Miłość od pierwszego kliknięcia.
Pierwsze wejrzenie to nie przeszłość, nadal się spogląda. Tyle, że w zaciszu własnego domu. Spokojna analiza dat – i urodzenia, i ostatniego logowania. Zmysłowe omiatanie wzrokiem zdjęć. Mały przegląd zainteresowań. Jeszcze dobrze byłoby przeczytać, jaki ma kolor oczu. Bo na fotografii to nie zawsze widać wyraźnie, a pewnie się przyda.
Weronika na swoim profilu w znanym portalu społecznościowym tygodniowo otrzymuje kilka wiadomości, przywituleń i próśb o dodanie do swoich znajomych. Galerię posiada, nie tylko na jednej stronce – zresztą dlaczego by nie? Skoro zdjęcia ma naprawdę ładne. Tak twierdzą, przynajmniej Ci, którzy stronę odwiedzają i zostawiają na niej komentarze. Jak wielu innych studentów, codziennie kontroluje swoje internetowe włości. Ogląda nowe fotki przyjaciół. Zabiera czasem głos w dyskusjach na interesujących ją forach tematycznych.
– Sama nigdy nie zaczęłam znajomości przez takie ustrojstwo, ja tylko odpowiadam na wysłane do mnie wiadomości. Przyznaje jednak po chwili, że dzięki takim odpowiedziom nawiązała kilka trwałych znajomości. Na portalu grono.net zaczęła rozmowy ze swoim obecnym i byłym chłopakiem. – Aby kogoś sobie dziś znaleźć, trzeba bywać. Nawet w internecie.
Krok po kroku
Zaczyna się od powiadomienia email. Wszystkie serwisy zapewniają kompleksową usługę i nie mogą pozwolić sobie na to, byś pominął jakąkolwiek zmianę na twoim portalu. Dowiadujesz się, że „Klikając na poniższy link…”. Więc klikasz pospiesznie, startowa strona twojego profilu, aż migocze od różnorakich ogłoszeń, a to kumpelka dodała zdjęcie, impreza w najbliższym klubie. Jest też wielkie powiadomienie o tym, kto od ostatniego obchodu twój profil lustrował. Sprawdzaj, ale uważnie. Gość okazuje się natrętem i często wpada na wizytę? Wypadałoby coś napisać. Popularne są „Czy my się, proszę pana, znamy?” oraz inne wariacje na ten temat. Można także skrobnąć coś o jego głębokim spojrzeniu na zdjęciu z imprezy. Zainteresowany pewnie szybko odpowie, wymiana kilku wiadomości, która potem nastąpi, może dalej potoczyć się dwoma ścieżkami. Grafomanii połączonej z nadmiarem lukru lub unikania banału za wszelką cenę. Najbardziej profesjonalnie będzie, jeśli zwracacie się do siebie – „koleżanko, kolego”, „dziewczyno, chłopaku”, „pani, pan”. Usilne ukrywanie ekscytacji powoduje, że jedna z dwóch stron w końcu poprosi o numer gadu-gadu. Kilkugodzinne rozmowy, ukrywanie okienek pod arkuszem Excel pozorując pracę. Zaproszenie na kawę, piwo, imprezę następuje po wyznaniu sobie najintymniejszych szczegółów całego życia i przyznaniu, że te wszystkie portale, to są w sumie dla desperatów co nie mogą sobie nikogo znaleźć.
Koszmar gerontofoba.
– Kiedy przyszła do nas moda na czaty internetowe, głośnym echem odbiło się niebezpieczne podszywanie się pod inne osobowości. Zachowujemy się jakby teraz było bezpieczniej. Myślałem, że powstają, by dodawać tam swoich obecnych znajomych, dowiadywać się o nich czegoś więcej niż na imprezach, to nie powinno zastępować innych interakcji międzyludzkich, może jedynie delikatnie pomagać- mówi Piotrek z Politechniki. Studenci wymieniając te najbardziej znane, mówią o grono.net, studentix,pl. Z rozbawieniem wspominają fotka.pl – ponoć tam mamy zbiór najmniej ubranych ludzi w Internecie. Paulina studiuje europeistykę, z portali korzysta, ale z pewną dozą ostrożności. – Sama nie zagaduję, nie odpowiadam podejrzanym typkom, to śmieszne, że ludzie wolą się schować za monitor i poudawać najczęściej kogoś innego niż są. Z drugiej strony może to pomaga im otworzyć się. Mikołaj, student pierwszego roku socjologii, o fenomenie portalu Nasza Klasa nie wypowiada się zbyt pochlebnie.
– Mam tam tylko znajomych z gimnazjum, nie podoba mi się, że konto założyła tam sobie także moja mama, ciocia, nauczyciele. Sami starzy ludzie. Może kilka razy urządzą spotkanie „po latach”, ale co, jeśli tak, jak młodzi, zaczną wdawać się internetowe flirty? To niesmaczne.
Skomentować „pikczersa”, przesłać wilgotne kissy
Płeć męska wyraźną wagę przywiązuje do zdjęć.
– Kiedy już zainteresują mnie walory dziewczęcia, to jest szansa, że spoglądnę w rubryczkę „o mnie”- mówi Piotr – te portale to moda, i to bardzo dochodowa, właściciele tych bardziej chwytliwych zarabiają na nich niemałe pieniądze – dodaje. Panie zdecydowanie trzymają się wersji, że najważniejsze jest to, co w „zainteresowaniach”, i czy ktoś potrafi się ciekawie opisać. Tworzą przydługawe autocharakterystyki – w swej wirtuozerii wyśrubowane czasem do granic możliwości, szkoda, że w tak obszernym tekście ciężko im się dopatrzeć błędów ortograficznych, zdarzających się nawet najbardziej eleganckim. Autokreacja pełną gębą, ważne, by wstukać ulubiony cytat, najlepiej z Coelho. Mile widziane komentarze, a w komentarzach absurdalne buźki, śmieją się, całują i tańczą. I koniecznie nie można wyłączać takiej opcji, by inni widzieli, że byłeś na ich stronie. Romantyczne „sweetaśne fotecki”, „wbijaj do mnie słonko” i „loookaj na mnie” gwarantują, że chłopcyk będzie cię „loffciać”.
Obrazek ze strony:http://bi.gazeta.pl/im/2/2710/z2710302N.jpg
pwd. Magdalena Grześkowiak– szefowa reklamy i promocji Na Tropie, zajmuje się działem Na Tropie Środowisk. Drużynowa gromady zuchowej, wywodzi się z 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej "Wilki" im. Wa-Sha-Quon-Asin. Studentka socjologi na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. |