Jesienny skarbiec muzyczny

Archiwum / 07.11.2007


 Wybrany obraz

Wyciągnij słuchawki. Odgrzeb zagubiony gdzieś odtwarzacz CD. Nie masz? No tak, pokolenie mp3. Wyjmij zaskórniaki i odwiedź zapomniany music shop. Czas na muzyczną ucztę!

 

Gdy za oknem jesień dawno już liście strąciła z drzew, coraz chętniej zatapiamy się w miękkie kocyki, ogrzewając się kubkiem ciepłej herbaty i wsłuchujemy się we własne myśli. Czasem jednak naszym myślom towarzyszy muzyka – nie tylko ta w głowie. Każdy z nas właśnie na jesień odkrywa nowe bieguny muzyki lub wraca do sobie znanych melodii. Raz pragniemy, aby subtelne dźwięki ukołysały nas i wprowadziły w melancholijny nastrój (takowy przecież też jest czasem potrzebny), który pozwoli nam się wyciszyć, zasmucić na chwilę i zadumać. Innym razem potrzebujemy energetycznego kopa, który nas obudzi i zakołysze – ale do działania, zachęci do ruchu i każe wstać. Naturalna kolej rzeczy, jak pory roku w przyrodzie. Co więc można zaserwować sobie na jesienne dni (nie tylko wieczory)? Oto kilka propozycji, wartych uwagi.

 

 

Wybrany obraz

Zacznijmy od ukołysania

Tracy Chapman – Where You Live 2005

 

Czarnoskóra wokalistka, niepozorna z budowy, o czystym głosie – oto Tracy Chapman. Najbardziej znana dzięki hitom: Fast Car czy Give Me One Reason. Absolwentka afrykanistyki i antropologii, która występowała m.in. z Peterem Gabrielem, Brucem Springsteenem, Stingiem oraz Youssou N’Dourem. Tracy w swoich utworach porusza problem niesprawiedliwości społecznej oraz dyskryminacji rasowej. W przeciągu 9 lat wydała 7 płyt, ostatnią w 2005. I na tej właśnie płycie się skupimy. „Where You Live” jest zbiorem 11 piosenek, w których jej ciepły głos zderza się z metalicznym dźwiękiem gitary akustycznej, subtelnym basem i innymi, epizodycznymi instrumentami, które tworzą bardzo liryczną i melodyjną całość. Nawet jeśli znajdziemy dynamiczne fragmenty, spowodują one w nas lawinę myśli, a nie wytrącenie z nastroju. Kiedy wrócisz do domu, zziębnięty, zmęczony i będziesz szukał chwili tylko wyłącznie dla siebie – płyta Tracy Chapman jest najlepszym sposobem na stworzenie ku temu właściwej atmosfery.

 

 

 Wybrany obraz

Ukraińska pobudka

5’nizza – 5’nizza 2003

 

5’nizza (lub Piatnica) to ukraiński duet dwójki młodych ludzi – Andrieja „San” Zaporożca (wokalisty, z zawodu lekarza-pediatry) oraz Siergieja „Otec Rodnoj” Babkina (gitara akustyczna). Zespół powstał w 1998 w Charkowie i od tamtego czasu zrobił wiele hałasu na ukraińskiej i europejskiej scenie reggae. Chłopaki grają totalny mix muzyczny – reggae, raga, hip-hop, można zauważyć również wpływy muzyki kabaretowej, rapu a nawet jazzu. Zaczynali bez pieniędzy, wielkich kontraktów ani innego „zaplecza”. O sukcesie zadecydował niewątpliwie styl grupy – niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju. Teraz ich płyty rozchodzą się w rekordowych nakładach we wschodniej Europie (również Polsce). A jaka jest ich muzyka? Śpiewają po ukraińsku (nie rosyjsku!) bardzo energetycznie, a zarazem melodyjnie. Andriej swoim specyficznym głosem lubi się bawić, co często powoduje ciekawe efekty. Jeśli ktoś, kto nie miał wcześniej styczności z akustycznym reggae a posłucha 5’nizzy, odkryje zupełnie nowe brzmienie. Ich utwory są bardzo żywiołowe, pobudzające a zarazem proste i przystępne. Głos Andrieja i metaliczne brzmienie gitary Siergieja tworzą wyjątkową całość. Można nawet zrozumieć, o czym śpiewają, nie znając ukraińskiego – to się właśnie nazywa „dotarcie do słuchacza”. Polecam zwłaszcza płytę „5’nizza”, jedną z dwóch w dorobku zespołu, na której znajdziemy np. Sołdat – chyba najbardziej znany utwór Piatnicy. Dobra na smutek, energetyczną pobudkę, idealny towarzysz codziennych wojaży między domem, szkołą lub pracą.

