Primus Inter Pares 2002 i 2006
W nowym „Na Tropie” rozpoczynamy cykl wywiadów ze środowiskami, które kiedyś zostały uhonorowane tytułem Primus Inter Pares i postaramy się dowiedzieć, co się dzieje z tymi drużynami dzisiaj.
Pierwszym środowiskiem jest 44 Drużyna Wędrownicza „Krzemień 66” im. hm. Floriana Marciniaka z Gniezna. Obecnie w drużynie działa 14 osób, które uczą się w szkołach ponadgimnazjalnych lub studiują. W 2002 roku odbyła się Wędrownicza Watra, na której po raz pierwszy 44 DW z Gniezna wybrano „pierwszą wśród równych” w nowo powołanym plebiscycie. „Krzemień 66” na tle innych „Primusów” jest wyjątkowy, ponieważ tylko ta drużyna została uhonorowana tytułem Primus Inter Pares dwa razy. Jak sami o sobie mówią, razem wędrują, śpiewają, służą i chętnie poznają nowych ludzi. Innymi słowy, są grupą zaprzyjaźnionych osób, które spędzają ze sobą czas również poza harcówką. Miałem możliwość zadania im kilku pytań.
Na samym początku zapytam, jak się działa w drużynie, która dwa razy otrzymała tytuł Primus Inter Pares — na Wędrowniczych Watrach w 2002 i 2006 roku?
Karolcia (drużynowa): Wspaniale! Niedawno przeszliśmy „wymianę pokoleń”, większość osób w naszej drużynie wędrowniczej to ludzie pełni zapału. To, że nasi poprzednicy zdobyli taki tytuł dodaje nam motywacji, wkładamy serce we wszystko co robimy i bardzo chcemy być pierwszymi wśród równych, dla siebie, dla drużyny i dla naszych poprzedników, pokazać, że zasługujemy na miano 44 DW „Krzemień 66”
Kuba: Działa się wyśmienicie. Uważam, że jesteśmy zgraną ekipą, która może razem wiele ze względu na to, że prawie wszyscy są w podobnym wieku. Spowodowała to „selekcja naturalna”, która miała miejsce gdy starsi członkowie zaczęli studiować, co wiąże się z mniejszą ilością czasu. Nie wiem, czy tytuł zdobycia Primus Inter Pares jakoś polepsza byt w tej drużynie. Po prostu – kiedyś starsza ekipa tej samej drużyny, która była tak samo zgrana jak my, zasłużyła sobie na to.
Sandra: To zaszczyt działać w takiej drużynie z myślą, że poprzednie pokolenia stale się doskonaliły. Czujemy dumę, że możemy nazywać się wędrownikami z 44 DW „Krzemień 66”.
Aga: Początkowo bałam się, że nie uda mi się pogodzić ze sobą licznych obowiązków, służby w drużynie harcerskiej i działania w drużynie wędrowniczej, jednak okazało się, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Drużyna wędrownicza pozwala zapomnieć o dręczących człowieka problemach i daje nam, jako kadrze drużyn młodszych, szansę na „wyszalenie się”. W krótkim czasie staliśmy się świetną, zgraną paczką.
Mateusz (wicedrużynowy): W drużynie działa się bardzo dobrze, robimy wiele ciekawych rzeczy, organizujemy różne przedsięwzięcia. Mamy także ten plus, że pracujemy w szczepie, dzięki czemu w pewien sposób mamy ułatwione działanie w ramach np. służby.
Jak rozumiecie słowa „primus inter pares”?
Karolcia: Pierwszy wśród równych. Ja rozumiem to tak, że niekoniecznie należy zawsze wygrywać, liczy się to, ile serca wkłada się w wykonywane czynności i ile radości sprawia wykonywanie ich wspólnie z drużyną. Primus Inter Pares to także drużynowy wędrowniczy, osoba, która jest wybierana co roku przez członków drużyny, której się ufa i powierza drużynę, taki przewodnik po wędrownictwie.
Kuba: Rozumiem to jako bycie takim samym człowiekiem jak inni, mającym jedynie więcej zdolności, energii i chęci podarowania komuś troszkę szczęścia w różnoraki sposób.
