Kolejne Wyzwanie przed nami

Archiwum / 16.09.2007

Wybrany obrazW głowie kolejne wspomnienie: pierwsze zagubienie rowerowe w gąszczu śląskich ulic. Nie ta przecznica, nie ten punkt, wiadomo – moja nawigacja. Po drodze przecież jest cała masa punktów kontrolnych, do których trzeba dotrzeć, a potem jak najszybciej je opuścić i pognać dalej. Chłopak na punkcie macha do nas, ale my czerwone ze wstydu, że to nie nasz punkt, mijamy go z niewiele znaczącym pomrukiem. Czy tak będzie też w tym roku?

 

Wspomnienia – mówi się, że blakną. Ale jak wygląda wyblakłe wspomnienie? Być może blaknięcie to pozytywny proces. Moja pamięć dokonuje syntezy wydarzeń i zostawia sobie te najbardziej reprezentatywne, które świadczą również o pozostałych, pozornie zapomnianych.

W mojej komódce jest szuflada. Trzymam w niej jakieś rajdowe bzdury: smar do łańcucha rowerowego, puszkę izotoniku, starą mapę z któregoś rajdu. Znalazłam tam numer startowy, zainstalowany niegdyś na kierownicy mojego roweru. Numer 9 – nie będący dla mnie cyfrą, ale oznaczający dwie dziewczyny, które rok temu podjęły ‘Wyzwanie’ i wystartowały po raz pierwszy w rajdzie przygodowym pod tą właśnie nazwą.

Na starcie rajdu zgromadziła się ogromna liczba osób, które znałam z wspólnych rajdów, biwaków. Tworzyli razem obsługę lub startowali tak jak my – w dwuosobowych zespołach. Wisi wielki baner Nonstop Adventure ZHP, ludzie rozgrzewają mięśnie, toną w rozmowach, śmieją się – przypomina to bajecznie kolorowe mrowisko, którego jesteśmy częścią. Start biegiem: biegną zarówno chłopaki z mojego szczepu, jak i zespół błyszczący pełnym profesjonalizmem, wszyscy.

W głowie kolejny obraz: pierwsze zagubienie rowerowe w gąszczu śląskich ulic. Nie ta przecznica, nie ten punkt, wiadomo – moja nawigacja. Po drodze przecież jest cała masa punktów kontrolnych, do których trzeba dotrzeć, a potem jak najszybciej je opuścić i pognać dalej. Chłopak na punkcie macha do nas, ale my czerwone ze wstydu, że to nie nasz punkt, mijamy go z niewiele znaczącym pomrukiem.

‘Wyzwanie’ to bieg na orientację, rower, trekking w scenerii ‘Sportowej Doliny Dolomity’, rower, canoe – gdzie twarda babka Aga pokazała swoją siłę mięśni, trekking wokół jeziora (przysięgam, że na Śląsku są autentyczne góry!), znowu rower. Sporo tego. 99 kilometrów, zadania specjalne. Tak – zadanie specjalne: już ciemno, dojeżdżamy na rowerze pod wiadukt, mamy się przeprawić przez rzekę. Oczywiście z rowerami i na dętkach. Dużo śmiechu, ale na szczęście weszłyśmy suchą stopą na ląd. Głos Staśki, stojącej chwilowo na punkcie rozmywa się w tle, a my gnamy dalej. Albo też wejście na wyjątkowo śląski akcent krajobrazu – stalowy element szybu kopalnianego (co to było dokładnie – nie wiem, ale dla mnie Śląsk w pełnej krasie).

Mój prywatny hit tego rajdu to chwila grozy, którą przeżyłyśmy 5 minut od mety, w samym Chorzowie. Aga: ‘Nie chowaj mapy, ja ponawiguję’. W porządku. Rowery gnają same, mapa znajduje się w zębach Agnieszki. Hamuję ostro! Moja partnerka leży na asfalcie. Nic jej nie jest, łańcuch spadł, poprawiamy, pędzimy dalej. Chorzów w pomarańczowym świetle latarń ulicznych wydaje się biec w przeciwnym kierunku. Skrzyżowanie – już ostatnie. Ja: ‘To gdzie?’, Aga: ‘Popatrz!’ Patrzę: mapa jak mapa, ale zaraz, nie ma mety? Meta zdarta przez asfalt. To gdzie teraz? Dojeżdżają do nas faceci, ścigający się z nami już od dłuższej chwili. Mają kompletną mapę.

Obraz mety: znowu śmiech, gratulacje, zdjęcia, znowu gratulacje. Jesteśmy zmęczone i szczęśliwe. Kaski z głów! Ukończyłyśmy rajd!

Miałam w skrócie opisać moje wyzwanie sprzed roku. To niebywale trudne, tak na co dzień. Pamięć wyszukuje kolejne elementy układanki. Dobrze je poskładać czasem w całość, ale ja już wiem, co jest od nich ważniejsze: pamiętam moją przyjaciółkę, która wytrzymała ze mną 99 kilometrów, zaufanie, radość, mierzenie się z własnymi słabościami – tymi fizycznymi i psychicznymi. Pamiętam wspólną pracę – to magiczne zgranie. Albo małe porażki, podnoszenie się po nich z ziemi i małe zwycięstwa. I w końcu pamiętam też nasze ‘Wyzwanie’ – jakkolwiek by je interpretować.

 

Ola Drewienkowska

 

A za kilka tygodni kolejna edycja rajdu.

 

RAJD PRZYGODOWY WYZWANIE
19-21 październik 2007
Górny Śląsk

>trasa długości 110 km
>rowerem, pieszo, canoe
>zespoły 4 osobowe z min.1 osobą płci przeciwnej
>limit czasu 18h
>rywalizacja nonstop
>zadania specjalne na trasie
>nagrody o łącznej wartości 2000pln dla najlepszych zespołów

www.nonstop.podgore.pl