Tak to widzę
Ognisko – symbol ciepła, bliskości, więzi, domu, rodziny, wiedzy, energii. Ułożone w sposób skautowy, z którego wychodzą trzy płomienie – symbol dążenia ku doskonałości. Tak najczęściej zaczyna się niemal każda wypowiedź dotycząca symboliki Wędrowniczej Watry.
Dalej już z rozpędu „lecą” trzy płomienie z ich siłą ciała, siłą rozumu i siłą ducha, a potem to już tylko trzy polana ułożone na długie palenie i… większość tych, którzy po raz pierwszy słyszą o symbolice wędrowniczej watry mają głowy napompowane wielkimi słowami tak, że mało się nie uniosą nad ziemię. A przecież watra jest taka zwyczajna . Korzystamy z niej tak często w harcerskiej codzienności, że nawet tego nie zauważamy. Kiedy przychodzi nam mówić o TEJ watrze, nagle codzienność znika i dość często pojawia się patos tak wielki, że zapominamy, że mowa o symbolu Ruchu, który poprzez swe znaczenia jest kluczem do niego. Nie jest to przecież święta relikwia, fetysz czy inny artefakt zaklinający w sobie istotę magicznej równowagi wszechświata.
Znaczeń symboliki wędrowniczej watry jest tak wiele jak wielu jest jej interpretatorów. Każdy z nich ma swoją i najlepszą wersję tego „co należy rozumieć” przez kolejne elementy watry. Pamiętać jednak trzeba, że zarówno idee wędrownictwa jak i jego symbole, mimo iż czasami brzmią pompatycznie i „spiżowo”, odnoszą się do rzeczy zwyczajnych i codziennych. Ważne jest, by to co zaklęte w symbolach można było przekuć na codzienność, bo inaczej symbole te stają się coraz bardziej odległe i niedostępne, aż w pewnym momencie stają się obce tym, którym służyły. Kiedy siadamy kręgu ognia, każdy z nas przynosi ze sobą własny bagaż doświadczeń i nadziei, które towarzyszą nam w wędrówce przez życie. Dla każdego z nas ogień jest czymś innym, inaczej go odczuwamy, inaczej rozumiemy. Tak samo jest gdy spoglądamy na wędrowniczą watrę. Do jej symboliki każdy z nas powinien przyłożyć własną miarę, bo każdy z nas ma swoje własne potrzeby i słabości, tylko sobie właściwe ograniczenia.
Można powiedzieć, że watra wędrownicza płonie w każdym z nas. Kiedy ruszam na szlak, czy to w Bieszczadach, czy w Himalajach, chcę aby dostarczył mi wyzwań tych niejako najprostszych w postaci przemierzonych kilometrów i zdobytych wysokości. Chcę poczuć w nogach zmęczenie, a w płucach krótki oddech które będą dla mnie sygnałem, ze zbliżam się do granicy, a potem zrobię jeszcze krok dalej. Wybiorę tylko tę drogę, która mi to zapewni, bo takich wyzwań właśnie szukam. W ten właśnie sposób zapalę w sobie ten płomień, który będzie siłą dla mojego ciała. Jednak Drogi Czytelniku, nie doradzam Ci tego sposobu. Zapytasz – dlaczego? Ano tylko dlatego, że to mój pomysł na rozpalenie tego płomienia w sobie i wiem gdzie są moje granice wytrzymałości fizycznej. Mówiąc krótko – każdy z nas wspina się na swój własny Mt. Everest. Przekracza swoją własną granicę, która dla każdego jest inna. Nie jest zatem sztuką dokonać wyczynu, który nas omal nie zabije, by pokazać jak hartujemy swoje ciało, skoro będzie to tylko „jednorazowy wyskok”. Istotą jest by płomień, który w sobie chcemy rozpalić, dał nam prawdziwą siłę dla ciała zamiast je wypalić. Stąd też tak ważna jest własna droga. Stawiając wyzwania warto po prostu od czasu do czasu do czasu postawić sobie poprzeczkę nieco wyżej niż zwykliśmy to robić by wykonać kilka kolejnych kroków ku szczytowi naszego prywatnego Mt. Everestu.
