Cudze chwalicie, swego nie znacie

Archiwum / 14.05.2008

Za każdym razem, czy była to muzyka celtycka, bałkańska, flamenco, czy kilka innych, zadawałem sobie pytanie: czemu w Polsce muzyka ludowa nie stoi na tak wysokim poziomie jak w Irlandii, Indiach, w Portugalii oraz na Bliskim Wschodzie, żeby tylko parę przykładów wymienić. Czy, aby posłuchać polskiego folku, muszę być skazany na Brathanki? Otóż nie.

 

 

Mógłbym wymienić co najmniej kilka polskich zespołów, które w kraju znane są jedynie entuzjastom danego gatunku muzycznego, a za granicą robią kariery, o jakich się nie śniło stałym bywalcom naszego rodzimego mainstreamu. Dla Myslovitz szczytem zagranicznych podbojów okazała wspólna trasa koncertowa po Europie z Simple Minds, ledwie siedem koncertów. Dla Dody czymś takim byłaby z pewnością rozbierana sesja do międzynarodowej edycji Playboya, ale plotki na ten temat okazały się jedynie żartem primaaprilisowym. Tymczasem takie kapele jak Vader czy Behemoth od lat są międzynarodowymi gwiazdami w swojej muzycznej niszy, a Kapela ze wsi Warszawa, bo o niej będzie mowa, krok po kroku taką gwiazdą się staje.

 Zespół powstał w 1997 roku jako projekt warszawskich studentów, którzy chcieli grać oryginalną polską muzykę ludową. Rok później wydali debiutancki album „HopSaSa”, który przez słuchaczy radiowej Trójki został uznany za najlepsze wydawnictwo folkowe 1998 roku. Jest to materiał, jak to często bywa w przypadku debiutów, względem późniejszych wydawnictw najbardziej surowy. Oparty na szaleńczych partiach smyczkowych oraz rytmie wybijanym na tradycyjnych bębnach. Zwraca uwagę również tzw. biały śpiew, czyli śpiewanie „na krzyku”. Według lidera zespołu, Macieja Szajkowskiego, najstarsze motywy, za które się zabrali, mają po trzysta, czterysta lat, a najmłodsze są z końca XIX wieku. Po kilku przesłuchaniach zwracają uwagę też teksty. Są bardzo proste, ale i urokliwe. Czasem śmieszne, jak choćby w przypadku utworu „Warzyła baba lebiode”, gdzie przy fragmencie: oj ty dziadygo pierunie/ ja ci te gnaty połumie; kąciki ust same automatycznie wędrują do góry. Przykładem takiego śmiesznego tekstu jest też utwór „Stara baba”, którego można posłuchać na stronie zespołu <http://www.kzww.pl/sounds/stara_baba.mp3>. Głównie teksty mówią o przyrodzie, o miłości i o ziemi, czyli właściwie o tym, co mogło zajmować prostych ludzi mieszkających na wsi przed stu laty i wcześniej.

 Drugi album, „Wiosna ludu”, ukazał się w 2002 roku. Rozpoczyna się od przefantastycznego „Do ciebie Kasiuniu”. Ponad minuta wstępu, gdzie lecą pojedyncze dźwięki z instrumentu fidel płocka, a potem wejście bębnów i trąbki oraz skrzypiec przyprawione dynamicznymi pogłosami. Gdy dochodzi śpiew, mamy już chyba wszystko, czego potrzeba. Naprawdę ciężko to w słowach opisać, utworu można posłuchać na majspejsie <http://www.myspace.com/warsawvillageband>. Godną uwagi jest każda piosenka na płycie, a opisywanie ich wszystkich nie miałoby sensu. Na kilka jednakże chciałbym zwrócić uwagę. W „Kto się zani” <http://www.kzww.pl/sounds/kzww-kto_sie_zani.mp3> przykuwa ciekawy tekst: kto się zani ten się zani/ ja się zanić ni banda/ do mnie sami chłopcy przyjdo/ choć ich prosić ni banda; i dalej: kto się zani ten się zani/ ja się zanić ni banda/ cztery grose mam w kieseni/ bez chłopca się obanda.  Natomiast „Maydów”, moim zdaniem najlepszy utwór na płycie, to przepiękna pieśń o miłości i o poświęceniu. W jakże prostych słowach zaklęte zostały ogromne emocje. Cały album pod względem brzmienia różni się wyraźnie od pierwszego. Przyczyna wydaje mi się prosta, ciągłe granie w tym samym klimacie mogłoby się szybko znudzić. Brzmienie jest dużo cięższe, słychać odejście w kierunku tonacji molowych. Do tego transowa rytmika oraz jeszcze bardziej rozwinięte chóralne śpiewy. Kapela pokazuje, że można grać tradycyjną muzykę folkową na współczesną modłę i nie zgubić przy tym istoty rzeczy. To nadal jest muzyka ludowa, co do tego nie można mieć wątpliwości.

