Autorytet czyli kto?

Archiwum / 07.10.2007

Wybrany obrazJedni rodzą się z „tym czymś”, inni długo pracują na to, by zbudować swój autorytet. Autorytet instruktora nie wynika z koloru sznura, podkładki pod krzyżem, czy ilości odznaczeń. Musi opierać się na nas samych, na tym jacy jesteśmy i jak traktujemy ludzi wokół. Tylko, czy to przyjdzie samo?

 

Odpowiadamy na to pytanie wspólnie z tymi, którzy dziś prowadzą drużyny, lub prowadzili je kiedyś, pracują z instruktorami, skupiają wokół siebie ludzi. – To trudne, ale na łatwe nikt się z nami nie umawiał – mówią.

 

Autorytet – kolega

Czy młody człowiek, wędrownik, może być autorytetem dla swoich rówieśników? – Tak, jeśli jest szczery, konsekwentny, ma czytelne zasady i odpowiednią spontaniczność – zapewnia Paweł Błasiak. Innego zdania jest Marek Woźniczka.Ta sama osoba, załóżmy 22-letnia, może być autorytetem dla 16-latków, ale raczej nie dla swoich rówieśników – przekonuje. – Oczywiście musi posiadać cechy, dzięki którym autorytet zbuduje, a jedną z tych cech wg mnie jest właśnie różnica wieku. Wydaje mi się, że jest też jakaś minimalna granica. Ciężko ją określić w liczbach, ale młody człowiek – potencjalny autorytet, musi wiedzieć „na czym świat stoi”, musi umieć analizować i oceniać zachowania swoich podopiecznych. Zdaniem Marka tylko taki „świadomy” człowiek dobrze wykorzysta potencjał ufających mu ludzi.

W sukurs Pawłowi przychodzi Romana Waszak, opowiadając historię o jednym z drużynowych w swoim szczepie. – Prowadziłam jedną z grup na półkoloniach, na wsi. Metodą harcerską. Po kilku dniach dzieciaki stwierdziły, że chcą mieć u siebie drużynę – mimo iż na razie mają mgliste pojecie o harcerstwie… Roma przyznaje, że na początku próbowała im to wyperswadować: że będą się musieli wiele nauczyć, że muszą się zobowiązać do pełnienia różnych funkcji koniecznych w drużynie, że muszą sobie znaleźć jakieś miejsce na harcówkę, kupić munduryNic ich nie zrażało. Roma wytoczyła najcięższe działo. – Nawet jeśli z początku wam pomogę, to musicie znaleźć wśród siebie kogoś kogo będziecie słuchać, szanować i kto będzie miał decydujący głos w razie czego – powiedziała. Liczyła, że zyska trochę czasu, bo zaczną się zastanawiać, ale… – Piętnastoosobowa grupa nastolatków w ciągu dwóch sekund dała mi jednogłośną odpowiedź.

Dla Romy wniosek jest jednoznaczny. – Najpierw się ma autorytet, potem się zostaje drużynowym. Inaczej to klęska. To pewnie przykre i być może krzywdzące dla niektórych, ale zastanówcie się. Trudno nie przyznać jej racji. Ktoś może być sumienny, pracowity, zawsze obecny i na czas, ale nie ma tego „czegoś”. – Klapa – kwituje Roma. – To się, może zbyt górnolotnie, nazywa charyzma. Naturalne jakieś, nawet niekoniecznie chęci, ale cechy przywódcze.

Obydwoje, zaczynając pracę w drużynach, czuli się autorytetami. – Dla większości już wtedy byłem dobrym kolegą i przyjacielem – wspomina Paweł i przyznaje, że na początku było to raczej podświadome odczucie. A teraz? – Trudno powiedzieć, nadal pracuję w większości z tymi samymi ludźmi tylko w innych rolach. I nadal czuję, że moje zdanie jest ważne, choć inaczej. Z jednej strony duży szacunek do tego, co udało nam się zbudować, z drugiej zaś „walka” z tym, co w pewnym sensie było moje. – To ich wiek na to żeby się buntować, podważać i weryfikować – przekonuje Roma. – Kiedy się jest wędrownikiem to autorytet nie przejawia się w posłuszeństwie ale właśnie w wątpliwościach – w odwadze dzielenia się nimi, z wiarą w pomoc a na pewno wsparcie i zrozumienie.

