Nie tylko pisanki

Ważny Trop / Piotr Górniak / 16.04.2017

Wielkanoc to najstarsze święto chrześcijaństwa. Obchodzono je już w kościele starożytnym. Jednak to nie tylko bogata warstwa duchowa. Te kilka dni obfituje też w ludowe zwyczaje i tradycje.

Zmartwychwstanie Chrystusa stanowi podstawę wiary wszystkich odłamów chrześcijaństwa. Święty Paweł w 1. Liście do Koryntian pisał: A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach (1 Kor 15, 17). Zwyciężenie śmierci przez Syna Bożego jest najważniejszym punktem w historii zbawienia. Stąd też trudno się dziwić, że wokół tego święta narosło tak wiele zwyczajów, tradycji i obrzędów.

Data

Warto zacząć od czegoś, czego nie można nazwać wprost obchodami, ale bez czego nie można mówić o jakimkolwiek święcie. Czyli od daty, a jak to zwykle bywa z datami, ta również nie wzięła się znikąd.

Wielkanoc jest jednym z niewielu świąt, które nie ma na stałe wyznaczonego terminu. W pierwszych wiekach Kościoła Apostolskiego pamiątka zmartwychwstania Chrystusa obchodzona była zawsze w żydowskie święto Paschy, które wypadało 14 dnia żydowskiego miesiąca nisan, w rocznicę śmierci Chrystusa. Tradycja ta, zapoczątkowana przez św. Jana Ewangelistę została jednak z czasem zmieniona tak, że najważniejszym dniem obchodów miała być niedziela po Passze. Doprowadziło to nawet do sporu między kościołami lokalnymi Azji Mniejszej a papieżem. Zwolennicy świętowania w dzień Paschy, nazwani kwadrodecymanami (od quadrodecima, czyli z łaciny czternasty dzień) kładli nacisk na mękę Chrystusa, z kolei papież wraz z kościołami zachodnimi akcentował przede wszystkim niedzielne zmartwychwstanie. Na szczęście  udało się załagodzić spór bez większych konsekwencji.

Obecny system wyznaczania daty Wielkanocy został przyjęty na pierwszym Soborze Nicejskim w 325 roku. Obradujący wówczas biskupi ustalili, że wspomnienie zmartwychwstania Jezusa będzie obchodzone w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. Oznacza to, że Wielkanoc może odbywać się w przedziale między 22 marca a 25 kwietnia. Data tego święta była wspólna dla wszystkich kościołów, zarówno wschodnich jak i zachodnich. W 1582 roku  Kościół Rzymskokatolicki przyjął jednak reformę kalendarza zaproponowaną przez papieża Grzegorza XIII. Od tego momentu Kościół Wschodni obchodzi Wielkanoc w innym terminie, ponieważ pozostał przy kalendarzu juliańskim.

Pogrzeb żuru

Przez całe 40 dni nie jedzono mięsa, tłuszczów zwierzęcych, nabiału ani cukru

Żeby w pełni zrozumieć ten zwyczaj na początku trzeba sobie powiedzieć co nieco na temat dawnej diety ludzi w trakcie Wielkiego Postu. Nie ograniczała się ona do postu jakościowego (czyli niejedzenia mięsa) w piątki i postu ścisłego w Środę Popielcową. Przez całe 40 dni nie jedzono mięsa, tłuszczów zwierzęcych, nabiału ani cukru. Z racji tego, że post przypadał na miesiące zimowe, codzienna dieta mieszkańców większości regionów sprowadzała się do jedzenia żuru i śledzia.

W Wielki Piątek wieczorem lub w Wielką Sobotę, po 40 dniach takiej diety urządzano „zemstę” na znienawidzonych potrawach. Jej forma była różna w zależności od regionu, ale zazwyczaj polegała ona na wylewaniu żuru na ziemię bądź rozbijaniu naczyń wypełnionych zupą o framugi drzwi i okien domów. Mimo nazwy, nie zawsze stosowano jednak prawdziwy żur. Czasami garnki zamiast zupą wypełniano sadzą, błotem bądź gnojem.

