Gdy zaklęcia przestają działać
Coraz więcej osób dookoła mnie zastanawia się nad tym, czy nie zostać członkami wspierającymi ZHP. Część już to zrobiła, część rozważa taki krok. Tracimy dojrzałych instruktorów czy zyskujemy grono przyjaciół, które na rzecz organizacji działać będzie w nowy sposób?
Odpowiedź na to pytanie przyniesie z pewnością czas, dla mnie jednak równie istotne jak to, co z tego wyniknie, jest to, dlaczego tak się dzieje. Zjawisko oczywiście nie jest masowe jednak co chwilę słyszę kogoś, kto głośno zastanawia się nad zostaniem członkiem wspierającym. I mówi to głosem zrezygnowanym, pełnym bezsilności i rozczarowania.
Zaklęcie „nie robimy tego dla nich” zwykle działało, kimkolwiek byli ci „oni”
Pracując na różnych szczeblach organizacji – od drużyny, przez hufiec, chorągiew aż po szczebel centralny, bardzo często słyszałem najbardziej użyteczne zaklęcie w ZHP. Gdy zwierzchnicy naszych zespołów dawali kolejny popis dyletanctwa, chamstwa, braku kultury czy kompetencji, my zwykliśmy sobie tłumaczyć, że nie robimy tego dla nich (choć im często się tak wydaje) – robimy to dla idei i ruchu, który nas połączył. To zaklęcie „nie robimy tego dla nich” zwykle działało, kimkolwiek byli ci „oni”.
A bywało różnie. Gdy zamiast dawania wsparcia wymagano od nas ton dokumentów, gdy przyczepiano się do bzdur, nie udzielając pomocy w pryncypiach, gdy nas lekceważono, rzucano bezinteresownie kłody pod nogi. Gdy jeden z drugim wychylał się z betonowego bunkra i pokazywał „kto tu rządzi”. We wszystkich tych sytuacjach można było zacisnąć zęby i powiedzieć sobie – „nie robimy tego dla nich”. A każdy z nas robi niemało.
Gdy po raz kolejny ktoś ze znajomych mi instruktorów rzuca na Gadu-Gadu rozpaczliwe „ja już z nimi nie mogę, od miesiąca nie odpisują na maile”, zastanawiam się, jak długo zaklęcie „nie robimy tego dla nich” będzie działało. Bo przez pewien czas można sobie je wmawiać i w nie wierzyć. I zostaje jeszcze miejsce na czerpanie satysfakcji z tego, co się rzeczywiście w harcerstwie robi. Ale ten stan nie będzie trwał wiecznie.
Sam w moich działaniach zacząłem lokować się tak, by z „nimi” mieć jak najmniej do czynienia. Prowadząc drużynę wędrowniczą, działałem w szczepie, kontakty z „nimi” spadały więc szczęśliwie w zdecydowanej większości na komendanta szczepu. Chorągiew mam fajną, do kierowników wędrowniczych referatów też mamy w Wielkopolsce szczęście. Idzie gładko. Na poziomie centralnym, będąc naczelnym Na Tropie, działam w Zespole Wędrowniczym. I tutaj też z „nimi” nie mam żadnego kontaktu. Moi „oni” to moja przyjaciółka, złego słowa się o niej powiedzieć nie da. Ja mam komfort.
Ale widzę, co dzieje się dookoła. Widzę ludzi, którym po raz kolejny skrzydła opadają w błoto i sił im już naprawdę brakuje, by je dźwignąć. Szepczą sobie pod nosem zaklęcie „nie robimy tego dla nich”, ale z coraz mniejszym przekonaniem. Oni nie mają takiego komfortu jak ja. I to nie dzieje się po jakichś przełomowych wydarzeniach, po których wszyscy spodziewali się zmiany. Zupełnie nie. Skrzydła opadają wtedy, gdy na kilka dni przed szkoleniem okazuje się, że pieniędzy w centrali na nie jednak nie będzie, gdy na trzy dni przed dowiaduję się, że mam być na jakiejś zbiórce kogoś-tam w jakimś-tam-celu na drugim końcu Polski. Albo na dzień przed, że ta zbiórka jest odwołana i to nic, że wziąłem urlop. Ja etatu w harcerstwie nie mam. Wszystkie te małe drobne sprawy powodują opadanie skrzydeł.
Ci, którym opadły zupełnie, odchodzą, inni zostają „członkami wspierającymi”. Co to znaczy? Mniej więcej tyle, że mają dość i nie chcą się pod tym bałaganem podpisywać obiema rękami. Będą wspierać, ale to, co uważają za stosowne i warte poparcia. Bez konieczności spotykania się z „nimi” i robienia z siebie jeleni. Czy jako członkowie wspierający nie będą musieli zaciskać zębów i powtarzać sobie znanego już zaklęcia?
Pewnie nie. Bo to tylko etap głębszego procesu. Procesu, który za kilka lat sprawi, że wszystkim nam się odechce. Po prostu zaklęcie przestanie działać.
Filip Springer - redaktor naczelny "Na Tropie", szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter Kolektywu Fotografów VISAVIS.PL