Czym jednak jest sama wędrówka i przekraczanie granic swoich możliwości, gdy przyjdzie nam to czynić bezrozumnie, prąc do kolejnych szczytów czy wyników w rankingach, nie rozumiejąc otaczającego nas świata pięknego w swojej złożoności. Zaliczane kolejne wysokości, kolejne miejsca na świecie staną się niczym pocztówki, które z czasem wyblakną w naszej pamięci. Kiedy jednak zadamy sobie trud by zrozumieć to co nas otacza, okaże się, że przed nami otwiera się zupełnie nowy, pełniejszy świat. Wiedząc „dlaczego, jak i skąd”, dostrzegamy świat bogatszym. Lubię wiedzieć skąd rzeczy się biorą i jak funkcjonują. Staram się zrozumieć to co się dookoła mnie dzieje i staram się nie przepuścić żadnej okazji by dowiedzieć się czegoś nowego. Chcę rozpalić w sobiepłomień, który da mi siłę by rozumieć, by widzieć świat bardziej złożonym niż wydaje się on na pierwszy rzut oka, by dostrzec jego bogactwo różnorodności. Dokarmiam ten ogień starając się zdobywać co raz to nowe obszary wiedzy, co nie oznacza że by siłę rozumienia posiąść trzeba zjechać wszystkie biblioteki świata i zdobyć doktoraty z co najmniej dwóch dziedzin. Co w takim razie zrobić – zapytasz czytelniku – by siłę tego rozumnego płomienia posiąść i pielęgnować? Nie wiem. Nie mam dla Ciebie gotowego rozwiązania, bo nasze obszary zainteresowań i sposób widzenia świata są inne. Ja spoglądam na świat jako humanista. Ty, być może z punktu widzenia tego co można zmierzyć i zważyć. Ważne jest jedno by mieć głowę otwartą i nie przestawać szukać i dziwić się światu a rozumny płomień rozpali się w nas na dobre, dając nam tę siłę, dzięki której świat przez nas oględny będzie pełniejszy.
W każdym człowieku jest coś co wyrywa się zwyczajnemu poznaniu, coś co w sposób często irracjonalny utrzymuje nas na powierzchni życia i daje nam siłę by przetrwać. Daje nam siłę by rozróżnić dobro do zła, by dokonać wyboru pomiędzy tym co dobre, a tym co złe. Ten płomień najmocniej winien się w nas palić. Winien dać nam to co nieuchwytne – ducha dzięki któremu dokonamy wyborów pomiędzy tym co będzie wydawało się białym, a tym co będzie wydawało się czarnym. Nie jest tu istotnym z jakiego przekonania lub światopoglądu wypływać będzie ta siła. Dla mnie istotnym jest to, by niosła ze sobą dobro, które niezależnie od postaci zawsze będzie wzmacniać. Ważne jest również to, by wartości te nie podlegały negocjacji, by być wiernym swoim ideałom. Tylko konsekwentna postawa w ich stosowaniu doprowadzi do tego, że nasz światopogląd będzie szanowany przez innych. Tylko wtedy płomień ten będzie mógł w nas płonąć mocno, by dodawać naszemu duchowi jak najwięcej siły .
Układając watrę od czasu do czasu układa się polana w tzw. gwiazdę by ogień, choć może nieduży, to jednak wciąż się palił, co będzie gwarantować, że płomienie przez długi czas będą dawać nam ciepło i światło. Taki sposób ich ułożenia pozwala łatwo w każdym czasie podsycić ogień, stąd też i ich rola zarówno w tej rzeczywistej jak i symbolicznej watrze jest ważna.
Jednym z podstawowych elementów pracy wędrowniczej jest służba. Praca na rzecz innych jak i na rzecz samego siebie. Może wydawać się dziwne – jak to robić coś dla siebie, skoro jako harcerze, wędrownicy powołani jesteśmy raczej do pełnienia służby na rzecz innych. Służba nie może być wyniszczająca dla tego, kto ją pełni. Jaka bowiem jest radość z pracy na rzecz innych, gdy jej intensywność i charakter zaczyna nas przerastać i z czasem okazuje się, że to nie my możemy komuś pomóc, tylko trzeba, czasami nawet szybko, pomóc nam. Często angażujemy się w różne przedsięwzięcia charytatywne czy społeczne „w całości” zapominając o ciążących na nas innych obowiązkach, rodzinnych czy zawodowych i usprawiedliwiając się wyższymi celami zaniedbujemy je. Takie pełnienie służby nie jest god
ne wędrownika. Służba pełniona z rozwagą i odpowiedzialnie, a zatem bez uszczerbku dla innych naszych obowiązków będzie prawdziwym dowodem naszej dojrzałości i gotowości do odpowiedzialnego podejmowania się zadań. Praca na rzecz innych to nie tylko służba na zewnątrz organizacji w hospicjach, domach dziecka, domach kultury, schroniskach dla zwierząt itp. To także odpowiedzialne przyjęcie i pełnienie obowiązków do wewnątrz organizacji. Przyjęcie funkcji w drużynie np. kwatermistrza, kronikarza czy pełnienie funkcji na szczeblu szczepu, hufca, chorągwi czy Głównej Kwatery jest również pełnieniem służby nie mniej potrzebnej i odpowiedzialnej niż ta, którą realizujemy w ramach projektów zewnętrznych.
