Szable do boju, lance w dłoń…

Archiwum / 12.05.2008

Ulewa. „Raniony” przez bolszewików padam w błoto. Podbiegają sanitariusze. Po chwili z obandażowaną ręką biegnę przez pole do oddziału. Woda wlewa się do butów przez cholewy, przemoczone, sukienne mundury ważą chyba z 10 kilo. Tak wyglądał mój debiut w rekonstrukcji historycznej.

Biegnę dalej. Z jednej strony szarżują Kozacy, z drugiej broni się garstka Polaków, co chwilę gdzieś coś eksploduje. Potykam się, znów ląduję w błocie. Tym razem twarzą. Wstaję, podnoszę karabin, biegnę dalej. Podczas inscenizacji Bitwy Warszawskiej czułem się, jakbym się cofnął w czasie do sierpnia 1920 r. Do czasu, aż… spojrzałem na widownię.

„Reenacting to sposób na życie. Rozwija umiejętności manualne. Nic nie daje takiej satysfakcji, jak samodzielne splecenie kolczugi z kilku tysięcy metalowych kółek.” – mówi Adam, harcerz działający w Bractwie Rycerskim Ziemi Sieradzkiej. Rekonstrukcja historyczna to odtwarzanie przeszłości w możliwie jak najwierniejszy sposób. Bitwy czy pokazy są jedynie krótkim ukoronowaniem długiego okresu nauki regulaminów, musztry oraz innych przygotowań, spędzonych w muzeach, bibliotekach, u krawców… Ja w inscenizacji wziąłem udział dopiero półtora roku po wstąpieniu do jednej z grup rekonstrukcji historycznej.

„Czuję potrzebę kultywowania pamięci, podobnie jak w przypadku wyjazdów na Ukrainę, gdzie remontujemy polskie cmentarze wojskowe. Poza tym jestem zainteresowany życiem codziennym żołnierzy na froncie” – Bez wahania odparł Łukasz, harcerz, współzałożyciel GRH „Legion”. Reenacting ma na celu popularyzowanie historii. Bitwa czy pokaz ma większą siłę przebicia, niż nudne wykłady. Wielu ludzi, których przodkowie walczyli na wojnie, zakładają teraz takie same mundury i często odtwarzają nawet ten sam oddział. Może to forma uczczenia ich pamięci, może chęć dowiedzenia się czegoś o nich…

Reenacting może w innowacyjny urozmaicić działania środowiska. Ja, prowadząc drużynę wędrowniczą, podjąłem się w ramach „kampanii bohater” zrekonstruowania kilkuosobowego oddziału Narodowych Sił Zbrojnych. A kto broni, żeby było to zadanie na Znak Służby Pamięci? Dużo w Polsce jest drużyn puszczańskich o obrzędowości słowiańskiej. To, co oni robią, szyjąc ubrania, wykonując narzędzia i gotując potrawy z epoki – to jest właśnie rekonstrukcja historyczna!

Ruch rekonstrukcyjny jest tylko pozornie hermetyczny. Osoba chcąca spróbować tej przygody powinna najpierw wybrać się na jakąś inscenizację. Jeśli się spodoba, trzeba sobie odpowiedzieć na jedno trudne pytanie: „Co chcę w rekonstrukcji robić?” Odpowiedź składa się z następujących zagadnień: Jaki okres? Starożytność, a może stan wojenny? W przypadku rekonstrukcji militarnych: Jakie wojska? AK, husarię? A może Wermacht czy NKWD? Jeśli już znamy odpowiedź, to za pomocą Internetu szukamy odpowiadających nam Grup Rekonstrukcji Historycznej. Na ich stronach powinny być napisane wymagania dla kandydatów. Zazwyczaj trzeba mieć ukończone 16 lat i… zapał do czasem żmudnej, lecz satysfakcjonującej pracy.

Grzegorz Kędzia – drużynowy 4 Brzezińskiej Drużyny Harcerskiej "Wataha", prekursor ruchu wędrowniczego w hufcu Brzeziny, wolontariusz na Rogowskiej Kolei Wąskotorowej, członek 8 Zgierskiej Drużyny Wędrowniczej "Knieja" i Stowarzyszenia historyczno-rekonstrukcyjnego "Patria", uczeń pierwszej klasy LO im. J. Iwaszkiewicza w Brzezinach.