Na świecie brakuje kobiet

Archiwum / 15.05.2008

Sięgnęłam po nią, przeczytałam trzydzieści stron i nie mogłam spać. Bolała mnie każda myśl. Wyobrażałam sobie to, co mogły czuć. Albo raczej jak szybko mogły wzbudzić w sobie pokłady znieczulenia. Bo jak wytłumaczyć sobie, że świat, ludzie często Twoi najbliżsi, karzą Cię za coś najbardziej pierwotnego, najbliższego Twojej tożsamości. Za Twoją płeć.

 

 

Jestem kobietą. Nie boję się otwarcie demaskować symbolicznej przemocy wobec mojej płci, która w moim odczuciu otacza nas w życiu publicznym, ale też nakłada nam okowy w każdej innej płaszczyźnie. Wielowiekowa tradycja wtłacza nas od maleńkości w system misternie utkanej zależności, powinności i konieczności. Cieszę się, że wierzchołek tego problemu jest coraz częściej dostrzegany; smucę, gdy słyszę opinię, że w Polsce już nie ma dyskryminacji, a wszelkie inne głosy to fanaberie nawiedzonych bab.

 

Sięgnęłam po nią, przeczytałam trzydzieści stron i nie mogłam spać. Bo jak wytłumaczyć sobie bezsilność, która ogarnia mnie, gdy czytam o mordowaniu niemowląt czy usuwaniu płodów tylko dlatego, że są dziewczynkami? Jak kategoriami emocji wytłumaczyć sobie brak kilkudziesięciu milionów kobiet, który dostrzeżemy porównując światowe statystyki z prawami demografii? Nie da się wytłumaczyć ich braku migracjami, wojnami, epidemiami czy klęskami żywiołowymi. Tym, którym udało się przeżyć, także nie jest łatwo. Jako małe dzieci często poddawane ekscyzji (zabieg obrzezania żeńskich narządów rodnych, zwykle polegający na wycięciu łechtaczki, bardzo często powodujący komplikacje fizjologiczne oraz problemy w późniejszym życiu seksualnym), z ograniczonym dostępem do edukacji, wtłaczane w wytyczone przez patriarchalną społeczność role, padają ofiarami okrutnych, wielowiekowych tradycji. Często odmawia się im podstawowych praw, poniża. Znacznie częściej niż mężczyźni są ofiarami przemocy. Zwykle nie funkcjonują w życiu publicznym i społecznym lub mają do niego bardzo utrudniony dostęp. Żyją z dnia na dzień.

 

„Czarna Księga Kobiet” to manifest. Z każdej karty krzyczą setki kobiet. O bezpieczeństwo, nietykalność, wolność, godność i równość. O dostrzeżenie problemu. O odrobinę wrażliwości i nieprzemykanie nad ich losem tylko dlatego, że tak było zawsze. W końcu o dostrzeżenie przemocy symbolicznej, z którą na każdym kroku kobiety się stykają. Wbrew pozorom to problemy dotykające nie tylko społeczeństwa azjatyckie czy afrykańskie, ale także amerykańskie i europejskie.

 

„Czarna Księga Kobiet” to opracowany przez międzynarodowy zespół ponad czterystu ekspertów wstrząsający zbiór reportaży, artykułów, wyników badań i świadectw naocznych uczestników tragicznych wydarzeń, który w sposób niezwykle przekrojowy, rzetelny i konkretny opisuje problematykę przemocy i dyskryminacji, jakie stały się udziałem kobiet.

 

Sięgnęłam po nią, przeczytałam trzydzieści stron i nie mogłam spać. I uważam, że każdy z nas ma obowiązek spędzić kilka takich bezsennych nocy. Dlatego, że nie zawsze musi być łatwo i przyjemnie. Czasem ważne, by było prawdziwie. Tylko tak można zmienić mały kawałek świata kobiet wokół Ciebie.

 

 

  phm. Martyna Tochowicz – instruktorka Zespołu Wędrowniczego GK ZHP, instruktorka HSR. Socjolożka i trenerka.