć i szanować.

Ile drużyn, tyle różnych konstytucji. Jednym na sformułowanie najważniejszych zasad wystarczą dwie strony, inni potrzebują kilkunastu. Jedni będą ją przechowywać w wersji elektronicznej i drukować w razie potrzeby, inni zapiszą ją gęsim piórem na pergaminie i schowają w sobie tylko znanym miejscu. Jedni podzielą ją skrupulatnie na rozdziały, punkty i paragrafy, inni napiszą tajemniczą opowieść. Żadnych reguł.

Gdyby spróbować wyciągnąć „średnią” z konstytucji różnych środowisk, znalazłoby się w niej kilka najczęściej powtarzających się kwestii. Pierwszą z nich najogólniej nazwać można „wizytówką drużyny”. Niezależnie od tytułu, jakim opatrzona jest ta część, znajdziemy w niej informacje o numerze, nazwie, bohaterze czy miejscu działania drużyny. Często też będzie ona zawierać symbolikę i barwy oraz charakter drużyny (np. koedukacyjna, specjalnościowa). Kolejnym, rzadko pomijanym elementem konstytucji są sprawy członkowskie. Piszecie w niej kto i na jakich zasadach może wstąpić do drużyny. Ta część przeważnie roi się od najrozmaitszych kategorii członkowskich – członkowie zwyczajni i niezwyczajni, przyjęci i nieprzyjęci, aktywni, w stanie spoczynku, honorowi, urlopowani. Niełatwo się w tym połapać. Nierzadko też znajdują się w niej prawa i obowiązki członka drużyny oraz okoliczności wygaśnięcia członkostwa. Ostatnim z „żelaznych punktów programu” jest władza w drużynie. Określamy kto i w jaki sposób podejmuje najważniejsze decyzje i za co jest odpowiedzialny. I znów jednym wystarczy stwierdzenie „dyskutujemy aż do osiągnięcia consensusu”, inni precyzyjnie określą zasady głosowania.

W konstytucji 151 WDW „A co może pójść źle?” czytamy między innymi: „W dowolnym momencie, w którym odpowiednia liczba członków drużyny uzna to za stosowne stanowią Radę Drużyny, o ile zadbają o  to, by ich postanowienia dotarły do wszystkich członków drużyny.” Jakub Wojtaszczyk, drużynowy, podkreśla, że ich konstytucja ma jako podstawowe założenie łatwość podejmowania decyzji i zaufanie, że pewnych ograniczeń nie trzeba wprowadzać, bo można liczyć na rozsadek drużynowego i członków drużyny.

– Stąd duża swoboda pozostawiona drużynowemu w podejmowaniu decyzji oraz łatwość zwołania Rady Drużyny. Dzięki temu jak dotychczas nie zaistniała potrzeba zmieniania tej konstytucji – tłumaczy.

Oczywiście na tym nie koniec i większość konstytucji drużyn porusza jeszcze wiele innych, ważnych dla nich kwestii. Przykłady poznacie, czytając artykuły sprzed kilku i kilkudziesięciu lat, do których odsyłam na końcu.

Teraz trochę utyskiwań. Powszechnym, niemal obowiązkowym elementem większości konstytucji jest rozdział „kary i nagrody”. O ile rozumiem jego istnienie w przypadku funkcjonujących różnego rodzaju obrzędowych, czy specyficznych, wykształconych w środowisku wyróżnień lub upomnień, to nie przemawia do mnie ograniczenie listy nagród do „pochwały ustnej” i pochwały z wpisem do książeczki”. Tym bardziej, że często towarzyszy im pokaźna, nieproporcjonalna zupełnie lista najwymyślniejszych kar, od nagany poczynając, a kończąc na wykluczeniu z ZHP. Jestem przekonana, że na potencjalnych nowych członków drużyny, którzy, zgodnie z częstym wymaganiem okresu próbnego zapoznają się z treścią konstytucji, podziała to odstraszająco. Wśród surowo brzmiących kar pojawiają się czasem lżejsze, z przymrużeniem oka – przykładowo „zadanie specjalne na następną zbiórkę, na przykład upieczenie ciasta”. Prawda, że od razu robi się przyjemniej?

To, co zapiszemy w naszej konstytucji, zależy tylko i wyłącznie od naszej potrzeby. Czy warto mnożyć rozdziały i paragrafy, jeśli mają się w nich znaleźć sprawy oczywiste? W sytuacji, kiedy obrzędowość drużyny ogranicza się do zaśpiewania piosenki „Bratnie słowo” w pożegnalnym kręgu, umieszczanie tego w oddzielnym rozdziale o szumnej nazwie „Obrzędy” wydaje się trochę przesadzone. Możemy za to potraktować owo spostrzeżenie jako dobry punkt wyjścia do przemyślenia i zweryfikowania pracy z obrzędowością w drużynie (nie chodzi rzecz jasna o wymyślanie nowych obrzędów na siłę, żeby było co zapisać).  Podobnie rzecz ma się z kwestiami regulowanymi przez oddzielne regulaminy i instrukcje. Zapis „sprawności zdobywamy zgodnie z zasadami zdobywania sprawności w ZHP, a drużynowy przyznaje sprawność rozkazem” albo „umundurowanie drużyny jest zgodne z regulaminem mundurowym ZHP” jest w moim odczuciu niepotrzebny i zajmuje tylko miejsce.

Pamiętajcie też, że konstytucja drużyny nie jest ponad wszelkim prawem. Jeśli związkowe przepisy wymagają zgody rodziców na uczestnictwo w działaniach drużyny osób poniżej szesnastego roku
życia, nie ma sensu podnosić tej granicy do osiemnastu lat.

