Szkolenie od kuchni

Archiwum / Julian Dąbrowski / 10.05.2010

Wyobraź sobie: sobotni lipcowy poranek. Za oknem świeci już słońce, ptaki gadają, a z nastawionego przed chwilą radia płynie przyjemna muzyka. Żeby dopełnić ten obraz, na stole pojawia się bochenek gorącego jeszcze, pachnącego piecem chleba i słoik konfitur…

Rodzajów chleba jest cała masa: żytnie, pszenne, tostowe, lepiej i gorzej wypieczone. Tak samo bywa z prowadzonymi przez nas zajęciami. Niezależnie od tego, jak wielkie mamy doświadczenie, każde zajęcia, które prowadzimy, są inne – bo to, co się podczas nich dzieje, zależy nie tylko od nas, piekarzy. Czasem uda się wypiec chleb, który przez lata pozostaje świeży – choćby wspomnieniem, innym zaś razem już po kilku dniach nie nadaje się do niczego.

Niedawno udało mi się znaleźć przepis, który – moim zdaniem – może zapewnić, że nasz pieczony podczas zajęć chleb pozostanie na długo w pamięci uczestników i to z pozytywnym skutkiem. Oczywiście wypiekać można także bez użycia receptury; jednak co to będzie za chleb? Przepis ten wyróżnia się 6 składnikami, dobrze Ci na pewno znanymi. Nie będę pisał o tym, jakie korzyści niosą, bo o tym było już wiele. Skoncentruję się na tym, kiedy i dlaczego najczęściej o nich zapominamy.

Składnik 1

Zaczniemy od dobrowolności i świadomości celów. Niby proste, niby jasne, ale wciąż zdarza się nam o tym zapominać. Wpierw weźmy na przysłowiowy warsztat dobrowolność. Gdy prowadzimy zajęcia dla osób bardzo młodych – kursy drużynowych, przybocznych – to zazwyczaj nie ma z tym problemu. Są oni przyzwyczajeni do tego, że skoro druhna/druh coś mówi, to tak będziemy robić. Choć i tu zaczynają się pojawiać problemy w rodzaju „ale mi się nie chce”, na które odpowiedzią jest „pisz, nie marudź”. Najtragiczniejsze w skutkach może jednak być nieuwzględnienie dobrowolności podczas kursu, w którym uczestniczą osoby dorosłe. Nie dość, że takie osoby są już na tyle świadome swojego zdania, że przeciwstawią się prowadzącemu – bo niby jak ich zmusi – to jeszcze przez to zachowanie stracą zapał i zainteresowanie dalszą częścią zajęć (kursu!) i mogą wpłynąć negatywnie na doświadczenia pozostałych uczestników. Przykłady ćwiczeń, przy których możemy natrafić na opór i, chcąc nie chcąc, złamać zasadę dobrowolności? Zadania związane z bliskim kontaktem, zamykaniem oczu, wysokością, intensywnym ruchem, a także te, których treść jest już uczestnikom aż do znudzenia znana.

Świadomość celów pozwala uczestnikom powiązać swoje nowe doświadczenia ze starymi i lepiej je przyswoić.

Teraz świadomość celów. Ktoś odpowie: „no, przecież uczestnicy wiedzą, na jakie zajęcia przyszli, reszty dowiedzą się lub domyślą podczas zajęć”. Właśnie o to chodzi, że nie zawsze się domyślą – tym bardziej, jeżeli dopiero pod koniec zajęć łączymy elementy w całość. Świadomość celów – tak kursu, jak zajęć czy konkretnych zadań – pozwala uczestnikom powiązać swoje nowe doświadczenia ze starymi i lepiej je przyswoić. Wiele razy chcemy zostawić wnioski z ćwiczenia do samodzielnego przemyślenia, ale czy nie warto, gdy tylko to możliwe, budując metaforę ułatwiającą zapamiętanie, wytłumaczyć, co wspólnego z danym tematem miało ćwiczenie, które wykonaliśmy?

Składnik 2

Powtórzę za Konfucjuszem: „Powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem”.

Skoro już jesteśmy przy metaforach, to przyjrzyjmy się kolejnemu elementowi, jakim jest pośredniość. Wiedzę, umiejętności i postawy naszych harcerzy/uczestników kształtujemy w różnorodny sposób: przez wykłady czy prezentacje, ale przede wszystkim poprzez działanie. Każda gra, każde nasze zachowanie wpływa na przekazywaną treść. Dlaczego więc coraz częściej stosowanymi metodami są wykłady, demonstracje i dyskusje? Czyżby było to łatwiejsze, mniej wymagające z naszej strony? Powtórzę za Konfucjuszem: „Powiedz mi, a zapomnę, pokaż mi, a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem”.