 

Składowe autorytetu

Konsekwencja, doskonalenie się, wiarygodność i uczciwość, umiejętność przyznania się do błędu i słuchania innych – Roma i Paweł w odpowiedzi na pytanie, czym buduje się autorytet, wymieniają te same cechy. Marek wciąż podtrzymuje, że minimalna różnica wieku jest niezbędna. – Oczywiście zdarzają się wyjątki, wyjątkowe osobowości, które wybijają się ponad rówieśników. Tylko że o takich osobach można powiedzieć, że są rozwinięte ponad swój wiek, więc wracamy do punktu wyjścia. Zwraca też uwagę na fakt, że inaczej jest w starszym wieku, kiedy autorytetu nie rozpatrujemy już jako wzoru dla grupy rówieśników, tylko osobiście. – Mogę sobie wyobrazić sytuację, że mój autorytet jest ode mnie nawet młodszy, ale jednocześnie mądrzejszy, rozsądniejszy, podejmuje trafniejsze decyzje, więcej osiągnął i umie lepiej gotować.

Umiejętności kulinarne to jedna z ważnych cech autorytetu opisywanego przez Marka. Wspomina on biwak, w którym uczestniczył jako mały harcerz. – Mimo, że baliśmy się bardzo, komendanta oczywiście, to pamiętam wiele wybryków: fajerwerki w nocy, zabronioną przeprawę przez Wartę i zjedzoną w nocy największą truskawkę, która była upatrzona przez druha Komendanta. Biwak dwunastu bajtli – normalka. Truskawkowicz się przyznał, a podczas powrotu nad brzegiem rzeki czekał… Komendant.

Z perspektywy czasu Marek jest przekonany, że wszystko było pod kontrolą. – Jednocześnie my czuliśmy się jakbyśmy robili co chcieli – podkreśla. – Była dyscyplina, ale był też czas na szaleństwa. Ostatniego dnia komendant ugotował dla wszystkich obiad – puree z boczkiem i cebulą. Marek do dziś wspomina to „cudo”.

To jest mój autorytet – mówi – druh Stanisław Dykta, stanowczy, rozsądny, nie łamiący zasad, wzbudzający respekt, ale jednocześnie dający poszaleć i sprawiający małe przyjemności, jak puree z boczkiem. Choć historia wydarzyła się dawno temu, cechy autorytetu Marka pozostają niezmienne. – Jak ktoś mi coś dobrego ugotuje, to jest w połowie drogi.

 

Paweł przyznaje, że trudno mu wskazać jednoznaczną postać. – Mam raczej wzory, które łączy jedno – konsekwentne dążenie do powziętego celu (są to postacie często historycznie kontrowersyjne, jak Napoleon czy Cezar, ale także taki Kamiński (zarówno Aleksander jak i Marek).

 

– Czasem pytam moich ludzi o ich autorytety – mówi Roma – proszę wtedy, żeby nie szli na łatwiznę i nie wymieniali Jana Pawła II ani Matki Teresy. Jej zdaniem to autorytety „oczywiste, ale mało wiążące”. – Wolę żeby mówili o kimś konkretnym, popierając to sensownymi argumentami. Cieszę się, kiedy mówią o swoich rodzicach.

Schemat u większości ludzi jest podobny: rodzice – bo są duzi, nauczyciel – bo to „nasza pani”, szef grupy rówieśniczej – bo sami go sobie wybraliśmy, pop gwiazda – bo jest boska(i), nieco starszy przywódca „nieformalnej” grupy – bo jako pierwszy traktuje nas jak dorosłych, znowu rodzice – bo minął nam szczeniacki okres buntu i cenimy ich za konkretne rzeczy. – Pod tym względem nie jestem oryginalna – zapewnia Roma. – Jednocześnie, jako dorosły człowiek dostrzegam autorytet różnych ludzi w różnych dziedzinach. Coraz częściej, co mnie bardzo cieszy, bywają to moi wychowankowie.

 

Jak zapobiec ślepemu podążaniu za autorytetem i pracować tak, żeby drużynowy nie stał się dla wędrowników jedynym nieomylnym? Według Pawła wbrew pozorom łatwiej ma starszy drużynowy, który może się „zakumplować” i jednocześnie przewodzić tak, aby realizować wychowawczą misję. – Młodszy jest już „kumplem”, między nim, a pozostałymi jest pewna rywalizacja, wędrownicy „próbują go”. Trudno w takiej sytuacji osiągnąć złoty środek.