Mnożąc zapisy i ustalenia często nieświadomie kręcimy na siebie bicz. Jeśli postanowicie, że zbiórki odbywają się w każdy piątek, to nie ma zmiłuj. Odwołanie zbiórki albo przesunięcie jej na niedzielę będzie łamaniem konstytucji. Jeśli założycie, że zbiórka konstytucyjna odbywa się zawsze w harcówce szczepu, to remont harcówki zmusi Was do złamania konstytucyjnej zasady. Oczywiście nie będzie to koniec świata i niebo nie zwali się Wam na głowy z tego powodu. Pytanie jednak, czy zwyczaj ten wart jest zapisywania go w konstytucji, jeśli z góry zakładamy, że w pewnych sytuacjach od niego odstąpimy. A co najważniejsze – w ten sposób relatywizujemy podejście do konstytucji jako całości, przez co traci ona znaczenie w oczach wędrowników.

O tym jak łatwo sięgnąć absurdu opowiada Paweł, były drużynowy jednej z warszawskich drużyn. Na zbiórce konstytucyjnej wybierali sekretarza, który zawsze spisywał uchwały ptasim piórem. Niestety, pewnego razu zapomnieli pióra. – Uchwały zbiórki nie mogły przecież być spisywane zwykłym długopisem. Ktoś dostał zadanie skombinowania pióra. Nie znalazł, więc sporządził: zaostrzony kawałek kory z zatkniętą za to kępką piórek wróbelka. Wręczył sekretarzowi, ten, jakże by inaczej, parsknął. Zaczęła się zbiórka, sekretarz na początku próbował powalczyć, lecz po kilku minutach skapitulował i poprosił, żeby mógł pisać długopisem. – Został zakrzyczany i żadne logiczne argumenty nie przekonały większości wędrowników, że pisanie kawałkiem patyka jest beznadziejne – wspomina Paweł. – Ale ponieważ siedział w kącie, potem i tak napisał wszystko długopisem, jak już przestano zwracać na niego uwagę.

Język konstytucji nie musi być sztywny i prawniczy i wcale nie musi opisywać jedynie Śmiertelnie Surowych Zasad. Członkowie „Starych Żbików” jako jeden (nie wyłączny) z celów istnienia drużyny wskazują dobrą zabawę. Z pewnością nie są w tym podejściu osamotnieni. Ale jako jedni z nielicznych, a może nawet jedyni, formułują to jako zapis w konstytucji.

Swój sposób na odformalizowanie brzmienia konstytucji znalazła żoliborska 330 WDW „Ostatnia Baszta Caballari”. W pierwszym rozdziale przedstawiają numer i nazwę drużyny, a w dalszej części używają określenia „nasza drużyna”. Niby niewiele, a jak odmienny odbiór powoduje. Oprócz tego większość zapisów formułowana jest w pierwszej osobie. Czytamy więc: „Mogę brać udział w Wędrowniczych Kręgach Rady, ponieważ inni chcą wiedzieć, jakie jest moje zdanie”, albo: „Zwyczaje związane z ogniem i Przyrzeczeniem Harcerskim przekazujemy tradycją ustną”.

To w jaki sposób zabierzecie się do napisania konstytucji, też zależy od Was samych. – Na początku był plan, by spisać ją na zimowisku – opowiada Helena Jędrzejczak z 23 WDW „Płomień”. – Ale okazało się, że nie wszyscy pojechali, poza tym, były ciekawsze rzeczy do roboty, na przykład biegówki. Z pisania konstytucji nic nie wyszło.

Kolejne podejście zrobili podczas rejsu do Szwecji. – Na promie ustaliliśmy zasady rządzące tym wyjazdem – ale to robiliśmy zawsze, i zawsze wspólnie, więc nie był to ewenement.

Chcieli z tego zrobić coś więcej, niestety znów bezskutecznie. Nadal jednak mają mocne postanowienie, że dopną swego. – Tym razem, nauczeni doświadczeniem, chcemy zorganizować specjalny wyjazd konstytucyjny, a nie zabierać się do tego na zimowisku czy rejsie – zapewnia Helena.

– Nasza konstytucja jest dosyć rozbudowana i szczegółowa. Powstawała długo, z dużą ilością konsultacji wewnętrznych – opowiada Kasia Lewińska, drużynowa 21 WDW „Stare Żbiki”. – Wtedy ruszyło nasze forum, żebyśmy wszyscy na bieżąco mogli nad wersjami konstytucji pracować. Przed Radą Drużyny, która miała głosować nad konstytucją kadra siedziała do 5 nad ranem, ustalając jej w miarę ostateczną wersję, biorąc pod uwagę różne wnioski i uwagi które pojawiły się w drużynowych dyskusjach na ten temat. – Mogę potwierdzić, że były to niezwykle upojne godziny i był to myślowy maraton. Przy jej tworzeniu inspirowaliśmy się tradycją i doświadczeniami drużyny oraz własnymi, nowymi pomysłami.

Konstytucja „Starych Żbików” ma już kilka ładnych lat i w ich odczuciu sprawdza się dosyć dobrze. – Jesteśmy z niej zadowoleni. Precyzuje dużo rzeczy, jednocześnie pozostawia potrzebną swobodę. Odwołujemy się do niej w ciągu pracy rocznej w drużynie – mówi Kasia.

Konstytucja jest dla Was. Nie dla komendy hufca, nie dla namiestnika. To Wy będziecie z niej korzystać i do niej zaglądać (oby jak najczęściej). Pamiętajcie o tym, pisząc konstytucję drużyny.

phm. Monika Marks - w redakcji Na Tropie odpowiedzialna za pozyskiwanie autorów spoza ZHP, namiestniczka wędrownicza hufca Warszawa Żoliborz, była drużynowa 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej "Plejady", studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim.