Rowerem na Roverway. Na pewno?

Wyjdź w Świat / Agata Luśtyk / 05.11.2008

Ilekroć opowiadam komuś o Roverway’u, słyszę pytanie: „A jak transportujecie rowery?”. Na chwilę zastygam i zaczynam panikować, że zapomniałam, na jaki temat toczyła się rozmowa (w duchu składam przysięgi, że koniec z jedzeniem masła – ponoć źle wpływa na pamięć). Ale po chwili kojarzę: rover, rover… 

Na początku, wszem i wobec, pragnę  zdementować: Roverway nie jest imprezą wyłącznie dla kolarzy!
Roverway jest międzynarodowym zlotem przygotowywanym przez WOSM i WAGGGS, przeznaczonym dla osób w wieku wędrowniczym (i tu rozwiązuje się zagadka – „rover” w języku angielskim oznacza tyle co „wędrownik”), który pierwszy raz odbył się w 2003 roku w Portugalii, a w 2006 we Włoszech. Jako że odbywa się co 3 lata, na niektórych z nas czeka w te wakacje jedna z najlepszych życiowych przygód.  Jeśli masz więcej niż 22 lata, na zlot możesz się wybrać jako członek IST (International Service Team), co oczywiście wymaga pewnych kwalifikacji (a właściwie jednej – znajomości angielskiego).
Kiedy się zastanawiałam nad tym, jaki kraj będzie tym razem gościł skautów z całego świata, chyba ostatnim, który by mi przyszedł do głowy, byłaby Islandia. A tu pewnego dnia dostaję sms: „Roverway będzie na Islandii – jedziemy!”. I tak oto w mojej drużynie zapadła decyzja. Zresztą nie było wątpliwości, że się zdecydujemy bo to, co dał nam Roverway 2006, jest jednym z naszych największych harcerskich skarbów.
Po chwili naszły mnie jednak wątpliwości – Islandia? Zamiast cieszyć się wakacyjnym słońcem narazimy się na chłód. Ale potem sobie przypomniałam – w słonecznej Italii mieliśmy nawet gradobicie!
Kolejna wątpliwość – koszty. Tu sprawa jest już poważniejsza – nie ma szans, by zmieścić się w kwocie mniejszej niż 2000 zł. Wystarczy spojrzeć na mapę – dojazd (a raczej dolot) wyniesie drugie tyle, co wpisowe (a wpisowe – 339 euro). Oczywiście pokładamy nadzieje w szefie kontyngentu – phm. Łukaszu Czokajło i liczymy, że zdobędzie dofinansowanie, jednak żadne zdolności profetyczne nie pomogą przewidzieć, w jakiej wysokości. Czas więc zacisnąć pasa!
A teraz więcej o samym zlocie. Tegoroczny Roverway odbędzie się w dniach 20-28 lipca (w Reykjaviku trzeba być już 19 lipca!), a jego hasłem jest „Open up!” (więcej informacji na stronach: www.roverway.is oraz www.roverway.zhp.pl). Polski kontyngent wylatuje 17 lipca, a wraca 31. Lecz  jak to wygląda w praktyce?
Będziemy „otwierać się” w kilku grupach, do których sami przyporządkujemy się na długo przed zlotem. Radzę pilnować terminu, w którym wybiera się trasy – najciekawsze najszybciej zostają zajęte, a ilość miejsc jest ograniczona. Do Twojej grupy trafią patrole z różnych krajów plus patrol obsługujący trasę. Postaraj się nawiązywać ze wszystkimi dobre stosunki, bo ci ludzie będą Twoją „paczką” do końca zlotu, a potem, o ile dopisze Ci szczęście, czymś o wiele, wiele ważniejszym w życiu. Po czterodniowej wędrówce, która pozwoli nam choć trochę poznać ten ciekawy, lecz nieco może zapomniany kraj, nadejdzie czas na obóz stały, gdzie zastaniemy wiele atrakcji – zajęć, koncertów i tym podobnych rozrywek. Zakwitnie też handel – wszak na każdym międzynarodowym zlocie nastaje taki moment, że każdy wyciąga wszystko to, co może oddać w zamian za jakąś ciekawą pamiątkę pochodzącą z innego kraju. Dobrze jest się na to przygotować – potem można ozdobić swój pokój egzotycznymi chustami, dziwacznymi pierścieniami, masą kolorowych plakietek z całkowicie niezrozumiałymi napisami, a podarowane koszulki (po uprzednim wypraniu) potraktować jako strój do spania…
Czego chcieć więcej? Ja już pakuję plecak, widzimy się na miejscu!