 

 

Wybrany obraz

Łagodna awangarda

Leszek Możdżer/Lars Danielsson/Zohar Fresco – Between Us And The Light 2006

 

Leszka Możdżera nie trzeba przedstawiać. Fenomenalny pianista i kompozytor. Jeden z najwybitniejszych muzyków jazzowych i pionier wielu rozwiązań współczesnej muzyki ma nam wiele do zaoferowania. Często łączy brzmienia pianina z kontrabasem oraz instrumentami perkusyjnymi, doprawiając całość oryginalnymi wokalami (jak głos Zohara Fresco). Każda płyta Możdżera odbierana jest z wielkim aplauzem i oczekiwaniem. Warto przypomnieć, że jego przedostatnia płyta „Between Us And The Light”, nagrana wspólnie z Larsem Danielssonem oraz Zoharem Fresco, już w 2 tygodnie po premierze otrzymała status podwójnej platyny. Dla polskiego artysty jest to wynik często nieosiągalny. Możdżer jednak jest ewenementem polskiej sceny muzycznej, czego dowód możemy znaleźć m.in. we wspomnianej wyżej płycie. W ciągu niecałej godziny Leszek zabierze nas w sentymentalną podróż do środka muzycznych kaskad dźwięków i kojących brzmień. Muzyka ta pozwoli nam wyciszyć się, uspokoić myśli i wejść w melodię pianina, kontrabasu i bębnów.
Niemalże idealna pozycja do seansów terapeutycznych, jednak zachowała swój indywidualny i niepowtarzalny charakter. Płyta zdecydowanie nie do słuchania pomiędzy odgrzewaniem wczorajszego kotleta, a kolejnym odcinkiem polskiej telenoweli. Gratka dla każdego, dla kogo bycie sam na sam jest celebracją, swoistym obrzędem, który pozwala pozostawać w harmonii ze swoim wnętrzem.

 

 

 Wybrany obraz

Angielska kraina łagodności

Katie Melua – Pictures 2007

 

O Katie Melua słyszał zapewne już każdy. Jej słynne „Nine Million Bicycles” nucił chyba cały świat. Angielska piosenkarka, która wcale nie chciała nią zostać – od dzieciństwa marzyła, aby być historykiem lub politykiem i zmieniać świat na lepsze. Nie do końca te zawody są pokrewne, ale z pewnością osiąga wybrany cel poprzez swoją muzykę. Jej ciepły głos przyjemnie kołysze nas i wprowadza w przyjemny nastrój. Do tej pory wydała 3 płyty. Ostatnia nazywa się Pictures i jest świeżutka, bo dopiero z października tego roku. Słowa i aranżacja wydają się być bardziej przemyślane i dojrzalsze od poprzednich. Katie, po fenomenalnym sukcesie Piece By Piece, postawiła sobie wysoką poprzeczkę. I tą poprzeczkę również przeskoczy – już teraz Pictures zapowiada się na płytę roku. Sama piosenkarka mówi, że jest z tej płyty bardzo dumna i podkreśla znaczenie, często osobiste, jej utworów. Rzeczywiście, piosenki są nacechowane emocjonalnie. Mieszanka folku, jazzu i bluesa z jednej strony subtelnie sączą się z głośników, a raz potrafią poderwać z fotela. Dodatkowo cover najpopularniejszej piosenki Leonarda Cohena – In My Secret Life – dodaje smaczku całości. Niespokojny kawałek If I Were A Sailboat albo bluesowy Scary Films to świetna pozycja na wypełnienie domowej przestrzeni, zwłaszcza o tej porze roku. Płyta niejednolita i dzięki temu – monotonia jej nie grozi, jest lekka i przyjemna. Jak cała Katie.

