Sprawności na całe życie

Archiwum / 16.09.2007

Wybrany obrazPiątkowy wieczór, dzwoni telefon, „włącz TVN 24” krzyczy do słuchawki Iwona. Po chwili sms „oglądasz TVN24”? I jeszcze kilka smsów. I jeszcze opisy na gg. I wszyscy widzą w TVN24 w „Szkle Kontaktowym” Artura Andrusa w koszulce „sprawności na całe życie”. W naszej koszulce.

 

O miejscu programowym „sprawności na całe życie” opowiadają:

 

phm. Iwona Jakimowicz – szefowa miejsca programowego „sprawności na całe życie”, na zlocie zawsze z komórką w jednej dłoni i kulą w drugiej.

 

hm. Anna Poraj – w latach 2001-2005 zastępczyni Naczelnika ZHP ds. programu i pracy z kadrą, dziś instruktorka hufca Ruda Śląska, na zlocie jej znakiem rozpoznawczym był roczny syn Tymek, którego wypożyczaliśmy na spacery. Ania na zlocie organizowała nasze wieczory, koncerty, spotkania itp.

 

hm. Ewa Gąsiorowska – w latach 2002-2006 kierowniczka wydziałów, najpierw harcerskiego, potem starszoharcerskiego GK ZHP, dziś jest członkinią Zespołu Reprezentantek Zewnętrznych Europejskiego Regionu WAGGGS.

 

hm. Ryszard Rutkowski – przewodniczący komisji statutowo-regulaminowej Rady Naczelnej ZHP, instruktor hufca Goleniów, na zlocie uczył wszystkich jak upiec jajko w ziemniaku i zrobić jajecznicę na ognisku.

 

hm. Piotr Kowalski – pełnomocnik komendantki Chorągwi Łódzkiej ds. organizacyjnych, komendant szczepu w hufcu Łódź Widzew, na zlocie wspólnie z Anią organizował wieczory, ale przede wszystkim wciąż opowiadał przez mikrofon, co można robić na naszym miejscu programowym. Znak charakterystyczny: kula w dłoni i gips na nodze.

 

Wypowiedzi zebrała:

hm. Katarzyna Krawczyk – przewodnicząca komisji Rady Naczelnej ds. programu i pracy z kadrą, szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, instruktorka hufca Radom-miasto, na zlocie cztery godziny dziennie pozorowała rany na głowach, rękach i nogach wszystkich, którzy się zgłosili.

 

Sprawności i nie tylko, ale na całe życie

Piątkowy wieczór, dzwoni telefon, „włącz TVN 24” krzyczy do słuchawki Iwona. Po chwili sms „oglądasz TVN24”? I jeszcze kilka smsów. I jeszcze opisy na gg. I wszyscy widzą w TVN24 w szkle kontaktowym Artura Andrusa w koszulce „sprawności na całe życie”. W naszej koszulce.
Ucieszyłam się. Na twarzy uśmiech, a w głowie milion wspomnień. Zlot w Kielcach trwał tylko 10 dni, a o ilu różnych rzeczach chciałabym opowiedzieć w odpowiedzi na pytanie „jak było?”. 
Dlatego, by poukładać i usystematyzować to, co napisane być musi, podzieliłam wszystko na części. No i skupię się na naszym miejscu programowym, bo „sprawności…” to wszystko, co najlepsze. A żeby było różnorodnie, mówić będą inni: Iwona, Ania, Ewa, Ryszard i Piotrek. 

 

Najpierw podróż w czasie
To było rok temu. Pisałam już o tym w zlotowym Na Tropie, jak Gosia Nowosad podczas przygotowań do jakiegoś HSR-owego przedsięwzięcia powiedziała: jedziemy na zlot, Ty też musisz, zrobimy fajne miejsce programowe. Ale kluczową postacią była Iwona Jakimowicz, która miała być szefem tego miejsca.

