Opowieść patrolowego [rozmowa]

Na Tropie Środowisk / Maria Korcz / 27.09.2020

Nie miałam w tym roku okazji być na Wędrowniczej Watrze. Z różnych źródeł słyszałam różne opinie na jej temat. Postanowiłam więc w końcu je zweryfikować.

Mimo że 3 drużyny z mojego hufca brały udział w rekrutacji na Wędrowniczą Watrę, ostatecznie w sierpniowym spotkaniu patrolowych udział wzięła tylko jedna osoba. Wiem jakim doświadczeniem jest przeżycie Watry i żałowałam, że w tym roku nie mogłam na nią pojechać. Byłam za to bardzo ciekawa, jak wyszło tym razem. Moja ciekawość wzrastała z każdą kolejną opinią, jaka do mnie docierała. Były wśród nich głosy pochlebne, ale też te zupełnie zawiedzione. Postanowiłam więc zasięgnąć informacji u źródła.

Poprosiłam o rozmowę Marka Orłowskiego, jedyną osobę z mojego środowiska, która była na tegorocznym zlocie, tj. spotkaniu patrolowych. Spotkaliśmy się w kawiarni i przy śniadaniu zadałam Markowi kilka pytań, które pomogły mi wyobrazić sobie, jaka była tegoroczna Watra.

Na początek powiedz Marku coś o sobie. Kim jesteś i czym się zajmujesz?

Jestem drużynowym 33 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej, ale działam też na poziomie Hufca Poznań-Wilda i Chorągwi Wielkopolskiej. Należę do kręgu akademickiego SKIPP. Prywatnie studiuję leśnictwo i bardzo to lubię.

Teraz możemy przejść do tematu. Zanim wydarzyła się Watra, drużyny musiały przeprowadzić służbę i swoje obozy. Jak wy to zrobiliście?

Nasza służba koncentrowała się na rzeczach, których przez pandemię COVID-19 nie byliśmy w stanie zrobić. Próbowaliśmy jakoś działać, żeby chociaż częściowo nam się udało, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Pojechaliśmy na obóz stacjonarny, z innymi drużynami ze szczepu, ale udało nam się w drużynie wędrowniczej mieć swój osobny program.

Planowaliśmy zdobyć znak służby kulturze, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło

Ale na czym ta wasza służba miała polegać?

Planowaliśmy zdobyć znak służby kulturze i działać zarówno wśród harcerzy w naszym hufcu, jak i wśród mieszkańców naszej dzielnicy. Chcieliśmy zrobić wieczorki filmowe, po których odbywałyby się krótkie dyskusje na temat filmów. Miały też być wyjścia do teatru, opery czy kina dla kadry i wędrowników. Oprócz tego chcieliśmy stworzyć wspólny regał książkowy w siedzibie hufca na zasadzie weź i oddaj. W planach było też pisanie artykułów do lokalnej gazetki dzielnicowej, prowadziłem rozmowy z redaktorem, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Właściwie, dlaczego chcieliście pojechać na Wędrowniczą Watrę?

Myślę, że Watra jest wydarzeniem, na które zawsze warto pojechać. Można spotkać innych wędrowników, co jest zawsze super. W sumie to jest taki główny bajer dużych wydarzeń harcerskich. Ważny w tym przypadku jest też program, tworzony przez patrole. To ewenementem, jeśli chodzi o imprezy harcerskie.

Dlaczego zdecydowałeś się samemu pojechać na zlot patrolowych?

Przede wszystkim dlatego, że byłem patrolowym. Myślałem, że weźmie w nim udział więcej osób, chociaż tak jak było, też było super.

Ja zrezygnowałam, bo nie chciałam jechać bez mojej drużyny. Wydawało mi się to bez sensu.

Też miałam takie poczucie, ale trochę pokładałem nadzieję w tym, co miało być potem, czyli Watrze online. Ostatecznie nie wyszło najgorzej, każdy sam oglądał zajęcia, a później przeprowadziliśmy na ich temat dyskusję w drużynie.

Jak wpłynęło na jakość spotkania patrolowych to, że było was tak niewielu? Przyjechało tylko 9 osób.

Spotkanie patrolowych miało bardziej formę kursu.

Co robiliście?

Był zajęcia z metodyki wędrowniczej, z planowania pracy i tego, jak w tym dziwnym okresie przeprowadzić ewaluację. Dla mnie to było bardzo pozytywne doświadczenie, bo lubię poznawać nowych ludzi i kształcić się – to jest dla mnie bardzo rozwijające.

Dowiedziałeś się czegoś nowego?

