Osobno może być lepiej?

Ważny Trop / Patrycja Kiryluk / 11.09.2016

W Polsce obecnie każdy może myśleć i wierzyć w co chce. Ale skąd wziął się pomysł rozdziału Kościoła od państwa i na czym on polega? Dyskusja na ten temat może ożyć w każdej chwili, więc warto wiedzieć, jak to było kiedyś.

Relacje na linii państwo-kościół często wyglądają na trudne i skomplikowane, ponieważ dotyczą istotnych kwestii, często natury światopoglądowej bądź związanych z aktualnie prowadzoną polityką i bieżącymi wydarzeniami w kraju. Jednym z przykładów jest sprawa religii w szkole, która powraca co jakiś czas w debacie publicznej. Przedmiot ten wprowadzono do szkół w 1990 roku pod naciskami Kościoła i w atmosferze odwdzięczania się III RP za jego wkład w obalenie PRL. W zeszłym roku ten temat powrócił przy okazji akcji Świecka szkoła, która zakładała zmianę prawa tak, żeby nie finansować lekcji religii przez państwo. Zwolennicy argumentowali, że jest to naruszenie standardów świeckiego państwa, którym jest Polska zgodnie z zapisami konstytucji.

Inny przykład? Jeszcze aktualniejszy – to spór o ustawę antyaborcyjną, której zaostrzenia domaga się m.in. fundacja walcząca o całkowity zakaz aborcji, a projekt nowego prawa ma być rozpatrywany przez sejm w najbliższych tygodniach. W czym jest fundamentalny problem? W stwierdzeniu, kiedy zaczyna się życie. Już starożytni rzymianie debatowali na ten temat, a to, kiedy się ono zaczyna, w dużej mierze zależy od naszych przekonań religijnych i etycznych.

Jak jest teraz?

A jak jest uregulowana kwestia przekonań religijnych w polskim prawie? Podstawę stosunków pomiędzy Kościołem a państwem stanowi Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 roku. W artykule 25, ustęp 2 zapisano: Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych […]. A w ustępie trzecim: Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.

W trakcie prac nad konstytucją w latach 90. XX wieku treść artykułu wywoływała wiele kontrowersji i sporów. Trudno było wypracować wspólne, kompromisowe rozwiązanie wśród zwolenników różnych opcji, ponieważ artykuł dotyczy ważnej dziedziny życia – swobody sumienia i wyznania. Możliwe były różne drogi rozwiązania tego problemu, nawiązujące do tradycji i historii oraz doświadczeń innych państw. Starano się też wyciągnąć lekcję z przeszłości, bo doświadczenia z okresu PRL pokazywały, że w tej dziedzinie mogą istnieć ograniczenia w korzystaniu z owej wolności.

Zapisy w Konstytucji z 1997 roku mają zabezpieczyć przed wprowadzeniem państwa wyznaniowego, a z drugiej państwa, które walczy z różnymi religiami.

Zapisy w Konstytucji z 1997 roku dotyczą ważnej kwestii, która musiała znaleźć ujęcie w normach konstytucyjnych i przepisach. A powodem takiej decyzji jest z jednej strony zabezpieczenie przed wprowadzeniem państwa wyznaniowego, a z drugiej państwa, które walczy z różnymi religiami i związkami wyznaniowymi. Obawiał się tego Kościół rzymskokatolicki, który w latach 90. XX w był przeciwny oddzieleniu Kościoła od państwa, bo taki zapis kojarzył się hierarchom kościelnym z represji z czasów PRL. Choć pomysł oddzielenia kościoła od państwa pojawił się już w XVII wieku, nikt nie zakładał prześladowań związków wyznaniowych, a w wielu państwach po prostu tego nie robił.

Doświadczenia PRL

Walka z różnymi religiami miała miejsce w PRL, ponieważ Kościół były instytucją, której władza się obawiała widząc jej niezależność i autorytet w społeczeństwie. Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z 1952 roku w artykule 70, ustęp 2. mówiła, że: Kościół jest oddzielony od państwa. Zasady stosunku państwa do kościoła oraz sytuację prawną i majątkową związków wyznaniowych określają ustawy.

Jednak stosunki na linii władze PRL-Kościół można uznać za napięte i skomplikowane, ponieważ państwo chciało kontrolować życie społeczne i polityczne. Próby te nie ominęły także instytucji kościelnych. W przeciwieństwie do zasady rozdziału państwa i Kościoła z konstytucji państw Zachodnich, jak USA i Francja, władze PRL nie ograniczały się tylko do państwa wolnego od religii. Ale zakładały też, że całe społeczeństwo będzie od niej wolne.

Po zakończeniu II wojny światowej ponad 97% Polaków było katolikami, co jest czymś zupełnie nowym w historii Polski.

Cenzurowano prasę i wydawnictwa religijne, tak samo jak wszystkie inne. Więziono prymasa Wyszyńskiego, przesłuchiwano księży i starano się podporządkować kościół rzymskokatolicki partii, bo po zakończeniu II wojny światowej ponad 97% Polaków było katolikami, co jest czymś zupełnie nowym w historii Polski. Najcięższe represje trwały do lat 70. XX w., kiedy to starano się ograniczyć pozycję Kościoła w Polsce, m.in. poprzez brak zgody na naukę religii w szkołach czy próbę umniejszania kościelnych obchodów Milenium Chrztu Polski. Zmuszano też kleryków do odbycia służby wojskowej. Następowały aresztowania i kary więzienia za działalność nie po myśli władz PRL. Ale relacje z Kościołem się zmieniały, gdy ten zyskiwał coraz większy wpływ na społeczeństwo. Zbiegło się to z wyborem Karola Wojtyły na papieża i jego pielgrzymkami do Polski. Zdarzenia te wpłynęły na poprawienie wzajemnych relacji i zmniejszenie represji.