Sandra: Jak rozumiem te słowa? Uważam, że możemy być pewnym autorytetem dla innych wędrowników, osobami, które można naśladować. Sądzę też, że te słowa zobowiązują nas do dążenia do celu.
Mateusz: Dla mnie określenie primus inter pares, to zasada, którą powinien kierować się dobry drużynowy, lider.
Raczej nikt z was nie pamięta Watry z 2002 i 2006 roku, ale czy czujecie się wyjątkowi z powodu uzyskania tego miana? Mało jest środowisk uhonorowanych tym tytułem, a Wam jako jedynym udało się to dwa razy!
Karolcia: Na pewno wyjątkowi, ale przez to ciąży na nas większa presja, aby dorównać poprzednikom, a z drugiej strony jest to przede wszystkim duma, że należymy do drużyny, która dwukrotnie została uhonorowana tym zaszczytnym tytułem.
Kuba: Czuję się wyjątkowy przez samo to, że jestem w tak świetnej drużynie. Samo Primus Inter Pares jest zwieńczeniem tego, kim byliśmy i kim jesteśmy nadal.
Sandra: Niestety, wtedy nie było mnie jeszcze w ZHP, ale czuję się bardzo dumna że jestem następnym pokoleniem „Krzemienia 66”.
Mateusz: Oczywiście, że czujemy się dumni z tego, że w naszej drużynie dorastało tak wiele wspaniałych osób i to właśnie w tej drużynie uczyli się oni tak trudnej sztuki życia.
Chciałbym nawiązać do słów, które pojawiły się w tekście napisanym przez Darię Siwkę — byłą drużynową 44 DW „Krzemień 66” — w „Na Tropie” w 2006 roku. Było to po tym, jak po raz drugi drużyna została „pierwszą wśród równych”. „Primus” zrodził huśtawkę nastrojów: od uniesienia po totalną samokrytykę, od usprawiedliwień, że nic nie musimy w sobie zmieniać (bo jesteśmy tacy wspaniali) po wyznacznik dalszej pracy nad sobą. Jak jest teraz? Wymagacie od siebie więcej, czy tyle samo, co inne drużyny?
Karolcia: Jak już wspominałam, jesteśmy po „wymianie pokoleń”. Do drużyny należą już tylko same osoby bardzo zaangażowane w swoją pracę, czy to w młodszych drużynach, czy w drużynie wędrowniczej. Wymagamy od siebie coraz więcej, pokonujemy coraz to nowe granice samych siebie, podejmujemy się nowych wyczynów.
Kuba: Wymagamy od siebie tyle, na ile jesteśmy w stanie i na tyle, na ile wiemy, że damy radę.
Sandra: Myślę, że wymagamy od siebie więcej, chcemy dorównać poprzednim pokoleniom. Chętnie uczymy się nowych rzeczy, kształcimy się i służymy innym.
Aga: Chyba nigdy nie porównywaliśmy naszej pracy z działalnością innych drużyn wędrowniczych. Stawiamy sobie wysokie wymagania, naszym nadrzędnym celem jest dobre zorganizowanie „Białej Róży”. W tym roku znów wybieramy się na Wędrowniczą Watrę. Nasza drużyna jest specyficzna, ponieważ każdy jej członek musi pełnić jakąś funkcję, na przykład w drużynach młodszych, więc każdy z nas godzi obowiązki płynące z bycia wędrownikiem i te, które musi wypełniać w drużynie służbowej.
Mateusz: Staramy się wymagać od siebie więcej, przykładem tego może być organizacja gry całodobowej dla wędrowników „Biała Róża’’, którą zaczęliśmy organizować od zeszłego roku, a była ona także organizowana przez naszych poprzedników.
Jak to jest „przetrwać” przez tyle lat? Zdaję sobie sprawę, że może to niewłaściwe słowo, ale bardzo mnie to ciekawi, ponieważ jesteście jedną z pierwszych drużyn wędrowniczych w Polsce. Pytam dlatego, że zdarzają się drużyny wędrownicze, które po kilku latach przestają działać, ponieważ odchodzą z nich osoby zakładające drużynę.