 

– Gdy zaczęłam myśleć o naszym miejscu programowym, to od pierwszej chwili było to myślenie przez pryzmat ludzi, którzy będą je współtworzyć – mówi Iwona Jakimowicz – dopiero po rozmowie z kilkunastoma osobami i zapewnieniem z ich strony, że mi pomogą, zdecydowałam się koordynować „Sprawności”. To było niesamowite, jak wykręcałam kolejny numer telefonu i był to kolejny trafiony numer. Każda z osób, do której się zwróciłam zgodziła się współtworzyć nasze miejsce programowe. Niektórzy od razu, innym to zajęło trochę czasu, ale byli ze mną w Kielcach. Pamiętam, też jak zaczęły odzywać się do mnie osoby, których nie znałam, ale które chciały nam pomóc, bo słyszały, że to fajne miejsce będzie. Bo przyjaciele zachęcili ich, by się dołączyli. I tak też moi znajomi i znajomi moich znajomych stworzyli wspaniałą kadrę programową „Sprawności na całe życie”.

 

Kowlak mówi: Moje plany związane ze Zlotem były takie, że wybiorę się tam z harcerzami z mojego hufca. Ale pewnego dnia napisała do mnie Ania Poraj z pytaniem, czy mógłbym popatrzeć na pomysły wieczornych zajęć i pomóc w zaproponowaniu jeszcze jakichś innych działań związanych z „tematami dnia”. Poczytałem, powymyślałem i po jakimś czasie Ania zaproponowała żebym jej pomógł. A potem zamieniliśmy się miejscami i to ona mi pomagała.

Tak wyglądał pomysł rok temu. Potem strasznie dużo pracy. My wszyscy i Iwonka. Jej cierpliwość, zaangażowanie.

Opowiada Ewa Gąsiorowska: Iwona, oczywiście we właściwy, łagodny dla siebie sposób, egzekwowała pracę swojej kadry przez cały rok przed zlotem. Regularnie poganiała nas, żebyśmy napisali pomysły na zajęcia, potem szczegółowe konspekty, zapotrzebowanie materiałowe (bo już wiosna przyszła), wymagania co do miejsca prowadzenia zajęć, potrzeby w zakresie gniazdka z prądem albo suchego drewna.

 

I stało się. Gdy 10 sierpnia na zlot przyjeżdżali harcerze z całej Polski, my właściwie byliśmy już gotowi do pracy.
 
Nieważne gdzie, ważne z kim…

Zgodnie z tym powiedzeniem najważniejsi byli ludzie. Zupełnie nieważne było to, co robimy. Ważne z kim. Normalnie nie czerpię przyjemności z usypywania plaży, ale gdy razem ze mną robili to Nestorka i Ryszard było wesoło, choć oni nadal są zdania, ze wciąż gadałam przez telefon… Gdy namioty odlatywały z naszego miejsca, bo w nocy zerwał się ogromny wiatr, to naprawdę radośnie było je sznurować w towarzystwie innych pięćdziesięciu osób. Nawet dźwiganie ciężarów było ciekawe, gdy robiliśmy to razem.

 

Iwona tak to wspomina: gdy komenda zlotu kazała mi przygotować listę kadry, to nie mogłam uwierzyć, że jest na niej 107 osób. Już wtedy wiedziałam, że z taką ekipę dam radę. I tak też było. Moja kadra okazała się cudowna. Przeprowadziła wspaniałe zajęcia, niejednokrotnie przyjmując na jednych zajęciach podczas 4 godzin około 300 osób, zajęć mieliśmy ponad 60 ;).

 

Ryszard Rutkowski mówi tak: "Sprawności na całe życie" to przede wszystkim ludzie. Nie wiem jak było w innych miejscach programowych, ale w naszym ewidentnie wszystko opierało się na dużej grupie bliskich znajomych. Takich, którzy się rozumieją. I takich, którzy nawet pracując ciężko – żeby harcerze ciekawie sp