Wypuść na wolność. Niech sobie hasa.

Archiwum / 10.04.2008

Ze zwierzątek, które można hodować, wymieniłbym: chomika, świnkę morską, żółwia, psa, szynszylę. Harcerza nie ma na tej liście. Harcerzy po pierwsze się nie posiada, a po drugie się nie hoduje. Harcerzy się wspiera w rozwoju i otwiera się przed nimi szerokie perspektywy.

Szynszyla hodowana jest przez kilka lat z największą troską. Dostaje dobry pokarm, właściciel ją czesze i czyści sierść. Kupi kołowrotek, w którym będzie sobie mogła spokojnie biegać, czasem podrapie za uchem, weźmie na rękę i pogłaszcze. Przyjdą znajomi – rozważny i mądry właściciel pozwoli szynszylę pogłaskać (nie za długo, wszak znajomi nie są wprawieni w obchodzeniu się ze zwierzątkiem), wysłucha kilku komplementów, ale po chwili odbierze ją z rąk gości i z powrotem włoży szynszylę do klatki. Poprawi trociny, sprawdzi czy temperatura w klatce jest odpowiednia, dosypie pokarmu i już będzie chciał usiąść do stołu i bawić znajomych rozmową, kiedy jeden z nich stojący w drugim rzędzie zada pytanie.
 

– A gdzie najczęściej chodzisz z nią na spacery? – Cisza. – Pewnie nie dosłyszał – pomyśli jeden z gości – spytam jeszcze raz. Gdzie najczęściej zabierasz zwierzę na spacer? Znowu chwila ciszy, ale tym razem właściciel odwraca się do gościa. Na boku czoła nabrzmiewa średniej wielkości żyłka, twarz z lekka nabiera kolorów (ale jeszcze nie jest czerwona), pojawia się głębokie westchnięcie, po którym następuje odpowiedź: Szynszyla nie chodzi na spacery, w zasadzie nie wypuszczam jej z klatki. Szynszyla ma tu wszystko czego potrzebuje. W domu a to żona przejedzie odkurzaczem, dzieci biegają, jeszcze by jej się co złego stało! Gość jest jednak człowiekiem dość odważnym, śmiało więc przedstawia swoje racje właścicielowi zwierzęcia: Kolego, ale przecież szynszyla jest zwierzęciem żyjącym dziko. Owszem, jest pod Twoją opieką, ale sądzę, że dobrze by było codziennie wypuścić ją z klatki, żeby swobodnie pohasała po mieszkaniu, no i raz w tygodniu pójść z nią na spacer. Pobiega, trawy sobie świeżej poskubie, a jak się pani szynszyla z panem szynszyla spotka, to kto wie, co się wydarzy (porozumiewawcze mrugnięcie okiem, śmiech zgromadzonych). Tylko właściciel się nie śmieje, co nie uchodzi uwadze obecnych, radość więc szybko mija, ktoś tylko chrząknie. Chwila ciszy, teraz już wyraźnie nerwowej. Żyłka nabrzmiewa do obwodu kilku centymetrów, twarz robi się brunatna, właściciel zwierzątka otwiera usta. Bardzo wzburzony, ale też jakby czymś przerażony krzyczy wreszcie: A jak mi ktoś szynszylę ukradnie? Pomyślałeś o tym, durniu?

I tak niektórzy hodują harcerzy. Często od zucha prowadzą krok za krokiem po harcerskiej ścieżce. Są opiekunami prób na kolejne stopnie, wychowawcami na wszystkich biwakach i obozach, znają podopiecznego i jego problemy, widzą go w wielu sytuacjach. Czują się, bardzo często całkiem słusznie, autorytetami, radzą w wielu sytuacjach. Powierzają swojemu większemu już harcerzowi coraz bardziej odpowiedzialne zadania. Harcerz rośnie w przekonaniu, że opiekun o niego dba i wie wszystko najlepiej. Betony z GK – usłyszy czasem w rozmowie, Głupoty jakieś z tymi kursami drużynowych – dojdzie do jego uszu kiedyś indziej, 17 lat to jeszcze za wcześnie, żeby być przybocznym – dowie się 17-latek. Podopieczni swojej drużynie, szczepowi bądź hufcowi poświęcają czas i energię, stają się dla swoich opiekunów, których znają już wiele lat, realnym wsparciem. Rady przełożonych są święte, wierzą więc, że rozwijać należy się wyłącznie we własnym środowisku (Kiedyś ktoś to będzie musiał przejąć – argument z tych „perspektywicznych”). Przeczyta taki młody jakąś głupotę w „Czuwaju” czy innym „Na Tropie” i w głowie mu się pomiesza (To jest drużyna, od której wiele dostałeś, Ty też jej jesteś coś winny – argument dobry na wszystko). Szynszyla czuje się mało wyhasana, czasem myśli sobie, że to męczące i trochę nudne biegać ciągle w tym samym kołowrotku. Ale z drugiej strony – szynszyli ciepło, jest nakarmiona i czuje się głaskana tyle, ile trzeba (choć ostatnio głaszczą ją mniej), no i słyszała, że poza klatką jest wrogi świat i to właśnie biegając w kołowrotku musi pełnić swoją służbę.

Czasem harcerza, często stawiającego pierwsze kroki jako instruktor ZHP, odnajdzie ktoś spoza jego środowiska. Pokaże inne spojrzenie na harcerstwo, zaproponuje nowe ścieżki rozwoju, potraktuje jak partnera do rozmowy. Powie, że znużenie i poczucie braku perspektyw nie są niczym złym. Wtedy harcerz zostaje zdrajcą, a inny instruktor złodziejem. Wypuszczona na dwór szynszyla pohasała za daleko. Zapuściła się w rejony, które eksplorować dotychczas mógł tylko jej właściciel. Wiedział to od samego początku – wiedział, że źli ludzie zrobią jej krzywdę. Że się pobrudzi w błocie, że się skaleczy o gałąź, że łapę sobie zwichnie. Ale to by było jeszcze nic strasznego, jest coś koszmarnego – źli ludzie ukradli zwierzątko!

Harcerz nie jest Twój. Harcerz jest Twoim wychowankiem. Masz na niego ogromny wpływ. Możesz mu zamknąć drzwi do świata (i rozumianego jako całość, i tego harcerskiego), możesz mu je otworzyć na oścież. Jeśli ma odejść – i tak odejdzie. W pierwszym wypadku uznając Cię za człowieka wąskich horyzontów, w drugim myśląc o Tobie jak o kimś, kto otworzył mu oczy na świat. Nie bądź śmieszny mówiąc, że ktoś Ci go ukradł, albo co gorsza, że czujesz się zdradzony. Bo to Ty go wychowałeś – wychowałeś więc zdrajcę. I nie bój się, że Cię przerośnie – wtedy możesz być naprawdę dumny.

 

 

  phm. Jakub Sieczko – szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, instruktor hufca Warszawa Żoliborz. Szef działu "Specjalności" w “Na tropie”, wywodzi się z 33 KHDŻ „Pasat” (hufiec Kielce-miasto). Student V roku medycyny na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.