Pustkę wypełnia służba

Archiwum / 08.01.2008

„Jaką wyższą ideę oferuje dziś cywilizacja Zachodu swojej nastoletniej młodzieży?” To ważne pytanie zadaje Piotr Skórzyński [Pustka po Skautingu, Rzeczpospolita, 8-9 grudnia 2007, A23]. Jednak odpowiedzi w artykule brak. Bo i nie ma na nią miejsca – autor ma tyle tylko tchu, by obwieścić pustkę. Olgierd Pankiewicz z ZHR polemizuje z tezami tekstu publikowanego w poprzednim numerze Na Tropie.

O próbach odrodzenia harcerstwa w 1956 r., a potem po 1980 r., pisze w książce „W stronę zachodzącego słońca” prof. Tomasz Strzembosz, opisując m.in. niechlubną rolę Jacka Kuronia. Ale ZHR, który w zamyśle (wobec betonowego oporu władz ZHP) miał odrodzić ruch harcerski – poniósł klęskę podobną do innych inicjatyw tego rodzaju. Dzisiaj polskie harcerstwo egzystuje zmarginalizowane, podzielone i bezradne wobec XXI-wiecznej kultury telewizyjnej. Podobnie jak skauting wszędzie indziej.

Żadnych dowodów tej tezy. Natomiast lament idzie dalej:
Kiedy więc owe ofiary kapitalizmu (muzułmańska młodzież zachodnich społeczeństw – O.P.) uznają, że dobra białych ciemiężców należą się dzieciom Allaha, naprzeciw siebie znajdą nie „chrześcijańskich rycerzy” (…) ale pacyfistów, relatywistów lub „antyglobalistów”, którzy (…) po prostu oddadzą pole.

Zastanawiam się, z jakiej trzeba patrzeć perspektywy, żeby nie widzieć dobra, które w świat wnoszą dzisiaj skauci, a w Ojczyznę harcerze. Jaki lęk przesłania rzeczywistość? Rzucam jeszcze raz okiem na cytowany fragment tekstu: „kiedy (…) uznają, że dobra (…) należą się dzieciom Allaha…”. Trochę wyżej wyjaśnienie, że chodzi tu o zagrożenie w „aspekcie geopolitycznym”; faktycznie chodzi raczej o aspekt ekonomiczny – w obu jednak trudno oceniać harcerstwo. Jednak najwyraźniej Autor wziął za przedmiot swoich uwag obecność harcerzy właśnie w tych aspektach współczesnej cywilizacji Zachodu.

Dlatego trzeba wyraźnie powiedzieć, że „chrześcijańscy rycerze”, o których pisał Druh Tomasz, nie mają nic wspólnego z tymi, których wyobraża sobie Piotr Skórzyński. Ci ostatni – w aspekcie geopolitycznym – rozpierzchli się i nie stawiają oporu falom muzłumańskich najeźdźców, oddając kolejne miasta i przedmieścia bez walki! Choć niegdyś… inaczej bywało, gdy pod Ikonium, Niceą, Herakleą!

Perspektywę zadumania Piotra Skórzyńskiego łatwo przeoczyć, a przecież po dokładniejszym przeczytaniu jego artykułu staje ona jasno przed oczami:

…niestety, trzeba dodać, że jeszcze większy sukces odniosła jego rozbudowana hitlerowska wersja z II połowy lat 30. Młodzi Niemcy integrowali się na letnich obozach i wyrastali w przekonaniu, że stanowią naprawdę jeden naród – co potem poskutkowało zadziwiającą wytrwałością młodych żołnierzy walczących do końca wbrew całemu niemal światu. Mniej znane są efekty obozów letnich dla młodzieży sowieckiej: jej oddanie dla sprawy ZSRR było jednak w latach wojny chyba jeszcze większe.

Sukces harcerstwa i skautingu mierzy więc Pan Skórzyński osobliwą miarą – tą samą, którą mierzy się sukcesy wojenne. Szkoda się rozwodzić nad tym, że Autor wybrał akurat przykład hitlerowców i sowietów. Takie przesunięcie punktu odniesienia sprawia, że dalsze uwagi trafiają w próżnię – są w ścisłym tego słowa znaczeniu niedorzeczne. W tym przesunięciu nawet krytyka sowieckiego systemu wychowania w drużynach walterowskich, w którym wszystkie wartości były postawione na głowie, sprowadza się do zarzutu, że młodzież przygotowywano do rozbrajania Zachodu. Zdolności obronne Zachodu wyznaczają perspektywę artykułu. Z harcerstwem nie ma to doprawdy nic wspólnego.

