Poznajmy się! Wojciech Kubica

Jestem w Związku / Justyna Gromek / 05.11.2017

Wojtek z pewnością nie może narzekać na nudę. Studiuje, uczy się w szkole muzycznej i prowadzi Referat Wędrowniczy Chorągwi Krakowskiej? Jaką ma receptę na pogodzenie tego wszystkiego?

Pwd. Wojciech Kubica jest szefem referatu wędrowniczego od niedawna, bo od czerwca. Chociaż posiada już całkiem spore doświadczenie z metodyką wędrowniczą, bo wcześniej przez 3 lata prowadził 17 Grunwaldzką Drużynę Wędrowniczą „Fen”. Zespół tworzy wraz z pwd. Mikołajem Dunikowskm i pwd. Kamilem Szatanikiem, a współpracuje z nimi pwd. Anna Jędrecka. Wojtek jest również w hufcu szefem Zespołu Promocji i Informacji.

W 22 hufcach Chorągwi Krakowskiej ZHP funkcjonują drużyny wędrownicze. Każdy hufiec ma swojego opiekuna, czyli członka zespołu odpowiedzialnego za kontakt i wspieranie wędrowniczej kadry. Referat brał udział w organizacji inauguracji roku harcerskiego, warsztatów programowo-metodycznych chorągwi, Święta Chorągwi, tworzył Zlot Drużyn Wędrowniczych, a także prowadzi kurs dla drużynowych wędrowniczych.

Przed wakacjami zostałeś Szefem Referatu Wędrowniczego, czy masz już jakieś nowe pomysły, które chciałbyś zrealizować?

Namiestnicy są nieocenieni w swojej pracy

Póki co w referacie wszystko dobrze funkcjonuje. Zadania podzieliliśmy między siebie już w czerwcu. Ogromnym plusem jest to, że mimo, że przejęliśmy zespół stosunkowo niedawno, to wcale nie jesteśmy w nim nowi. Mówię w liczbie mnogiej, bo referat wzięliśmy razem z Mikołajem i Kamilem, nawet jeżeli to ja jestem teoretycznie najwyżej.

Trzeba jednak doszukać się minusa. Jest nas trójka plus jedna współpracowniczka. Czy to wystarczy, żeby działać z całą chorągwią? Wyobraźcie sobie, że prowadzicie dwudziestoosobową drużynę w pojedynkę. Do zrobienia. Dlaczego dwadzieścia i dlaczego w pojedynkę? Mniej więcej tylu drużynowych przypada na jedną osobę z naszego referatu. Do tego drużynowi mają swoich następców lub współpracowników. Prowadzą co najmniej dziewięcioosobowe drużyny, a w krytycznych przypadkach trzydziestoosobowe. Łatwizna? No właśnie nie! Dlatego naszym priorytetowym działaniem było znalezienie współpracowników. Oczywiście namiestnicy są nieocenieni w swojej pracy, bo to w nich mamy ogromne wsparcie. Nie mogliśmy jednak zostać w tak niewielkim składzie. Szybko doszły więc do nas kolejne dwie osoby i zobaczymy, co jeszcze z tego wyniknie!

Wojciech Kubica

Planujecie coś specjalnego z okazji ogólnoświatowego roku wędrownictwa?

Podczas tego roku wychodzimy naprzeciw potrzebom. Rok wędrownictwa będzie dla nas pracowity jak zawsze. Na co dzień nie odpuszczamy w naszej pracy, stawiamy sobie ciągle nowe wyzwania i w tym kierunku chcemy kształtować wędrownictwo Chorągwi Krakowskiej. Na pewno przyłożymy się dużo bardziej do samego Zlotu Drużyn Wędrowniczych. Jest on naszym najważniejszym projektem.

