Ile harcerstwa w harcerstwie?
Przeprowadźmy eksperyment. Wielkimi literami na dużej kartce napiszmy takie zdanie: W ZHP specjalności nie mogą być ważniejsze od harcerstwa. Kartkę w czasie spotkania instruktorskiego przyklejmy do ściany i rozpocznijmy dyskusję.
Kilka tygodni temu odbyła się instruktorska debata na podobny temat. Jak wiadomo instruktorzy harcerscy uwielbiają teoretyzować, więc kolejka zgłaszających się do wypowiedzi nie miała końca. Wnioski z dyskusji są jednak smutne – znakomita większość uczestników zgodziła się z wywieszoną na ścianie tezą. Trudno zaprzeczyć, że w harcerstwie najważniejsze jest harcerstwo. Jednak zdanie: W ZHP specjalności nie mogą być ważniejsze od harcerstwa jest z góry pozbawione sensu.
Jeśli harcerstwem nie jest żeglarstwo, oparte na wyczynie i pracy nad sobą – to czym jest harcerstwo? Jeśli harcerskie nie są kluby specjalnościowe, uczące młodych ludzi jak pełnić służbę poprzez ratowanie życia innych, to co jest harcerskie? Jeśli harcerskie nie jest obcowanie z naturą, nauka nowych praktycznych umiejętności, podejmowanie wyzwań, walka z własnymi słabościami – to czym zajmują się prawdziwi harcerze?
Harcerstwa nie definiuje świeczka, gitara i alarm mundurowy. To jedynie środki do realizacji celu – stwarzania warunków do wszechstronnego rozwoju dzieci i młodzieży. Harcerstwo to przede wszystkim metoda harcerska – genialny i stale aktualny system wychowywania młodych ludzi. Ważne jest nie tyle to co robimy, ale jak i po co to robimy. Jeśli tylko nauka jazdy konnej jest prowadzona w sposób pozytywny, indywidualny, naturalny, opierając się o zasadę pośredniości oraz wzajemności oddziaływań, a wszystko to odbywa się w sposób celowy – to znaczy, że oto dzieje się harcerstwo.
Zdarza się jednak, że problem harcerskiego wychowania jest traktowany niezwykle powierzchownie. Widząc drużynę wędrowniczą, która zamiast odbyć tradycyjny harcerski biwak bądź capstrzyk wybiera się na rejs morski czy kurs spadochronowy głosi się upadek harcerskich obyczajów. Nie ma munduru, świeczkowiska, piosenki i gitary – nie ma harcerstwa. A jednak.
Specjalności to nic innego jak atrakcyjne opakowanie metody harcerskiej. Czasy szarego papieru i obdrapanych harcówek mijają bezpowrotnie. Dziś nie to pociąga młodych ludzi.
Wsiadający na pokład żaglówki harcerze czy wędrownicy nie muszą działać z przekonaniem, że oto poddają się procesowi wychowania. To rola instruktorów. Żeglarze mają wrócić z morza, bogatsi o nowe doświadczenia, zahartowani, chętni do pracy nad sobą i gotowi zmieniać świat. Znacznie łatwiej osiągnąć taki efekt na obozie wędrownym pełnym przygód niż podczas kolejnego przydługiego apelu. Bo harcerstwo ma być przygodą dla każdego harcerza.
Miejsce specjalności w ZHP to właśnie “atrakcyjny program”. Nie ulega wątpliwości, że w drużynach specjalnościowych zdarzają się przypadki rozmijania z misją ZHP. Jednak winę za to ponosi nieświadomy bądź nieprzygotowany drużynowy, nie zaś program, który stara się realizować.
Każdy instruktor pracujący ze specjalnościami powinien sobie odpowiedzieć na pytanie czy realizuje misję. Jeśli swoich podopiecznych wychowuje metodą harcerską poprzez stawianie wyzwań to może być spokojny. To nic innego jak harcerstwo. Na różnych forach i podczas różnych dyskusji instruktorskich można spotkać się z opinią, że żeglarze to nie harcerze, a ratownictwo to nie harcerstwo. Pomimo tego, członkowie drużyn specjalnościowych mogą czuć się bezpiecznie – są harcerzami nie mniej niż inni.
phm. Anna Błaszczak – członkini Zespołu Wędrowniczego GK ZHP, sekretarz redakcji Na Tropie, była drużynowa 99 Drużyny Wędrowniczej „Nomada” im. Andrzeja Zawady z Hufca Szczecin. Pracuje w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
pwd. Jakub Sieczko – szef Inspektoratu Ratowniczo-Medycznego Chorągwi Stołecznej ZHP, redaktor naczelny “Harcerskiego Eskulapa”. Szef działu "Specjalności" w “Na tropie”. Wywodzi się z 33 KHDŻ „Pasat” (Hufiec Kielce-miasto). Student V roku medycyny na Akademii Medycznej w Warszawie.