 

 

Wybrany obraz

Wyjątkowy unikat

Renata Przemyk – Unikat 2006

 

Renata Przemyk należy do tego gatunku wykonawców, o których jedna część słuchaczy ma jak najlepsze zdanie, a druga część – jeszcze jej nie zrozumiała. Jedna z najbardziej niezależnych polskich artystek, od ponad 18 lat swoją twórczością porusza tysiące (a może i miliony?) par uszu. Przez ten czas nagrała 9 płyt, a ostatnia – eksperymentalny elektronicznie Unikat w 2006 roku. Przemyk nie jest medialną postacią, a o jej muzyce z pewnością nie można powiedzieć „komercyjna”. Przez cały czas utrzymuje swój niepowtarzalny styl. Jej charakterystyczny, głęboki głos idealnie komponuje się z połamanymi dźwiękami, które nam serwuje na swoich krążkach. Rzadko ją można usłyszeć w radio, jeszcze rzadziej w telewizji, a na kameralne koncerty przychodzą tłumy. Muzykę Renaty trzeba umieć… słuchać. Jej teksty wymagają skupienia i wcale do łatwych nie należą. Daje nam „niepokorne myśli i niepokoje” i trzeba przyznać, że robi to z wyrafinownym stylem i urokiem. Przy jej muzyce można wpaść w pewien trans. Utwory, które znajdują się na Unikacie tworzą idealny klimat do rozładowania napięć i negatywnych emocji, które uzbierały się w ciągu dnia. Słowa piosenek trafiają w odpowiednie struny naszej duszy – w zależności od tego, co w danej chwili czujemy. Tym samym mamy: miłość, nienawiść, tęsknotę, żal, pragnienie, zrezygnowanie, nadzieję, bliskość i intymność. Jednocześnie czujemy dynamizm tej płyty i wibracje głosu Renaty. Płyta po prostu fenomenalna, do zrozumienia po kilku przesłuchaniach. Warto dodać, że nie da się jej słuchać w kółko. Najlepiej do niej się wraca. Odkrywanie na nowo Renaty jest kwintensencją kosztowania jej twórczości. Unikat to rzeczywiście wyjątkowe zjawisko na polskim rynku muzyki „ambitnej”. Idealny przykład jesiennej zawieruchy.

 


Wybrany obraz

Spokojna burza liryki

Damien Rice – 9 2006

 

Damien Rice urodził się w 1973 roku w Irlandii, skąd przeniósł się do Toskanii i podróżował po Europie. Gra bliżej nieokreślony typ muzyki, który możemy nazwać alternatywną poezją – i świetnie mu ta alternatywa wychodzi. Od 2002 nagrał 3 albumy (O, B Sides oraz 9) i 10 singli. Wiele jego utworów zostało wykorzystane w filmach lub serialach. Utwór The Blower’s Daughter oraz Cold Water zostały wykorzystane w filmie Closer, a 9 Crimes pojawił się w filmie Shrek 3. Damien operuje naprawdę szeroką skalą swojego głosu. Ostatnia płyta, opatrzona tytułem (cyfrą) 9, symbolizuje 9 pozycji łączących w sobie wyspiarską poezją i jesienną aurę. Krążek jest ciągiem dalszym klimatu, który Damien wytworzył w O (B Sides to płyta z remiksami i stronami B singli), czyli melancholii i kruchej liryki. Mamy tym samym zestaw dźwięków do załączenia w deszczowe i smętne wieczory, w sam raz na przykrycie się ciepłym kocykiem i utulenie puszystej poduchy. Zdenerwowanym i wściekłym na świat polecam zwłaszcza utwór Rotless Tree z bardzo wymownym refrenem – nie da się tej piosenki słuchać, nie wstając i nie krzycząc razem z Damienem bardzo „wyrafinowanego” epitetu całemu światu. Rotless Tree jest jednak gwałtownym wyjątkiem na całej, bardzo ułożonej i przemyślanej, płycie irlandzkiego artysty. Ten facet po prostu wie, jak sprawić, by na plecach słuchaczy przebiegło stado mrówek albo jak swoim rozedrganym głosem wedrzeć się do naszych myśli. Swoimi piosenkami trafnie oddaje ludzkie uczucia, wzmaga je lub pomaga wygasić.
Obowiązkowa pozycja dla każdego, kto potrafi docenić połączenie uczuć, muzyki i głosu.