Składnik 3

Gdy myślę o wykorzystaniu kolejnego elementu, jakim jest naturalność, na myśl przychodzą mi problemy trojakiego rodzaju. Pierwszy rodzaj problemów łączy się mocno z pośredniością; czasem wykorzystujemy gry lub zabawy, a następnie dorabiamy ideologię do ćwiczenia, no i – jak to czasem bywa – przeginamy. Wtedy uczestnicy czują się zagubieni, zaczynają się zastanawiać, o co chodzi prowadzącemu, a my widzimy konsternację na ich twarzach, układającą się w wymowne: „eee?”. Drugi problem może powstać, gdy ułożyliśmy zajęcia w nielogicznym czy nienaturalnym ciągu. Umysł ludzki próbuje tworzyć powiązania, ale sami mu w tym przeszkadzamy. Trzeci problem – to my sami. Uczestnicy widzą dużo więcej niż nam się wydaje. Jeżeli nie czujemy tematu albo – co gorsza – nie przyznamy się, że czegoś nie wiemy, uczestnicy sami to odkryją, czasem ze szkodą dla nas.

Składnik 4

Gdy dodamy już łyżkę naturalności, czas na szklankę pozytywności! Nie mam tu na myśli tylko uśmiechu, który niesamowicie potrafi podnieść jakość naszego wypieku, lecz bardziej rozbudzanie umiejętności uczestników i wpływ na ich postawy. Zdajesz sobie na pewno sprawę, że pozytywność, w rozumieniu metodyki harcerskiej, polega na dostrzeganiu i docenianiu osiągnięć naszych podopiecznych/harcerzy. Jakie ma to przełożenie na szkolenia? Wystarczy, że wypuścimy uczestników z przekonaniem, jak wiele mają do poprawienia i jak wiele patologii bywa w ich działaniu zamiast pokazywać im, jak dobrzy mogą się stać. Szklanka jest do połowy pusta czy pełna?

Składnik 5

Za każdym razem nasze wypiekane szkolenie będzie inne. Pracujemy z innymi uczestnikami. Innymi i wyjątkowymi – indywidualnymi! To właśnie dla nich stoimy na środku sali. Sztuką jest zadbać, aby byli tego świadomi: by wiedzieli, co wyniosą (oprócz ciastek), jakie to ma przełożenie na ich pracę, dlaczego właśnie oni tak, a nie inaczej mają postępować. Zamiast tego bywa, że wypiekamy ciasto uniwersalne pod hasłem „formy pracy, statut, postawy ideowe”. To samo szkolenie robimy w czterech różnych grupach i… rety! Ono działa! Cele zrealizowane: uczestnicy poznali różnorodne formy przewidziane w scenariuszu, wiedzą, czym jest statut! Tylko czy wiedzą, po co im to i jak mogą z tego skorzystać?

Składnik 6

WSZYSTKO, co my zrobimy (nawet kichnięcie) wpłynie na uczestników.

Wiele już napisano o tym, że na zajęciach uczą się zarówno uczestnicy, jak i prowadzący. Chciałbym w tym miejscu zwrócić Ci uwagę na jeden aspekt: wzajemnego oddziaływania. Pomiędzy obiema stronami procesu szkolenia przepływa nie tylko wiedza, lecz także emocje, postawy i doświadczenie! WSZYSTKO, co my zrobimy (nawet kichnięcie) wpłynie na uczestników. Skupią się, rozproszą uwagę, pobudzą albo uśpią. Można dzięki temu zbudować śnieżną kulę: Ty jesteś zmęczony, usypiasz uczestników, a z kolei oni, zmęczeni, sprawiają, że Tobie już nic się nie chce.

„Chleba takiego, jak ten od…”

Niezależnie od tego, jak na kursie drużynowych rysowałeś Harcerski System Wychowawczy – czy jako kwiat, statek czy też maszynę – wszystko to mogło zaistnieć skutecznie dzięki temu, że w środku znajdował się instruktor ze swoim Osobistym Przykładem. Na środku stoisz Ty! To właśnie po Twoje doświadczenia przyjeżdżają uczestnicy. Teorię mogą wyczytać książkach.

Życzę Ci udanych wypieków!

Julian Dąbrowski - harcersko związany z HKA SKIPP oraz 41 PDH „Bilip”, hufiec Poznań Stare Miasto. Zastępca Kierownika referatu wędrowniczego Chorągwi Wielkopolskiej ds. kształcenia (BOKK). Prywatnie student prawa oraz trener organizacji pozarządowych. Miłośnik domowych wypieków.