Zdarza się od czasu do czasu, tu czy tam mówi się – „harcerz z niego dobry, tylko jakoś w życiu mu się nie wiedzie”. Zadaniem Wędrownictwa jest niedopuszczenie do takiej sytuacji, w której powstają takie harcerskie „sieroty”, które poza organizacją są niczym ryby wyrzucone na brzeg, absolutnie nie radzące sobie z rzeczywistością. To właśnie dlatego jako na drugi najważniejszy element pracy wędrowniczej przyjęto szukanie miejsca w społeczeństwie. Oprócz tego, że jesteśmy harcerzami to przede wszystkim jesteśmy, córkami, synami, mężami pracownikami itd. To właśnie te role społeczne są najważniejsze, a ich wspomaganie umiejętnościami nabytymi w harcerstwie ma pozwolić na jeszcze lepsze ich wypełnianie. Szukając swojego sposobu na znalezienie miejsca w społeczeństwie przyjąłem, iż najlepszym sposobem będzie postawienie harcerstwa na trzecim miejscu w mojej hierarchii ważności. Nie na pierwszym czy drugim ani też na czwartym lub dalszym, a właśnie dokładnie na 3. miejscu, zaraz za rodziną i pracą. Zachwianie tego układu powodowało za każdym razem opłakane skutki. Dlatego też warto sobie przemyśleć, podejmując się kolejnych zadań, czy przypadkiem uczestnictwo w kolejnej niesamowicie ważnej dla ZHP dyskusji, czy konferencji, wyjazd z drużyna na „Bardzo Ważny” rajd, nie spowoduje kłótni rodzinnej czy kolejnych „cichych dni” niszczących czasami to co długo wspólnie w rodzinie budowaliście. Tak samo będzie jeśli organizacja jakiegoś przedsięwzięcia lub udział w nim zaważą na jakości wykonywanej przez nas pracy. Pracodawca często może nie wykazać zrozumienia dla nieprzespanych nocy z powodu konieczności opracowania fabuły rajdu lub omówienia sposobu rozliczenia punktów, a co za tym idzie dla obniżonej jakości pracy i popełnianych w związku z tym błędów. Tak więc pamiętając o tym, że kiedyś przyjdzie nam pełnić wszelkiego rodzaju role społeczne powinniśmy określić swoje cele, które będą wskazywać właśnie to przyszłe miejsce społeczeństwie. Tylko pełniąc z powodzeniem wybrane role społeczne możemy być żywym dowodem na skuteczność metody harcerskiej i tego, że warto być wędrownikiem.
Trzecie polano, które dokładamy do wędrowniczej watry to symbol samodoskonalenia się i ciągłego dążenia do ideału. Tak jak wszyscy różnimy się między sobą, tak i nasze ideały, do których chcielibyśmy dążyć, będą się różnić. Istotnym jest, by w pogoni za wymarzonym idealnym „ja” pamiętać, że choć czasami nie zawsze będzie nam dane osiągnięcie wymarzonego celu, to już samo podjęcie próby i przejście choćby części tej drogi kształtować będzie nasze postawy. Każdy sukces i każda porażka są kolejnymi krokami ku ideałowi, bo każde z nich kształtuje nas. Pamiętać trzeba tylko by bacznie odrobić te lekcje, które wynikają z popełnionych błędów i poniesionych porażek, ponieważ sama konstatacja popełnienia błędu nie daje jeszcze doświadczenia, które mogłoby się przekuć na doskonalenie naszych umiejętności i postaw.
Wędrownicza watra jest dla mnie symbolem bardzo ważnym. Stanowi klucz do Wędrownictwa. W swym prostym kształcie i symbolice wyraża wszystko to, co jest istotą Ruchu.
Jak już na wstępie pisałem, jest wiele sposobów na odczytywanie symboliki watry, w wielu kontekstach. Tak jak każdy w podobny sposób, aczkolwiek nieco po swojemu buduje watrę na biwaku tak i ja przedstawiłem moje pojmowanie watry jako symbolu.
Krótko mówiąc tak to widzę…
Źródła zdjęć: fot. Paweł Dunaj, fot. Simon Curtis oraz http://wyprawa.zhp.pl
phm. Marek Piegat– współpracownik Zespołu Wędrowniczego GK ZHP. |