O tym, że Ziemia jest okrągła
Co tu dużo gadać, gazeta schodzi na psy. Czytam kolejne nędzne tekścidło. Marne wypociny pseudodziennikarza, niespełnionego pismaka o zawiedzionych ambicjach. A jeszcze komentują same buraki, banda podstarzałych harcerzyków, którym wydaje się, że są najmądrzejsi. W dodatku homofoby. Doprawdy współczuję im szczerze. I sobie współczuję, że muszę to wszystko czytać.
Z powyższego fragmentu wycinam „podstarzałych harcerzyków” i pokazuję koledze. – Komentarz z Onetu? – Tomek strzela bez namysłu. – Tam zawsze jadą po wszystkim bez umiaru.
Prawie. Skompilowałam go z określeń użytych w komentarzach harcerskiego magazynu „Na Tropie”. Po ukazaniu się ostatniego numeru na natropowym forum zawrzało. I bardzo dobrze. Tyle, że obserwując dyskusję, momentami czułam się trochę jak na wspomnianym Onecie.
No żeby wędrownikom i instruktorom takie rzeczy wypominać?
Trochę niezręcznie, ale przemilczeć nie sposób. Można oczywiście zamieścić listę kryteriów, jakie powinien spełniać komentarz, a komentarze nie mieszczące się w tych ramach usuwać. Jeszcze lepiej pewnie, zamiast generować sztywne zasady, zaapelować do czytelników w uprzejmym artykule. Tylko o czym ma być ten artykuł? O tym, że kultura obowiązuje? To trochę, jakby pisać, że Ziemia jest okrągła.
Harcerz jest czysty w mowie. Skoro w mowie, to pewnie i w piśmie. A gdybym nie była harcerką, mogłabym pisać co mi się podoba? Nie, bo kulturalny człowiek tak nie robi.
Dyskusja pod tekstami rozwija się czasem do niebotycznych rozmiarów. Dyskutanci wytaczają najcięższe działa, wykazując niekiedy wiedzę i elokwencję większą, niż autor komentowanego artykułu. Tam gdzie argumentów brakuje, pojawiają się inwektywy. I to już mniej cieszy. Robi mi się niewyraźnie, kiedy czytam komentarze pełne wzajemnej pogardy, złośliwości albo wręcz agresji. Nie mam tu na myśli wyłącznie określeń typu „idiota” czy „burak”. Wystarczy, że czytam sformułowania w stylu „weź się człowieku zastanów” – i odechciewa mi się udziału w dyskusji.
Oczywiście nierzadko zdarza się, że „wyrazy” same cisną się na usta. Zdarzają się teksty kontrowersyjne, z którymi trudno się zgodzić. Zdarzają się równie kontrowersyjne komentarze. Ale to jeszcze nie powód, żeby publicznie kogoś obrażać. Nie dlatego, że to harcerska gazeta i „u nas nie wolno”. Bo nie chodzi tylko o „Na Tropie”, ale o absolutnie podstawowy kanon kulturalnego zachowania. Taki savoir-vivre obowiązujący w każdej kulturalnej wymianie poglądów. Nazwanie kogoś idiotą to nie głos w dyskusji, tylko wyraz frustracji, bezsilności i braku opanowania. – Nie podoba mi się, ale nie potrafię tego uzasadnić, więc napiszę, że przedmówca jest głupi.
Dyskutujemy o tekstach. Nie o autorach. Mogę się nie zgodzić z treścią artykułu. Mogę wykazać, że jest on pozbawiony sensu. Mogę napisać wprost, że jest beznadziejny. Ale to nie usprawiedliwia wypowiedzi pozbawionych szacunku wobec drugiej osoby. Głęboko wierzę, że każdy czytelnik „Na Tropie” rozumie to doskonale. Może więc wystarczy wziąć przed napisaniem komentarza trzy głębokie wdechy, wypić szklankę wody i pozwolić opaść emocjom. A dopiero potem pisać, rzeczowo, na temat i kulturalnie.
Jeszcze słowo o przedstawianiu się. Dlaczego apelujemy o podpisywanie się pod komentarzami imieniem i nazwiskiem? Otóż wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie chodzi o informację, kto nas nie lubi, a kogo lubić powinniśmy my, bo wystawia nam pod tekstami same laurki. Nie mamy w redakcji czarnej i białej listy komentujących. Cieszy nas każdy pozytywny komentarz, każda krytyka daje nam do myślenia. Ale w każdej dyskusji dobre wychowanie nakazuje nam się przedstawić. My przedstawiamy autorów – pisząc o każdym z nich kilka słów. Pisząc w komentarzach podpisujemy się imieniem i nazwiskiem. Przyznaję się do własnej opinii, bo się jej nie wstydzę. I jest mi zwyczajnie miło, kiedy moi rozmówcy również się przedstawiają. Ale już absolutnie nie zgadzam się na obrzucanie wyzwiskami z ukrycia. Tu już pal licho kulturę. To jest po prostu zwyczajne tchórzostwo.
Przy ostatnim numerze wyniknął problem motywowania wędrowników do dyskusji pod tekstami. Mam poważne obawy, że znaczna ich część nie ma po prostu ochoty odzywać się na forum, na którym grozi im zmieszanie z błotem. I w gruncie rzeczy im się nie dziwię. Może więc zachęćmy ich do dyskusji pokazując, że jest ona naprawdę na najwyższym poziomie.
phm. Monika Marks – w redakcji "Na Tropie" odpowiedzialna za pozyskiwanie autorów spoza ZHP, namiestniczka wędrownicza hufca Warszawa Żoliborz, była drużynowa 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej "Plejady", studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim. |