Za niedługo wypuszczamy też ofertę warsztatów programowo-metodycznych dla patroli i drużyn naszego pionu. Pragniemy poszerzyć działania i bardziej skupić się na inicjatywach oddolnych, by wzmocnić środowiska, które tego właśnie od nas potrzebują. Nie oznacza to jednak, że środowiska dobrze działające nie będą miały czego dla siebie znaleźć! Całymi siłami zwiększamy też rolę namiestników w hufcach. Są oni dla nas nieodzownym wsparciem. Często to oni właśnie robią ogromną robotę. Nie ukrywajmy – znają swoich drużynowych najlepiej i pracują z nimi na co dzień. Namiestnicy, dobrze, że jesteście!

Jak wygląda kurs dla drużynowych wędrowniczych w waszym referacie? Co jest dla was szczególnie ważne w kształceniu drużynowych?

Nie stawiamy barier. Granice pomiędzy ludźmi są ważne. Jeżeli jednak chodzi o twór w postaci drużyny wędrowniczej, sztuczne granice pomiędzy kadrą kursu i kursantami są po prostu nienaturalne. Drużyna wędrownicza, to grupa przyjaciół – to samo budujemy na naszych kursach. Pragniemy, by kursanci nie obawiali się dzielić z nami i między sobą wnioskami i opiniami. Jest prowadzonych bardzo wiele dyskusji i niejednokrotnie wcale się ze sobą nie zgadzamy. To właśnie nas buduje. Uczymy się rozmawiając, wymieniając argumentami. Rozwijamy się wzajemnie. Nasze kursy to nauka w działaniu, a dużo łatwiej i skuteczniej działa się w dobrej atmosferze. Kurs trwa trzy weekendy. Spotykamy się co miesiąc. Póki co, dwa zjazdy były w górach: Beskid Mały i Gorce. Teraz czeka nas Praga. Podczas zjazdów towarzyszy nam niesamowita atmosfera. Zarówno do świetnej zabawy, jak i do kształcenia. Najważniejsi w kształceniu są ludzie.

Kształcimy instruktorów nie po to, aby nie obawiali się pełnienia funkcji, ale po to, by czerpali z tego przyjemność

Ważne jest dla nas na pewno budowanie wspólnoty, o którym wspomniałem. Istotne jest też, by wędrownictwo w danym regionie było jednolite. Organizując kurs chorągwiany my, jako referat, mamy przed sobą obecnych lub przyszłych drużynowych. To oni tworzą wędrownictwo. Od kogo mają się uczyć? Oczywiście, od swoich poprzedników. Jeżeli jednak ich nie ma? Wtedy jesteśmy my. Razem budujemy środowisko świadome, odpowiedzialne i ambitne. Kształcimy instruktorki i instruktorów nie po to, żeby nie obawiali się pełnienia funkcji drużynowej, czy drużynowego, ale po to, by czerpali z tego przyjemność i korzyści. Komfort w działaniu, zrozumienie swojego miejsca w ZHP, umiejętności sprostania postawionym sobie celom i czekającym na młode instruktorki i instruktorów wyzwaniom, tego staramy się uczyć. Uczymy też, że choćby nie wiem co, mają w nas wsparcie. Nie pozostawiamy ich samym sobie.

Realizujecie służbę podczas Zlotu Drużynowych Wędrowniczych?

Służba jest nieodłączną towarzyszką Zlotu.

Co już robiliście? Co planujecie podczas kolejnych edycji?

Na co dzień staram się zwalczać podejście, że służba może być jednodniowa. Ostatnio jednak zacząłem się zastanawiać, czy zlotowe działania można nią nazywać. Zadałem sobie pytanie: czy wielkość czynu można postawić ponad jego regularnością? Bo przecież jeśli ktoś potrzebuje ogromnej pomocy, to dla jednego zespołu może to zakrawać na służbę na przykład na kilka miesięcy. A co, jeżeli pojawi się ogromna liczba zespołów? Łatwo policzyć, że czas działania się zmniejszy. Czy działania zlotowe można nazywać więc służbą? Dla jednego zespołu nie, bo wsparcie jest stosunkowo niewielkie i jednorazowe. Patrząc jednak pod względem dokonanego czynu, to dla odbiorcy wsparcia owszem!

