Harcerzy jeszcze ruszymy!

Archiwum / Filip Springer / 07.10.2007

Filip Springer rozmawia z Markiem Woźniczką o rajdach przygodowych (adventure racing) organizowanych przez harcerzy dla całej Polski.

Udało Wam się zorganizować cykl rajdów, który przez profesjonalnych zawodników został uznany za jedno z najlepszych przedsięwzięć w rajdach przygodowych od kilku lat.

Tak, ale nadal startuje w nich stosunkowo niewielu harcerzy, a przecież wszystkie rajdy cyklu NonStop Adventure ZHP ukończyć może każdy. Jeśli tylko zechce.

Igor Błachut, jeden z czołowych polskich zawodników Adventure Racingu i ktomentaor stacji Eurosport powiedział mi kiedyś, że cykl NonStop Adventure ZHP jest jednym z najlepiej przygotowanych i najciekawszych przedsięwzięć w tej dyscyplinie w ostatnich latach. Czujesz, że osiągnęliście sukces?

Pokazaliśmy, że harcerze potrafią zorganizować coś dla ludzi „z zewnątrz” na naprawdę dobry poziomie

Z jednej strony tak, bo nasze rajdy zostały dostrzeżone w środowisku zawodników startujących w tego typu imprezach i zbierają dobre opinie. Na Wyzwaniu, Szarpaninie czy Wertepach pojawia się naprawdę polska czołówka zawodników, portal napieraj.pl, który relacjonuje tego typu imprezy, także wystawił nam dobre recenzje, uczestnicy imprez wypowiadają się z reguły w superlatywach. To cieszy, pokazaliśmy, że harcerze potrafią zorganizować coś dla ludzi „z zewnątrz” na naprawdę dobry poziomie.

Z drugiej strony po roku możemy już powiedzieć, że w naszych rajdach nadal startuje niewielu harcerzy. Być może wynika to z tego, że na starcie pojawiali się też tak dobrzy zawodnicy. Ale pewnie jest też tak, że „normalny” wędrownik, gdy słyszy o rajdzie przygodowym, ma wizję skrajnego wyczerpania, nieprzespanych nocy i morderczego dystansu. Mogę zapewnić, że wszystkie rajdy cyklu może ukończyć każdy, kto trochę się rusza, chodzi na WF, gra w piłkę czy od czasu do czasu jeździ na rowerze. Tu bardziej liczy się psychika i samozaparcie niż kondycja fizyczna. Dlatego celem na następny rok będzie rozruszanie harcerzy.

Formuła rajdów i współpracy z ich organizatorami się sprawdziła?

Tak, tutaj mamy pełną satysfakcję. Wszystkie imprezy były zorganizowane na świetnym poziomie, chcielibyśmy w przyszłości, by organizatorzy osiągnęli pełną samodzielność w przygotowywaniu i być może finansowaniu imprezy. Zespół NonStopu wówczas mógłby sprawować tylko pieczę nad tym, by wysoki standard był utrzymany.

Także idea, by w naszych rajdach startowały ekipy czwórkowe, okazała się słuszna i była bardzo chwalona przez zawodników. Prawdziwy Adventure Racing polega właśnie na zespołowości. Mówi się, że zawody czwórkowe cieszą się mniejszym zainteresowaniem, zespołom trudniej skompletować pełny skład. A to nieprawda, na najbliższym Wyzwaniu wystartuje 20 zespołów. To daje nam pozycję drugiego rajdu w kraju.

Z pewnością w przyszłym roku skrócimy nieco dystanse. To także ukłon w stronę harcerzy, dla których trasa dłuższa niż 100 kilometrów może być poważną barierą psychiczną. Skrócenie tej odległości nie zrobi różnicy „zawodowcom”, a być może dzięki temu na starcie zawita większa liczba skautów.

Organizacja rajdów to przedsięwzięcie kosztowne. Łatwo było pozyskać sponsorów na poszczególne imprezy?

Nad sponsoringiem z pewnością musimy popracować, ale tendencja w tej dyscyplinie jest dość pozytywna. Sport się rozwija, zaczynają się nim interesować sponsorzy z górnej półki. My dopiero wyrabiamy sobie dobrą markę, wierzę, że będzie lepiej, choć nie ma co się oszukiwać, z problemami finansowymi będziemy pewnie borykać się zawsze.

Pozyskiwanie sponsorów nadal jest bardzo trudne, także z tego względu, że nadal mamy łatkę imprezy harcerskiej – a to dla potencjalnego sponsora oznacza hermetyczną grupę docelową. Ale jesteśmy z niej dumni i nie zamierzamy z niej rezygnować.

Jak układała się współpraca z partnerami czy innymi jednostkami harcerskimi?

Pojawiła się masa ludzi, którzy wspierają ten projekt tylko dlatego, że jest fajny, nic z tego nie mają. To między innymi jeden z czołowych polskich zawodników – Remigiusz Nowak ze Speleo Salomon Adventure Team, Leon Suski z 10 Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej czy choćby Na Tropie, które informuje o każdej imprezie. Takich ludzi i instytucji jest całkiem sporo i pomagają nam z czystej życzliwości.

Spore wsparcie otrzymujemy też od hufców, mniejsze od chorągwi.

Główna Kawatera dostrzegła projekt?

W pewnym sensie tak. To znaczy ubiegłoroczne wyzwanie było finansowane ze środków Funduszu im. Grażyńskiego. W tym roku już nie jest i szczerze mówiąc trudno mi dociekać dlaczego. Myślę, że taki oddolnie realizowany projekt jest nieco sprzeczny z systemem myślenia, jaki funkcjonuje w instytucji takiej jak Główna Kwatera. Być może kiedyś się to zmieni.

Moim zdaniem sukces projektu NonStop Adventure ZHP polega na tym, że promujecie w doskonały sposób harcerstwo, pokazujecie, że harcerz potrafi dobrze przygotować świetną imprezę, a do tego gdy w niej wystartuje, to może stawić czoła najlepszym. Trudno jest łączyć tę harcerskość z otwarciem cyklu na zawodników „ z zewnątrz”?

To jest szalenie ciekawe zjawisko. Na Wyzwaniu obsługa siedziała w mundurach w biurze, rajd kończyliśmy apelem. Uważam, że tą harcerskość powinniśmy wszędzie podkreślać ale tak, by nie wyglądało to sztucznie. Zawodnicy nie będący harcerzami nie będą meldowali na apelu ani ustawiali się w szeregu. Odśpiewanie hymnu ZHP z pewnością im nie będzie jednak przeszkadzało. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze do znalezienia złotego środka. Ja najbardziej cieszyłem się, gdy Igor Błachut na swoim blogu napisał po ubiegłorocznym Wyzwaniu, że nie spodziewał się, że najlepszy rajd w 2006 roku zorganizują harcerze. Udaje nam się trochę walczyć ze złymi stereotypami, jakie przylgnęły do harcerstwa. To jest super!

Ostatni rajd tegorocznej edycji cyklu NonStop Adventure ZHP odbędzie się w dniach 19-21 października w Katowicach. Szczegóły na stronie www.nonstop.podgore.pl