Raczej nie, prędzej nabrałem inspiracji. Mieliśmy na przykład zajęcia o obozach wędrownych za granicą, a ja kiedyś już takie miałem. Choć nie dowiedziałem się niczego nowego, to zdobyłem inspiracje i odświeżyłem wiedzę, a także nabrałem dużo motywacji.

Myślisz, że inni patrolowi mieli podobne doświadczenia?

Wszyscy, z którymi rozmawiałem, mieli podobne doświadczenia.

Opowiedz w takim razie o tym, co był inspirujące, żeby wszyscy, których tam nie było, też mogli poczuć się zainspirowani.

To nie jest łatwe pytanie, musiałbym sobie przypomnieć.

Przekąś owsiankę, może pomoże ci sobie przypomnieć. Bardzo ładnie wygląda.

Dobrze, że jest taka gorąca, to nie zdąży ostygnąć. Gdybym robił notatki, pewnie wiedziałbym od razu.

Inspirujące były zajęcia o trudnych sytuacjach w drużynie wędrowniczej. Wyglądały one w tak, że podzielono nas na grupy, w których każdy z nas wymyślał trudne sytuacje, jakie mogą mieć miejsce. Następnie kartki z opisanymi przekazywaliśmy między grupami, aby inne osoby znalazły rozwiązanie danego problemu. Najbardziej inspirująca była wymiana doświadczeń z innymi środowiskami, dyskusje na różne tematy, które pojawiały się w trakcie zajęć.

Przede wszystkim w sierpniu nie było zlotu, tylko spotkanie patrolowych

Czym różnił się tegoroczny zlot od tego, na którym byłeś ostatnio?

Przede wszystkim to nie był zlot, tylko spotkanie patrolowych, jak poprawiała mnie jedna z druhen je organizujących. Było dużo mniej ludzi, zajęcia nie były prowadzone przez patrole tylko przez osoby, które specjalnie przyjechały. To jest taka bardzo wyraźna różnica.

Oprócz tego była tylko jedna kawiarenka, prowadzona przez ludzi z Hufca Wschowa. W kawiarenkach zazwyczaj śpiewa się do późnej nocy. Tutaj tak nie było, ale spotykaliśmy się w kilka osób i też długo śpiewaliśmy. Było czuć, że ta Watra ma inny klimat niż poprzednia, zdecydowanie właśnie, dlatego że było mniej ludzi. Pomimo to, że bardzo dużo z tego wyniosłam, nie wiem czy nazwałbym to Watrą. Ta Watra na pewno była inna, nie wiem czy gorsza, ale na pewno inna.

Jak myślisz, dlaczego tak mało osób pojechało na spotkanie patrolowych?

Myślę, że część nie chciała jechać bez swoich patroli, sporo osób w taki sposób odpadło. Z tego, co wiem, to w tym czasie często patrolowi robili własne obozy albo inne aktywności związane z Harcerską Akcją Letnią. Część pewnie nie mogła z różnych przyczyn, nie wiem jakich, a reszta … przyjechała.

W założeniu Watra ma być zwieńczeniem całorocznej pracy drużyny. W praktyce jednak często traktuje się ją jako wydarzenie, na które trzeba zapracować, robiąc służbę i jakiś określony program. Myślisz, że dobrym pomysłem jest to, że już tak dużo wcześniej trzeba przygotować się do tych paru dni w wakacje?

Z drugiej strony to może by bardzo pomocne, bo wiesz, co chcesz zrobić

Z kilkoma osobami już na ten temat dyskutowałem. Moim zdaniem wiele drużyn to zniechęca, ponieważ bardzo trudno zaplanować sobie pracę na cały rok. Z drugiej strony to może by bardzo pomocne, bo stawiasz sobie cel i wiesz, co chcesz zrobić. Chociaż myślę, że między innymi dlatego tak mało było uczestników na tej i poprzedniej Watrze, że ten proces weryfikacji w taki właśnie sposób przebiegał.

Myślisz, że warto przenieść cześć elementów tej wyjątkowej Watry do jej zwyczajnej formy na stałe?

Myślę, że wędrownicy i kadra wędrownicza nie mają zbyt często szansy, by wziąć udział w takich zajęciach, jakie odbyły się na tegorocznej Watrze. To znaczy w takich formach dyskusyjnych. To, tak jak mówię, daje bardzo dużo motywacji i inspiracji oraz napędza na nowy rok. Można dużo z nich wynieść, pytanie tylko, w jaki sposób miałoby to się odbyć na Watrze przy większej liczbie uczestników.

 

Przeczytaj też:

Maria Korcz - drużynowa 93 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej, komendantka jednego z poznańskich szczepów, studentka ekonomii, w Na Tropie szefowa działu Na Tropie Kultury.