Zdumienie i bezsenność

Radosław Rosiejka / 23.02.2015

W końcu Rada Naczelna ZHP przedstawiła projekt zmian w Przyrzeczeniu i Prawie Harcerskim. Można zapytać, który to raz i co z tego wyniknie, ale ja na razie przecieram oczy ze zdumienia.

Komu przyszło to do głowy? Jakim cudem ktoś to zaakceptował?

Nie robię tego po przeczytaniu propozycji na temat dziesiątego punktu i Prawa Harcerskiego w ogóle. Coś, co wzbudza moje zdumienie, prawdopodobnie przez wiele osób nie zostało zauważone. Od kilku dni gorzej sypiam, bo cały czas się zastanawiam, jak do tego doszło! 220 uczestników konferencji w trzech różnych miastach i cztery propozycje dotyczące Przyrzeczenia Harcerskiego, a w nich ta jedna, która każe zadać szereg pytań. Komu przyszło to do głowy? Jakim cudem ktoś to zaakceptował? Jak ma się to do upowszechniania i umacniania przez ZHP takich wartości jak równouprawnienie, tolerancja i przyjaźń? Czy nie jest to zaprzeczenie nawiązywania i utrwalania więzi międzyludzkich ponad podziałami wyznaniowymi, nie mówiąc już o samodzielnym wyborze wartości duchowych każdego z nas?

Jeżeli nadal nie udało się rozszyfrować, czym jest owe „to”, już spieszę z wyjaśnieniem. Sen z powiek spędza mi wariant dyskusji nad Przyrzeczeniem mówiący o wyraźnym sformułowaniu wymogu religijności (pozostawienie tekstu Przyrzeczenia bez zmian) i usunięciu ze Statutu oraz podstaw wychowawczych zapisów stwarzających pole do odmiennych interpretacji. Dla porządku przypomnę pozostałe trzy warianty: (2) pozostawienie stanu obecnego bez zmian; (3) przywrócenie drugiej roty Przyrzeczenia – czyli powrót do stanu z lat 1990-1995; (4) zmiana obowiązującej roty Przyrzeczenia – tak by nie odwoływała się wprost do Boga.

Właśnie notujemy spektakularną porażkę wychowawczą objawiającą się propozycją wykluczenia z naszych obecnych i przyszłych szeregów osób niewierzących.

Wszystko można zapisać i również wykreślić ze Statutu, tylko jak się to ma do pracy, którą Związek Harcerstwa Polskiego podobno wykonywał przez ostatnie lata? Chcę wierzyć, że wychowywaliśmy wszystkich w naszej organizacji zgodnie z wartościami takimi jak: równouprawnienie, tolerancja, przyjaźń. Zaryzykuję tezę, że właśnie notujemy spektakularną porażkę wychowawczą objawiającą się propozycją wykluczenia z naszych obecnych i przyszłych szeregów osób niewierzących, bo inaczej tej propozycji nie rozumiem. Zdaje sobie sprawę, że jest to tylko jedna z czterech propozycji do przedyskutowania, ale gdybyśmy dobrze wykonywali swoją pracę wychowawczą, to być jej nie powinno, bo w żadnej harcerskiej głowie nie urodziłaby się taka myśl!

Opierając się tylko na najnowszej wersji Statutu z 2005 roku, w której zapisane są te piękne i ważne wartości, mieliśmy 10 lat na zgodne z nimi wychowywanie. W 10 lat spora grupa członków ZHP zdążyła przejść przez 3 metodyki. Jak zauważono w trzecim wariancie do przedyskutowania, przez pięć lat od 1990 roku obowiązywały dwie roty Przyrzeczenia, czyli osoby niewierzące i wierzące żyły obok siebie i tolerowały ten stan. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego ktoś wpadł na ten genialny pomysł. Jestem w stanie się zgodzić, że obecnie mamy sprzeczność w przepisach i nie ma w tym konsekwencji i logiki. Jeśli wykluczymy z ZHP osoby niewierzące, to czy nie będzie to zaprzeczenie wartości, które wyznajemy? Gdzie tu sens i logika, nie wspominając o konsekwencji? Raz można nie wierzyć, a innym razem nie? Jednego dnia pozwalamy samodzielnie kształtować swoje wartości duchowe, a innego narzucamy je z góry? Zawsze myślałem, że wartości nie są chorągiewką na wietrze, która powiewa w zależności od tego, jak wiatr zawieje.

Propozycja takich zmian w Statucie świadczy o tym, że kogoś nie wychowaliśmy do poszanowania odmiennych wyborów życiowych.

Mimo wszystko załóżmy, że wprowadzamy wymóg wiary w Boga. Co się stanie z ponad połową uczestników zeszłorocznej Watry, która nie święciła dnia świętego? Staram się nie wyciągać pochopnych wniosków, ale już sama propozycja takich zmian w Statucie świadczy o tym, że kogoś nie wychowaliśmy do poszanowania odmiennych wyborów życiowych. Drugi wniosek też nie jest optymistyczny, bo oznaczałby, że osoby odpowiedzialne za wychowywanie same tego szacunku nie mają.

Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.