Opis tego zwyczaju możemy znaleźć u Oskara Koldberga. Etnograf ukazuje go nam w następujący sposób: Od komina zaś jednej do komina drugiej przeciwległej chałupy, przeciągają w poprzek ulicy powrósło słomiane, z kilku powiązanych z sobą złożone części. W środku owego powrósła obniżonym nieco na kształt girlandy lub festonu, uwiązują garnek napełniony żurem, lub popiołem, który chłopcy swawolni rozbijają kijami, właśnie wówczas, gdy ktoś przez ulicę pod owym powrósłem przechodzi, dla obsypania nieostrożnego przechodnia porządną dozą popiołu i sadzy.

Obecnie raczej nie zobaczymy pogrzebu żuru na żywo.

Topienie Judasza

Zwyczaj ten zanikł już niemal w całym kraju, choć kultywowany jest dalej w niektórych regionach Podkarpacia, między innymi we wsi Pruchnik. Zaczynał się on w Wielki Czwartek albo w Wielką Środę wieczorem od wykonania słomianej kukły symbolizującej niewiernego apostoła. Następnie odbywał się sąd, podczas którego zdrajca Chrystusa był skazywany na śmierć, po czym wieszano go na kościelnej wieży gdzie wisiał do Wielkiego Piątku. Następnie był zrzucany, bity szarpany i wleczony po wsi. Na koniec podpalona kukła lądowała w rzece, stawie, bądź innym zbiorniku wodnym który akurat był w najbliższej okolicy.

Zdarzało się, że po wrzuceniu kukły Judasza do stawu uczestnicy napadali na członków lokalnej społeczności żydowskiej

Nasuwające się podobieństwo do rytuału palenia i topienia Marzanny jest nieprzypadkowe. Judasz miał być alternatywą mającą odciągnąć lud od pogańskiego zwyczaju związanego z rytuałem przejścia między zimą a wiosną. Niestety, podsunięcie pomysłu na fikcyjne zabójstwo postaci, będącej jednym z symboli winy narodu żydowskiego za śmierć Chrystusa miało opłakane skutki w niektórych regionach. Zdarzało się, że po wrzuceniu kukły do stawu uczestnicy napadali na członków lokalnej społeczności żydowskiej. Znane są też przypadki, kiedy Judasz był wieszany na żydowskich domach. Jeżeli gospodarze nie wykupili się odpowiednią kwotą, groziło im pobicie.

Śmigus – Dyngus

Synod diecezji poznańskiej przestrzegał przed pogańskimi praktykami

Jeden z najlepiej znanych zwyczajów wielkanocnych, w przeciwieństwie do poprzednich raczej nie jest powiązany z religijnymi aspektami świąt. Swoje początki bierze w obchodzeniem przez Słowian przejścia z zimy do wiosny i związanym z tym zwyczajem oblewania się wodą i biciu wierzbowymi witkami po nogach. Miało to symbolizować oczyszczenie z zimowych chorób i brudu, w czasach chrześcijańskich zaś dodano do tej symboliki również zmywanie grzechów.

Pierwsze wzmianki o Śmigusie w Polsce pochodzą z XV w. A dokładniej z ustaleń synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku. Przestrzegał on duchownych, by nie pozwalali na praktyki mające źródło w pogaństwie, mówiąc: Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie się nazywa dyngować (…), ani do wody ciągnąć, bo swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego.

Na przestrzeni wieków pojawiły się też nieco bardziej niestandardowe tłumaczenia genezy zwyczaju. Benedykt Chmielowski, autor wydanej w XVIII wieku encyklopedii Nowe Ateny uważał, że za źródło oblewania się w okolicach Wielkanocy należy przyjąć… damy, które ze smutku po śmierci Wandy (tej, która nie chciała Niemca) co roku polewały swoje głowy wodą.

 

 

Zdjęcie: Donar Reiskoffer/Wikimedia Commons, Creative Commons BY 3.0

Piotr Górniak - szef działu Jestem w Związku. Drużynowy 335 KDSH Niewidzialni i członek komendy szczepu "Tęczowy" z Hufca Kraków - Nowa Huta. Student Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Miłośnik książek, rosołu i biegania.