– O to akurat bym się nie martwiła – mówi Roma – dla wędrowników autorytetem rzadko kiedy będzie ktoś „boski’ i nieomylny. W tym wieku szuka się autorytetów bliskich, ludzkich, dających możliwości upodobnienia się w jakimś sensie. Kogoś, kto też ma wątpliwości i się nimi dzieli. Ślepo naśladują dzieci w wieku harcerskim, ale w tym okresie to potrzebne

– Jak się jest świadomym swojej roli, to się w nieomylność nie miesza – dodaje Paweł.

 

Łatwiej zbudować czy utrzymać?

 

Paweł – Zbudować. Potem dużo się zmienia. Na moim przykładzie: chciałem wybić wędrowników na niezależność. U jednych zyskałem, u drugich straciłem.

 

Roma – Utrzymać oczywiście. Co nie znaczy że budować jest łatwo. Jak już napisałam – autorytet można budować kiedy się ma wokół czego. Jak się ma „to coś”, to na tym się buduje. Trudne to ale atrakcyjne – bo dla nas też nowe. Utrzymanie  natomiast to późniejsza codzienność, praca, czas dla innych…generalnie – mniej widowiskowe.

 

Spróbujmy uświadomić sobie jak wiele spośród naszych przekonań, wartości, którymi kierujemy się w życiu, czy wreszcie życiowych decyzji ma u podstaw wpływ jaki wywarli na nas inni ludzie. Nie zawsze był to wpływ pozytywny, ale w przeważającej większości wypadków liczymy się z tymi, których nazywamy autorytetami.

Czy w związku z tym autorytet jest nieodzownym atrybutem wychowawcy – także tego harcerskiego?

 

Wydaje mi się, że można być bardzo dobrym drużynowym nie będąc autorytetem – mówi Edyta Siwińska. Choć to jeszcze pewnie kwestia zdefiniowania słowa „autorytet”- dodaje.

 

Kim więc jest autorytet?

 

Według Edyty to ktoś kto potrafi przeżyć swoje życie mądrze, kto swoją postawą potrafi mobilizować innych do pracy nad sobą, ale nie tylko.

Budowanie autorytetu to codzienna praca. Jedność głoszonych poglądów, postaw i podejmowanych działań. To umiejętność budowania partnerskich relacji z innymi ludźmi. To ciągła praca nad sobą.

 

Edyta, pomimo długoletniej pracy z harcerzami nie uważa się za autorytet. Czuję się osobą cenioną i szanowaną. Drużynową zostałam w sposób naturalny, ale nie odnoszę do siebie słowa „autorytet” – mówi.

 

Słowo „autorytet” ma wydźwięk pozytywny, ale bliskie mu fonetycznie słowo „autorytarny” zupełnie odwrotnie. W praktyce granica także jest płynna.

Brak autorytetów jest utożsamiany z kryzysem moralności lub anarchią. Funkcjonowanie w danej społeczności jednego niepodzielnego autorytetu bywa przyczyną zdławienia samorządności, skostnienia poglądów i ksenofobii. Zbyt wielka liczba autorytetów może prowadzić do chaosu.

To właściwa postawa osoby, którą obdarzamy zaufaniem oraz nasza osobista autonomia sprawia, że autorytet innej osoby inspiruje nas do działania i konstruktywnie wpływa na naszą osobowość.

 

O autorytetach opowiedzieli:

 

phm. Paweł Błasiak – Hufiec Warszawa Żoliborz

phm. Romana Waszak – Hufiec Gniezno

phm. Marek Woźniczka – Hufiec Siemianowice Śląskie

hm. Edyta Siwińska – Hufiec Szczecin-Pogodno

 

 

Wybrany obraz 

phm. Monika Marks – w redakcji „Na tropie” odpowiedzialna za pozyskiwanie autorów spoza ZHP, namiestniczka wędrownicza hufca Warszawa Żoliborz, była drużynowa 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Plejady”, studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim.

 

Wybrany obraz 

phm. Anna Błaszczak – członkini Zespołu Wędrowniczego GK ZHP, sekretarz redakcji „Na tropie”, była drużynowa 99 Drużyny Wędrowniczej „Nomada” im. Andrzeja Zawady z Hufca Szczecin.  Pracuje w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.