Nie ma sensu nazywać służbą czegoś, co nic nie zmienia

Póki co odbyły się dwie edycje Zlotu. Podczas obu skupiliśmy się na działaniach lokalnych. Pierwsze były rozsiane po okolicznych terenach, w miejscach, gdzie nas potrzebowano. Drugie toczyły się na bazie, która nas ugościła. Czy coś zmieniliśmy? Na pewno! Nie ma sensu nazywać służbą czegoś, co nic nie zmienia. Na pewno więc służba podczas tegorocznego Zlotu Drużyn Wędrowniczych taka właśnie będzie. Mamy wytyczne, wiemy, do czego dążymy i możecie się spodziewać dobrego Zlotu!

Studiujesz i uczęszczasz do szkoły muzycznej oraz oczywiście działasz w harcerstwie. Jak łączysz tyle obowiązków? Czy masz jeszcze trochę czasu na pasje i inne rzeczy? Z pewnością jesteś bardzo zajętą osobą.

Jest dokładnie tak jak mówisz. Mam jedną odpowiedź: planowanie, elastyczność, priorytety. Gdybyście kiedyś mnie zapytali co chcę robić w przyszłości, to nie uzyskalibyście jednej odpowiedzi. Miałem dziesiątki pomysłów. Z czasem trzeba było jednak dorosnąć i zacząć robić rzeczy na poważnie. W tym momencie realizuję dyplom z architektury wnętrz, jestem na drugim roku szkoły muzycznej, a do tego spełniam się w PR-ze podczas Czwartków Social Media i w zespole promocji hufca, a także działam w referacie. Właśnie wróciłem z USA, Czech, Słowacji i Austrii, no i zaliczyłem dwa weekendy w górach. A! I miesiąc temu przekazałem drużynę wędrowniczą.

Planujcie, a znajdziecie mnóstwo czasu

Codziennie wyznaczam sobie zadania. Doskonale wiem, co i kiedy chcę zrobić. Tym sposobem już w czerwcu wiedziałem, że limit wrześniowych weekendów został wyczerpany. To pozwoliło mi określić, czym mogę zająć się w pozostałe dni tygodnia, a kiedy odpocząć i spędzić czas z rodziną. Planujcie, a znajdziecie mnóstwo czasu, o którym nawet nie mieliście pojęcia. Czy zawsze jest idealnie? Oczywiście, że nie. Czasami zawalam, bo zwyczajnie nie wyrabiam, ale staram się jak mogę. Często muszę zmieniać plany, dlatego że nagle wyskoczy mi coś, co nie było wcześniej zaplanowane. Wtedy modyfikuję grafik: tu się skróci, tam wydłuży, tutaj przesunie i będzie dobrze. Jak się chce, to się da! Oczywiście są też plany nienaruszalne. Może to być praca, zajęcia, których nie da się przesunąć, wizyta u lekarza. Wtedy, gdy mam do realizacji więcej niż jedną rzecz trzeba się niestety zdecydować. Wyznaczajcie priorytety mądrze i będzie OK!

A czy znajduję czas na pasje? Oczywiście. Architektura, design, grafika, fotografia, muzyka, książki, harcerstwo i ludzie – to moje pasje. W tym środowisku funkcjonuję. Już dawno postanowiłem, że będę robić to, co lubię. Dlatego robię dużo. Książki czytam w tramwajach. Zdjęcia obrabiam w pociągach. Mam maratony spotkań i telefonów. Ale jeżeli wasz grafik nie jest tak napięty, to wcale nie znaczy, że coś jest z wami nie tak. Róbcie dobrze to, co robicie. Tak długo, jak was to cieszy, realizujecie się i może w jakiś sposób pomagacie innym ludziom. Powodzenia!

Justyna Gromek - działa przy Zespole Wędrowniczym w Wydziale Wsparcia Metodycznego GK ZHP jako Szefowa Promocji. Na co dzień studentka zarządzania, miłośniczka przeżywania muzyki na żywo oraz stała bywalczyni kina.