 Kapela za wsi Warszawa za „Wiosnę ludu” otrzymała dwie prestiżowe nagrody – Europejskiej Unii Radiowej oraz Radia BBC 3. Umożliwiły one podpisanie kontraktu płytowego za granicą oraz otworzyły przed zespołem sceny koncertowe z całego świata. W samym 2004 KZWW zagrała prawie trzysta koncertów, z czego ledwie pięć w Polsce.

 Kolejny album „Wykorzenienie” również został przyjęty bardzo entuzjastycznie za granicą, miał swoją premierę w USA, Kanadzie, Japonii oraz wszystkich państwach Unii Europejskiej. A w Polsce Kapela miała problem ze znalezieniem wydawcy. Zespół kontynuował swe zagraniczne wojaże, m.in. jako jedna z nielicznych polskich kapel zagrali na duńskim festiwalu Roskilde.

 O ile „Wiosna ludu” była próbą uwspółcześnienia muzyki ludowej, to na „Wykorzenieniu”, kolejnym albumie, KZWW z jednej strony poszli jeszcze dalej, można usłyszeć skrecze, którymi raczy nas DJ Feel-X, znany min. z Kalibra 44, ale z drugiej zamieścili również na płycie krótkie utwory grane przez wiejskich muzykantów. Warto docenić podjęcie przez Kapelę próby ocalenia pamięci o ludziach, których z racji zaawansowanego wieku niedługo zwyczajnie już nie będzie na świecie. Ogromne wrażenie robią te utwory, w których występuje Chór Śpiewaczek „Lipsk”, czy to „Baba w piekle”, czy „Zagrajcie muzykanty”, ich śpiew brzmi po prostu niesamowicie. Pod względem tekstów KZWW nadal serwuje nam fascynującą opowieść o namiętnościach, miłości, zazdrości, uciechach życia codziennego. W „Mateuszu” zwraca uwagę prosta rymowanka: ja swojego najmilsego do bydła, do bydła/ a my sobie z mateusem łobydwa, łobydwa/ ja swojego najmilsego do łowiec, do łowiec/ a my sobie z mateusem w jałowiec, w jałowiec. „Sowa” <http://www.kzww.pl/sounds/kzww-sowa.mp3> to z kolei opowieść o młodej dziewczynie, która nie posłuchała rad mądrej sowy i poniosła tego konsekwencje.

 Najnowszym wydawnictwem Kapeli ze wsi Warszawa jest „Wymixowanie”, które dopiero co ujrzało światło dzienne. Niezwykły to album. Za utwory z „Wykorzenienia” zabrały się polskie i zagraniczne gwiazdy sceny klubowej. Tym, którzy orientują się w temacie, nazw Zion Train czy Transglobal Underground nie trzeba przedstawiać. Wyobrażacie sobie, aby na albumie którejkolwiek polskiej gwiazdy z tzw. głównego nurtu wystąpił Justin Timberlake, Timbaland albo Nelly Furtado? Chyba nierealne. A w przypadku najnowszego dziecka Kapeli, zachowując wszystkie proporcje, mamy taki przypadek. „Wymixowanie” pokazuje, że muzykę etniczną można w bardzo ciekawy sposób połączyć z klubową. 

 

Próbkę możliwości albumu można posłuchać na stronie zespołu

<http://www.kzww.pl/sounds/KZWW_Wymixowanie_promomix_Dubbist.mp3>.

A cały utwór „Zagrajcie muzykanty” jest dostępny na majspejsie

<http://www.myspace.com/warsawvillageband>.

 Kapela ze wsi Warszawa to jedna z najbardziej kreatywnych grup muzycznych w naszym kraju, która z każdym kolejnym wydawnictwem pokazuje, że z polskiej muzyki folkowej można wyciągnąć dużo więcej niż czerwone korale. Jesienią ma się pojawić czwarty studyjny album. Nie mogę się doczekać.

 

 

  phm. Wiesiek Romanowski – fotoreporter, absolwent Socjologii na Uniwersytecie Gdańskim, drużynowy Hanuki, instruktor HSR