Chrześcijański i rycerski rodowód harcerstwa jest oczywisty, wie o tym także Piotr Skórzyński. Słynne powiedzenie gen. Baden-Powella do polskich skautów, że jeśliby harcerstwo miało być bez Boga, to lepiej, żeby go w ogóle nie było, jest powtarzane przez kolejne roczniki harcerzy.

Chociaż pytanie o motywy działania, podobnie jak napomnienie B.P., zawsze się przyda skautom do namysłu nad sobą, Pan Skórzyński nie pyta, ani też nie napomina. Po prostu stwierdza, że chrześcijańskich rycerzy już nie ma. Otóż rycerze chrześcijańscy są. Są teraz bodaj jeszcze bardziej, niż kiedyś.

Dlatego można z miejsca odpowiedzieć na zawieszone dramatycznie pytanie tamtego artykułu. Cywilizacja Zachodu oferuje swej nastoletniej młodzieży harcerskiej ideę służby. Bez niej nie byłoby dzisiejszej cywilizacji z jej wciąż nowymi rodzącymi się nurtami społecznej aktywności dla dobra innych. Jeden z nich tylko to harcerstwo, realizujące ideę służby Bogu, Ojczyźnie i Bliźnim.

W każdej chwili, także teraz, w niezliczonych miejscach służba jest wprowadzana w świat ruchem chłopaków i dziewcząt. Właśnie trwa kolejna coroczna akcja Świąteczna Paczka. Drużyna harcerzy roznosi wśród Polaków mieszkających na Ukrainie prezenty świąteczne z zebranych wcześniej darów. Dzielą się z rodzinami opłatkiem i ojczystym słowem. Równocześnie około siedmiuset druhen i druhów z ZHR bierze udział w tym przedsięwzięciu w kilkudziesięciu miejscowościach Ukrainy, Białorusi i Litwy. Wstąpią do Brzeżan, gdzie od kilku lat remontują zamek Szaniawskich i kościół.

To tylko przykład z ostatniej chwili. Uwagi te dotyczą w równym stopniu setek tysięcy młodych ludzi: harcerek i harcerzy Związku Harcerstwa Polskiego, Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” i wielu innych organizacji harcerskich, osób należących do innych organizacji i nie należących do żadnej.

Rycerski kształt chrześcijaństwa zaznacza się w służbie. Tu leży też istota harcerstwa. Bez troski o swój byt, z pewnością, która daje swobodę działania, harcerz jak rycerz wyrusza na wędrówkę. Fakt, że harcerze w pełni żyją wtedy, gdy są w środku dzikiej przyrody, zdani na własne siły, albo kiedy mają możliwość podjęcia bezinteresownego ryzyka służby, mówi o czymś ważnym. Młodzi ludzie wciąż zamieniają troskę o własny interes na wolę służby – przekuwają lemiesze na miecze.

Tej samej rycerskiej odwagi wymaga obecnie zamiana szeregu zapewniających przyszłość zajęć pozaszkolnych na służbę w drużynie harcerskiej, co niegdyś porzucenie ziemi i wstąpienie do rycerskiej drużyny książęcej. I ciekawe, ilu następców Świętego Jerzego wędruje właśnie teraz w poszukiwaniu czegoś wyższego, niż pewna przyszłość. Po drodze szukają przygody i służby, a nie wojny, która – gdy taka akurat powinność rycerska – jest tylko służby szczególną próbą.

Trzeba więc powtórzyć: chrześcijańscy rycerze są. Teraz jeszcze bardziej, niż kiedyś, bo nie niszczą ich tragedie wojny, wymuszające wybór między Ojczyzną i Bliźnim, albo między różnymi Bliźnimi. Ich służba, właśnie dlatego, że autentyczna, nie jest widoczna z ciepłego fotela, przez filtr serwisów internetowych, telewizji, radia czy gazety.

  Olgierd Pankiewicz – przewodnik (ZHR), doktorant w Katedrze Teorii i Filozof
ii Prawa, Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego