Chyżo i muszkiet

Archiwum / 07.11.2007

Nasza organizacja używa słów staromodnych, mało atrakcyjnych, a dla młodych ludzi zwyczajnie śmiesznych. Nie wierzysz? Spytaj nastolatka czy chciałby być ćwikiem.

Jadąc dziś tramwajem rozmawiałem przez telefon. W wagonie nie było wielu pasażerów, więc wszyscy obecni dobrze słyszeli moje słowa. Nie byłem ostatnio w… (tutaj chwila zawahania) chorągwi. –  mówiłem do znajomego instruktora. Słowo “chorągiew” wypowiadałem z uczuciem lekkiego dyskomfortu. Jest tak zawsze gdy mam użyć w miejscu publicznym bądź w rozmowie z niezrzeszonymi znajomymi wyrażenia z harc-słownika. Przychodzi mi to z trudem nie dlatego, że wstydzę się członkostwa w ZHP – wszystkie moje koleżanki i koledzy wiedzą, że jestem instruktorem harcerskim.

Jest taki skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju, który opiera się na rozmowie dwóch kolegów. Jeden to Maks – nowoczesny macho dysponujący szerokim repertuarem zabawnych powiedzonek, których używa w celu nawiązania bliższej znajomości z dziewczętami, co określa “wyrywaniem lachonów”. Jego rozmówcą i jednocześnie uczniem jest Bożydar – gładko uczesany i dość staromodnie ubrany mężczyzna, który z tych samych pobudek używa słów z nieco innej epoki – “pulower”, “morowo” czy “czołem”. Pewnie wielu z czytelników zna reakcje Maksa na takie próby: Człowieku! To słowo wyszło z użycia w połowie XIX wieku. Tak samo jak “hyżo” i “muszkiet”!Mimo, iż ZHP ma nieco inne cele niż Bożydar, to problem jest bardzo podobny. I my mamy “hyżo i muszkiet” – to “harce”, “zastęp”, “hufiec”, “gawęda” i wiele innych. To, że wśród wielu z nas-harcerzy słowa te budzą pozytywne skojarzenia, nie zmienia faktu, że w świecie początku XXI wieku stały się one przestarzałe i niewielu już wizja “harców z zastępem” skusi. Częściej wywoła co prawda przyjazny, ale jednak tylko uśmiech politowania.

Takie słowa jak “harcerz” czy “druh” kojarzą się dziś społeczeństwu z krótkimi spodenkami podciągniętymi pod szyję, drugą wojną światową i wysłuchiwaniem nudnych i niekończących się opowiadań. To nie przyciągnie młodych ludzi. – mówi phm. Małgorzata Nowosad – szef Zespołu Kadry Kształcącej Hufca Warszawa Ochota. Promując harcerstwo powinniśmy nadać tym słowom nowy fascynujący wymiar. Dopóki jednak to się nie stanie, musimy próbować w sferze nazewnictwa czegoś zupełnie innego. Co nie oznacza oczywiście odejścia od wartości, celów i sposobów działania. – dodaje.

Innego zdania jest hm. Mariusz Cyrulewski – przewodniczący Komisji Rewizyjnej Chorągwi Zachodniopomorskiej: Gdy będziemy rezygnować z używania słowa “harcerz” w przekazie społecznym już nigdy nie będzie kojarzone ono w pożądany przez nas, dobry sposób. Zachęcając młodych ludzi do harcerstwa i budując wizerunek naszej organizacji trzeba znaleźć równowagę między określeniami harcerskimi a nieharcerskimi. Zapraszajmy prezydenta miasta na spotkanie, a nie na zbiórkę. Ale mówmy, że na tym spotkaniu są harcerze.

Mariusz zwraca też uwagę na inne zagadnienie: Nie nadużywajmy nazewnictwa stopni i funkcji. Jak nieoczekiwane skutki może to mieć, pokazał artykuł, który niedawno ukazał się w jednej z pomorskich gazet. Napisano tam o wyborze naczelnika naszej organizacji: “ZHP wybrało nowego harcmistrza”.

Pomysł na odejście od harcerskiego słownika w promocji ruchu nie jest nowy – podobną próbę podjął kilka lat temu Wydział Wędrowniczy Głównej Kwatery. Projekt “Łatwopalni”, oparty o portal internetowy, miał na celu przyciągnięcie młodych ludzi do wędrownictwa. Celowo zrezygnowano w nim z użycia “ciężkich harcerskich treści”. Wiele osób zarzucało wówczas “Łatwopalnym” brak idei ukryty za krzykliwą fasadą.

Byłam wtedy szefem referatu wędrowniczego w mojej chorągwi i widziałam efekty tego projektu – mówi phm. Anna Błaszczak – kierowniczka Zespołu Wędrowniczego Głównej Kwatery. Aktywizowały się środowiska pogrążone od długiego czasu w maraźmie, a w małych hufcach pojedyncze osoby grupowały się w drużyny. Ludzie nie chcieli być już harcerzami ani harcerzami starszymi. Chcieli być wędrownikami, bo to było atrakcyjne. Naszym zadaniem było ich zapał uzupełnić o metodyczną treść. Zadziałało.

Po wstąpieniu do ZHP omawiane tu słowa powszednieją i dużo łatwiej ich użyć w harcerskim gronie. Wiekowa mądrość ludowa mówi jednak, że aby połów był skuteczny, za przynętę trzeba użyć tego co lubi ryba, a nie rybak. Nie atakujmy ryb – sponsorów, dziennikarzy, władz lokalnych, a przede wszystkim potencjalnych harcerzy – naszą nomenklaturą. Czy tego chcemy czy nie dla większości jest ona niepoważna, a w najlepszym wypadku niezrozumiała. To, że Bożydar w trakcie skeczu użyciem słowa “czuwaj!” wywołuje u publiczności salwy śmiechu, jest tego najlepszym dowodem.

Materiał źródłowy: http://www.youtube.com/watch?v=Z3N0EdD5m4E
Fot. Sylwia Kowalczuk (Bi-Pi House)

  hm. Jakub Sieczko – szef Inspektoratu Ratowniczo-Medycznego Chorągwi Stołecznej ZHP, redaktor naczelny “Harcerskiego Eskulapa”. Szef działu "Specjalności" w “Na tropie”. Wywodzi się z 33 KHDŻ „Pasat” (Hufiec Kielce-miasto). Student V roku medycyny na Akademii Medycznej w Warszawie.