Przed wojną było inaczej

Najcięższe represje wobec Kościoła w PRL nastąpiły po 1956 roku. Jednak do tego czasu przedstawiciele władzy brali udział w uroczystościach kościelnych, a Bolesław Bierut – będący prezydentem od 1947 do 1952 roku – kończył ślubowanie w sejmie słowami tak mi dopomóż Bóg. Wtedy pozycja Kościoła w społeczeństwie była jeszcze pozostałością sprzed wojny.

Rzeczypospolita w okresie międzywojennym była krajem wielonarodowościowym, w którym Polacy stanowili około 65% społeczeństwa. Według spisu z 1921 roku wyznania rzymskokatolickiego było 62% ludności, a to wyznanie pełniło rolę dominującą. Konstytucja marcowa uchwalona w 1921 roku nie wprowadzała wyraźnego rozdziału Kościoła od państwa, według artykułu 114: wyznanie rzymskokatolickie zajmuje w państwie naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań.

Księża mogli zasiadać zarówno w Sejmie jak i w Senacie, a duchowieństwo nie ukrywało swoich sympatii i przekonań politycznych. W listach biskupów można odnaleźć fragmenty zachęcające do głosowania na konkretną partię polityczną.

Uznano sprawy religii za jeden z istotnych elementów życia społecznego i państwowego. Konstytucja nie przyjęła modelu państwa katolickiego, jednak stworzyła mechanizm polityczny, który w ocenie wielu ówczesnych biskupów katolickich stwarzał podstawy dla zrealizowania chrześcijańskiej wizji państwa, bo pozycja kleru pozwalała na bezpośredni wpływ na władzę ustawodawczą. Stwierdzono też istnienie siedmiu innych kościołów i związków wyznaniowych oraz uregulowano ich status prawny. Ale kościoły, które takiego statusu nie miały i do 1939 roku go nie zdobyły, spotykały się z dyskryminacją ze strony państwa.

Księża mogli zasiadać zarówno w Sejmie jak i w Senacie, a duchowieństwo nie ukrywało swoich sympatii i przekonań politycznych. W listach biskupów można odnaleźć wyraźne fragmenty poświęcone agitacji wyborczej, zachęcające do głosowania na konkretną partię polityczną. Najwięcej było wśród nich zwolenników Narodowej Demokracji Romana Dmowskiego i Chrześcijańskiej Demokracji z Wojciechem Korfantym i księdzem Stanisławem Adamskim jako jej politycznymi liderami.

Ale granicą w jawnej działalności politycznej duchowieństwa był zamach majowy i przejęcie władzy przez Józefa Piłsudskiego i obóz sanacyjny, który doprowadził do ograniczenia wpływu duchowieństwa. Zmiany wprowadzała konstytucja kwietniowa, która wysuwała państwo na plan pierwszy jako organizujące życie społeczne i gwarantująca prawa jednostki. Obywatel miał zapewnioną równość wobec prawa, możliwość rozwoju wartości osobistych oraz wolność sumienia, słowa i zrzeszeń, ograniczone jednak przez dobro powszechne. A żaden z kościołów nie był już uprzywilejowany.

Po co to wszystko?

To że w II Rzeczypospolitej istniały zapisy regulujące relacje świeckiej władzy i Kościoła nie wzięło się znikąd. Już kilkadziesiąt lat wcześniej, na początku XX wieku, podejmowano na Starym Kontynencie równie ważne decyzje. We Francji już na podstawie ustawy z 1905 roku przyjęto rygorystyczny rozdział państwa i kościoła. Relacje państwa z kościołami oparto na zasadach wolności sumienia i wyznania. Wyraźnie zaznaczono, że państwo nie będzie dotować żadnych wyznań i gwarantuje wolności działania wszystkich oraz równe ich traktowanie. Podjęto także decyzję o wzajemnym nieangażowaniu się władz kościelnych w sferę polityki państwowej, a państwa w sprawy religijne.

W XVII wieku dzięki tej koncepcji chciano zakończyć wojny religijne i dyskryminowanie innych ludzi z powodu wyznawanej wiary.

Rozdział Kościoła od państwa oznacza zatem zarówno uwolnienie państwa od Kościoła, jak i Kościoła od państwa. W XVII wieku dzięki tej koncepcji chciano zakończyć wojny religijne i dyskryminowanie innych ludzi z powodu wyznawanej wiary. Zasadę rozdzielającą Kościół od państwa po raz pierwszy znaleźć można w pierwszej poprawce do Konstytucji USA w 1791 roku. Zapisano, że w Stanach Zjednoczonych nie zakazuje się wyznawania jakiejkolwiek religii oraz nie ma tu dominującego wyznania. Podobny zapis pojawił się w konstytucji francuskiej w 1975 roku.

Ta cała koncepcja zakłada, że w państwie będą osobne instytucje rządowe i kościelne, a władza nie będzie narzucać swoim obywatelom religii i światopoglądu. Z drugiej strony różne kościoły nie angażują się w politykę, a ich hierarchowie nie sprawują urzędów państwowych. A przede wszystkim każda religia oraz obywatele  – wierzący i niewierzący – są traktowani tak samo.

Patrycja Kiryluk - członkini Gdańskiego Harcerskiego Kręgu Akademickiego „Flavio Note”, szefowa działu Instruktorski Trop . Dyplomowany historyk sztuki, lubi się uśmiechać i podróżować.

Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.