 

 

Wybrany obraz

Anielskie uniesienia

City Of Angels OST

 

Wyjątkowo w całym zestawieniu pojawił się soundtrack. Ścieżka dźwiękowa do filmu City Of Angels (Miasto Aniołów) z 1998, który to został określony mianem „psychologiczno – baśniowy”. Opowiada o miłości anioła do kobiety i pokazuje, jak bardzo miłość może zmienić losy ludzi (aniołów). Sam soundtrack ma w sobie coś z tej „anielskości”. Na samym początku możemy usłyszeć kapitalną Alanis Morissette w utworze Uninvited, która poraża nas swoją dynamiką i mocnymi dźwiękami gitary, połączonej z orkiestrą. Brzmienie utworu od samego początku wdziera się do wewnątrz i wraz ze wzrostem tempa, zaczyna wypełniać nas coraz bardziej. Dalej Gabriel Yared serwuje nam porcję łagodnych smyczków i liry, niemalże wywołującej łzy wzruszenia. Głęboki bas oraz wysokie tony skrzypiec i chóru wibrują w naszych uszach, pozwalając przeniknąć do samego środka. Nie można powstrzymać się od zamknięcia oczu, rozluźnieniu mięśni i trwaniu w błogim stanie pustki myślowej. Ta płyta właśnie jest od tego – od oczyszczenia naszych myśli, starcia z pamięci wszystkich przykrości i napięć, od rozładowania stresu i wytworzenia poczucia lekkości i wolności. Niezwykle relaksuje a jednocześnie ładuje. Warty uwagi jest także kawałek Goo Goo Dolls, pod tytułem Iris, a utwór Angel autorstwa Sarah McLahlan jest dopełnieniem całości, wisienką na torcie tej niebiańskiej podróży. Subtelny głos Sarah w połączeniu z przyjemnym brzmieniem basu i wyraźnym fortepianem sprawia, że po prostu odpływamy. Płytę gorąco polecam na sen – takie odprężenie świetnie działa nasennie i sprawia, że oczyszczeni z emocji pragniemy pozostać w tym stanie jak najdłużej.

 

 

Wybrany obraz

Energetyczne electro

Thievery Corporation – The Cosmic Game 2005

 

Waszyngtoński duet, tworzony przez dj Roba Garzy oraz Erica Hiltona, serwuje nam muzykę elektroniczną, mieszankę stylów downbeat, chill out, bossa nova i acid-jazzu. Przez to trudno sklasyfikować ich muzykę. Grają jednak bardzo elektronicznie, a jednocześnie bardzo energetycznie. Nie jest to „zimna” elektronika. Mamy do czynienia z ludzkim głosem, z brzmieniami wyraźnej perkusji czy gitarowymi samplami. W utworze Revolution Solution można usłyszeć brazylijskie dźwięki, a Satyam Shivam Sundaram przenosi nas gdzieś w tunezyjskie lub marokańskie klimaty i od razu robi nam się cieplej. Generalnie taki typ muzyki kojarzy się z łagodnym kołysaniem gdzieś na wakacyjnym parkiecie, wieczornym spacerem po rozgrzanej plaży lub sączeniem soczku z parasolką w knajpce nad jeziorem. Gdy za oknem plucha, wiatrzysko albo szarości, Thievery Corporation zaserwuje nam odrobinę letniej beztroski, ciepła wakacyjnego słońca i przyjemnych wspomnień. Idealna kompilacja na „domówki”, spotkanie ze znajomymi lub naenergetyzowanie po całym, męczącym dniu w pracy lub szkole. Łagodne wibracje, na przemian z gorącymi rytmami od razu stawiają na nogi, zachęcają do działania i lekko wpadają w ucho. Pasuje jako muzyczne tło naszej codziennej aktywności, niezauważalnie zwiększając poziom pozytywnych fluidów w otoczeniu. Gdy tylko zamarzycie za latem i ciepłem, The Cosmic Game spełni Wasze pragnienia.

 

 

Zapewne każdy z czytelników mógłby do tej listy dopisać swoje płyty, które towarzyszą mu w odtwarzaczach w jesiennej aurze. Zachęcam do dzielenia się swoimi opiniami i ulubionymi twórcami z innymi, spragnionymi dobrych dźwięków, słuchaczami. Dzięki temu może będzie łatwiej przeżyć zimną i deszczową porę przejściową, nim przyjdzie czas na kolędy i sylwestrowe kawałki.

 

 

 

 Przykładowy obraz

Olga Gumieniak HO – drużynowa 124 LDSh Feniks z Hufca Lublin, studentka pedagogiki animacyjnej Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie.