Jak bardzo Złota?

Archiwum / 14.03.2008

Złota Strzała. Przedmiot, który wywołał ostatnio sporo szumu – przynajmniej odrobinę w życiu każdego z nas, członków zespołu. Z pewnością wywołał też w życiu Margarite de Beaumont, Alana Strong’a i być może innych skautów z Shalbourne. Nieznanego nam jeszcze harcerza, który przewiózł Strzałę do Anglii, albo tego, który ją otrzymał z rąk Bi-Pi w 1929 r.  To wprost niesamowite, ile emocji może wywołać jedna, mała w sumie, rzecz, ile osób poruszyć i na jakiej przestrzeni czasu. I to jaki przedmiot? Kawałek drewna muśnięty złotą farbą?

{multithumb thumb_width=400}

Więc co chwila, na różnych etapach naszych poszukiwań nachodzą mnie pytania: czym tak naprawdę jest Złota Strzała? Po co, właściwie, szukamy jej? Co nam to da? Co zmieni? Wciąż jest dla mnie fascynujące, co tak naprawdę kieruje ludźmi, gdy robią takie rzeczy. Bo wyobraźmy sobie: jest Jamboree 1929, tłumy skautów z całego świata zebrały się w jednym miejscu, przed nimi stoi Naczelny Skaut Świata, który zaraz będzie mówić. W powietrzu unosi się „nastrój chwili”, wszyscy wpatrują z wyczekiwaniem w siwego staruszka, którego energia zawstydziłaby niejednego z nich. A on nabiera powietrza i zaczyna mówić. Mówi o pokoju, braterstwie, Misji, którą mają do spełnienia – oni, ci stojący tu, skauci, którzy poniosą to przesłanie do swoich krajów i zarażą innych swoją nową pasją – służbą. Mówi o tym wszystkim, co bliskie sercu każdego skauta – bez względu na pochodzenie, rasę czy wyznanie, a jego słowa wsiąkają w ochocze serca stojących przed nim młodych ludzi. I daje im Strzały – niech zawsze przypominają im o tym, czego tu doświadczyli i co usłyszeli, by nigdy nie zapomnieli o swoim zadaniu.

No dobra. Ale to było na Jambo 1929, prawie 70 lat temu. Podejście tamtych ludzi jest zrozumiałe. Tamto wydarzenie już mamy za sobą, każdy kraj – albo przynajmniej kilka, jeszcze nie wiemy – dostał strzałę, wrócił z przesłaniem do siebie, jego skautowe życie potoczyło się dalej. Można by powiedzieć – rozdział zamknięty. Aż tu nagle… okazuje się, że komuś się chciało w czasie wojny polską Strzałę z Polski wywieźć, a komuś później ją przez 60 lat dla nas trzymać. A teraz znikła i jeszcze komuś chce się jej szukać.

No bo przecież nie jest tak, że Strzała jest ważna sama w sobie. Trochę mi takie „uganianie się” za nią przypomina kultywowanie niepotrzebnej tradycji, której genezy nikt już nie pamięta. Robię tak, bo mój dziadek (albo pierwszy drużynowy…) tak robił. Po co – nie wiem, ale na pewno coś się złego stanie, jeśli nie będę. I tak mnie parę razy taka myśl naszła, że z tą naszą Strzałą to właśnie tak jest – znajdziemy ją, powiesimy w gablotce w Głównej Kwaterze, jak jakiś magiczny artefakt o nieznanej mocy. Parę osób o niej przeczyta może w jakiejś harcerskiej gazecie w ramach sensacji. I koniec?

No i właśnie nie koniec. Bo przecież nie jest tak, że Strzała jest ważna sama w sobie. „Odtąd skautowym symbolem Pokoju jest Złota Strzała. Nieście ją daleko i szybko, by wszyscy ludzie mogli zaznać Braterstwa Człowieczego”, powiedział Baden-Powell w 1929 r. Może właśnie tak jest, że teraz Strzała wraca do nas, gdy my naprawdę wracamy do skautingu – gdy skończyliśmy jedną misję (wyzwoleńczą) i czas teraz na drugą – gdy czas wyjść w świat, do innych skautów, innych ludzi.

pwd. Ewa Błasiak – drużynowa 126 WDH „Aurinko Vene”, wicenamiestniczka harcerska w hufcu Warszawa Żoliborz. W zespole zajmuje się m. in. współpracą zagraniczną.