Karolcia: Jak w każdej drużynie, tak i u nas zdarzały się gorsze chwile. Na pewno bardzo dobre jest to, że byli drużynowi i członkowie trzymają pieczę nad naszą drużyną, zawsze możemy liczyć na wsparcie merytoryczne, dobrą radę, miłe słowo. Mimo wyborów demokratycznych, już wcześniej przygotowywany jest pretendent do funkcji drużynowego. Ważny też jest dobry kontakt między członkami drużyny i zaufanie. Dzięki temu trwamy i dobrze się trzymamy.
Kuba: Myślę, że głównym powodem, dzięki któremu przetrwaliśmy, jest „profesjonalna kadra”, która zawsze wiedziała, co robi.
Aga: Skład naszej drużyny już kilkakrotnie całkowicie się zmienił. Chwilę przed przekazaniem mojego zastępu z drużyny odeszła była drużynowa „Krzemienia 66” oraz były wicedrużynowy, więc od zeszłego roku ponad połowa drużyny to nowe osoby. Dzięki naszej drużynowej bardzo szybko się ze sobą zżyliśmy i wielu z nas nie wyobraża sobie teraz życia bez działania w 44 Drużynie Wędrowniczej.
Mateusz: Według mnie prowadzenie drużyny wędrowniczej jest bardzo trudne, ale gdy się ma przy boku wspaniałą drużynową oraz kilku twórców metodyki wędrowniczej – dh. Ewę i Ryszarda Polaszewskich – to zadanie staje się łatwiejsze.
Na waszym facebookowym profilu założenie drużyny datuje się na wrzesień 1987 roku, ponieważ wtedy pojawiła się nazwa „Krzemień 66”. Tylko na Facebooku nawiązujecie do tej daty i tak odległych czasów, czy również w realnym działaniu? Przecież wtedy jeszcze nie było rozumianej tak jak dzisiaj metodyki wędrowniczej.
Karolcia: Znajomość historii jest bardzo ważna, a „Krzemień 66” na początku była drużyną harcerską, później starszoharcerską, a teraz jesteśmy wędrownikami; mamy świadomość, jak wielu ludzi wychowało się w Krzemieniu, niejednokrotnie się z nimi spotykamy, wymieniamy się wspomnieniami. Nie jest to dla nas sucha historia, są to historie, z których możemy coś wyciągnąć, czegoś się nauczyć, czy też coś „zdublować”, bo wiemy, jakie to było fajne.
Sandra: W codziennej pracy nawiązujemy do tego co było kiedyś. Chwalimy się tym, jak długo nasza drużyna istnieje, w końcu to powód do dumy.
Czy macie jakieś rady dotyczące wędrownictwa dla innych?
Karolcia: Nie należy robić nic na siłę. Jeżeli nie czerpiemy z tego przyjemności, to tego nie róbmy. I jeszcze to, że zmiany są dobre.
Kuba: Rad może być wiele, ale najważniejsza to chyba taka, żeby być zgraną ekipą, z którą nie jest nudno i nawet najdłuższa wędrówka nie jest problemem ze względu na wiele pomocnych dłoni.
Sandra: Niech wasza drużyna nie będzie tylko zwykłą jednostką – bądźcie przyjaciółmi, wspierajcie się, ufajcie sobie. To jest klucz do sukcesów.
Aga: Wędrownictwo powinno się wszystkim kojarzyć ze służbą, ze stawianiem sobie coraz wyższych celów i realizowaniem ich, ale oprócz tego jest to też forma spędzania wolnego czasu z przyjaciółmi, przeżywanie przygód, robienie wspólnie rzeczy, których nie praktykuje się na co dzień.
Mateusz: Ważną z mojego punktu widzenia radą jest to, że mimo upadków, niedociągnięć, nie warto się załamywać, zawsze należy się podnosić i próbować osiągnąć wcześniej postawione cele.
Jakie macie plany na najbliższe miesiące i wakacje?
Karolcia: W marcu wybieramy się na Wielkopolski wZlot Wędrowniczy, na początku kwietnia organizujemy Całodobową Grę Miejską dla Wędrowników „Biała Róża”, na którą serdecznie zapraszamy.
Sandra Co do wakacji, to wybieramy się na obóz stały z naszym szczepem oraz na Wędrowniczą Watrę – mamy zamiar w tym roku także powalczyć o tytuł Primus Inter Pares!
Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.