Szara Drużyna: Odkrywcy odkrytego

Archiwum / 06.05.2007

Czy trumna pierwszej żony Jakuba Wejhera jest szersza od trumny samego Jakuba Wejhera? Warsztaty doskonalące Kadry Kształcącej z metodyki wędrowniczej odbyły się w Wejherowie.

 

 

W dniach 13.04 – 15.04.2007 w Harcerskiej Bazie Obozowej „Cedron” w Wejherowie miały miejsce warsztaty doskonalące dla kadry kształcącej, przygotowujące do kształcenia kadry wędrowniczej. Organizatorami tego przedsięwzięcia były Szkoła Instruktorska Chorągwi Gdańskiej ZHP „Macierzysta Akademia Kształcenia” oraz Zespół Wędrowniczy Wydziału Metodycznego GK ZHP. „Impreza” stworzona przez tak zacne grono, ściągnęła instruktorki i instruktorów z różnych zakątków Polski (Chorągwie: Dolnośląska, Opolska, Stołeczna i Gdańska), w sumie – dziesięcioro uczestników, a wśród nich – ja.

Zajęcia miały na celu nie tylko powtórzenie metodyki wędrowniczej, ale i poruszenie problemów, jakie pojawiają się podczas kształcenia tego specyficznego środowiska, jakim bez wątpienia jest kadra wędrownicza. Głównym atutem tego typu warsztatów jest możliwość wymiany doświadczeń między ludźmi pochodzącymi z różnych środowisk, zwłaszcza, że nie wszyscy mieli już do czynienia z kształceniem drużynowych pionu wędrowniczego. Prowadzący warsztaty: phm. Martyna Tochowicz oraz hm. Wojtek Konieczny starali się, by takich okazji do wzajemnego uczenia się było jak najwięcej. I tak zwiedzając siedemnastowieczny klasztor franciszkanów wraz z podziemiami czy spacerując wzgórzami Kalwarii Wejherowskiej mieliśmy okazję nie tylko poznać uroki tych historycznych  miejsc ale także nieustannie dyskutować (nie tylko o tym, że spoczywająca w podziemiach klasztoru trumna pierwszej żony Jakuba Wejhera była szersza od trumny samego Jakuba chyba dwukrotnie).

Podczas pracowitego sobotniego dnia mieliśmy szansę wykazać się wiedzą na temat metodyki wędrowniczej, a także przemyśleć jej funkcjonowanie na formach kształceniowych. Jak pracować z wyczynem? Jak naturalnie wprowadzać na kursach elementy samorządności? Właściwie zajęcia nie były prowadzone. One toczyły się same. Często wbrew pierwotnym założeniom poszczególne wątki przedłużały się z planowanych 20 minut, do godziny i 40 minut. Co rusz dochodziliśmy do wniosku, że co środowisko, to obyczaj – zwłaszcza w materii obrzędowości (wieczorne zajęcia z druhną hm. Iwoną Kręczkowską).

Wspaniałym akcentem kończącym dzień było nadanie naramienników wędrowniczych trzem instruktorkom. Jako, że byłam jedną z nich, moment ten zapamiętam bardzo dobrze. Sądzę, że chwila ta pozwoliła jeszcze lepiej zrozumieć wszystkim uczestnikom wagę obrzędowości i klimatu wędrowniczych form kształceniowych.

Niedzielny poranek spędziliśmy na rozwiązywaniu trudnych, choć naturalnych sytuacji wychowawczych, z jakimi spotkać się może każdy organizator kursu. Mimo dwóch słabo przespanych nocy wykazaliśmy się kreatywnością, zwłaszcza podczas odgrywania symulacji. Obyśmy zawsze potrafili rozwiązywać nasze „kursowe problemy” tak, jak w czasie tych zajęć.

I tak oto warsztaty dobiegły końca. Jakie pozostawiły wrażenia? Osobiście uważam, że pozwoliły nam wszystkim na przypomnienie sobie metodyki wędrowniczej, która – choć znana i oczywista – okazała się skrywać jeszcze wiele nieporuszonych kwestii. Uświadomiły nam też zbiór elementów, których nie może zabraknąć na wędrowniczych formach kształcenia. Dały także szansę, by w przyjaznej atmosferze wymienić się przemyśleniami i doświadczeniami, co uważam, za największą zaletę wszelkich form kształceniowych. Wniosek: weekendowym, multiśrodowiskowym, dobrze zorganizowanym warsztatom mówimy zdecydowane TAK.

Wybrany obrazphm. Izabela Orzeł – Członek Zespołu Kształceniowego hufca Rumia oraz drużynowa 10 Harcerskiej Drużyny Czerwonych Beretów, instruktorka Szkoły Instruktorskiej Chorągwi Gdańskiej ZHP – MAK, studentka pedagogiki na Uniwersytecie Gdańskim.