Najlepszy z narkotyków

Archiwum / 07.11.2007

Jak określić stan towarzyszący ratowaniu ludzkiego życia? To nie tylko euforia, strach, smak adrenaliny lub poczucie dumy. Coś specyficznego – nie umiem tego nazwać. Spróbuję opowiedzieć.

 

 Był kiedyś w "Na tropie" artykuł mówiący o tym, że Harcerska Szkoła Ratownictwa daje polskiemu państwu realne wsparcie. Wielu absolwentów kursów pierwszej pomocy niezmiennie w czerwonych ubraniach, ale już z napisami "Lekarz" albo "Ratownik medyczny" zamiast "Ratownik ZHP" na ratowniczym stroju łączą pracę z pasją. Co ich tam pcha? Patrząc zupełnie obiektywnie krew, ludzkie cierpienie, a często śmierć, powinny odstraszać a nie przyciągać. Jest jednak w ratowaniu ludzkiego życia takie coś… nie czuje tego każdy. Ale kiedy już poczuje, nie ma żadnych wątpliwości – nie da się tego porównać z niczym innym.

 

“Ratowanie życia jest jak miłość. Najlepszy z narkotyków. Potem przez kilka dni lub tygodni chodzisz ulicami z poczuciem nieskończoności.” (Ciemna strona miasta)


Przeszedłeś przez swój kurs pierwszej pomocy. Być może czekałeś na tę chwilę, żeby wreszcie móc komuś pomóc – wielu z nas tak robiło. Pewnie nieraz myślałeś – jak to będzie? Nosiłeś ze sobą apteczkę i rękawiczki, byłeś gotowy. Może czasem w głowie ustalałeś schematy postępowania w poszczególnych przypadkach, wizualizowałeś sobie co robić w takiej sytuacji – wielu z nas tak robiło.

 

Szedłeś ulicą, jechałeś samochodem czy autobusem, byłeś w szkole czy w pracy. Nie myślałeś wtedy o ratownictwie, zupełnie rutynowo włożyłeś tego ranka do plecaka apteczkę. Nagle to się zdarzyło. Ruszyłeś do akcji.

Byłeś tam pół godziny czy pięć minut? Co mówili ludzie będący wokół? Po jakim czasie przyjechało pogotowie? Nie wiesz – wielu z nas nie wiedziało. Literatura fachowa nazywa to “zawężeniem pola świadomości”, a Ty pamiętasz tylko, że poza Tobą i Twoim poszkodowanym nie liczyło się absolutnie nic. Myślałeś prosto i jasno – może nawet trochę Cię zdziwiło, że to było aż tak podobne do symulacji, których przećwiczyłeś dziesiątki. Pomogłeś, przyjechała karetka.

 

Myślisz sobie – popełniłeś błąd, jeszcze kilka rzeczy mogłeś zrobić lepiej. Wielu z nas tak sądziło, chyba nie znam nikogo, kto myślał inaczej. Wyciągnij wnioski z tej akcji, pamiętaj o błędach, które popełniłeś, ale przede wszystkim doceń siebie i to co zrobiłeś dobrze. Wyszedłeś z tłumu, przełamałeś swój lęk, pomogłeś. Wygrałeś sam ze sobą.

 

Koniecznie musiałeś o tym komuś opowiedzieć – spotkać się lub zadzwonić do kogoś kto zrozumie. To może być Twój kolega-ratownik czy instruktor z Twojego kursu. Nie wstydź się – dzwoń. Wielu z nas tak robiło, to potrzebne.

 

Już po – wracasz do normalnego życia. Ludzie wokół nie bardzo rozumieją co dzieje się w Tobie, masz wrażenie, że są trochę z innego świata. To nie jest gorszy świat – to świat zwyczajny. Ty przez  te kilka chwil byłeś w świecie absolutnie niezwyczajnym. W rękach miałeś to co najcenniejsze.

 

Trudno jest odnaleźć złoty środek między pokorą, którą musisz w sobie mieć, a docenieniem tego, o czym mówi główny bohater filmu “Ciemna strona miasta”. Spróbuj znaleźć tę równowagę – to jedyna słuszna droga.

 

 

 

 

  phm. Jakub Sieczko – szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, instruktor hufca Warszawa Żoliborz. Wywodzi się z 33 KHDŻ „Pasat” (hufiec Kielce-miasto). Student medycyny na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.