Harcerska rachuba czasu
Instruktor harcerski w trakcie pracy nad jakimś zadaniem mówi mi: „To będzie zrobione do 20 maja”. W takiej sytuacji nie oczekuję ujrzeć zapowiadanych efektów przed 23 maja. „Złamałem” drugi punkt Prawa Harcerskiego?! Ups…
W moim hufcu z licznymi przerwami ukazywał się biuletyn harcerski, który w założeniu trafiać miał do instruktorów, harcerzy w drużynach, a także rodziców dzieci. Mimo że na końcu każdego numeru pojawiała się zawsze informacja, kiedy ukaże się następny, nie pamiętam, by kolejna odsłona kiedykolwiek ukazała się zgodnie z zapowiedzią. Pamiętam natomiast zabawną sytuację. W jednym z numerów na okładce widniała data wydania: „6 kwietnia”. Natomiast na ostatniej stronie znajdowała się informacja zachęcająca harcerzy do udziału w jakimś przedsięwzięciu: „Zgłoszenia przyjmowane do 2 kwietnia”. Nikogo nie dziwiło też, jeśli w tym kwietniowym biuletynie znajdowała się relacja z hufcowego biwaku wigilijnego (sic!).
Jakiś czas temu po Wędrowniczej Watrze w Suchedniowie na forum.zhp.pl zagotowało się od krytycznych komentarzy pod adresem komendy zlotu. W tym roku byłem po raz trzeci na Watrze. Do domu wróciłem z ulotką dotyczącą przyszłorocznego zlotu, który ma odbyć się w Wielkopolsce. Najważniejsze szczegóły na temat tego wydarzenia mogliśmy poznać już w sierpniu. Super! Czy jednak na pewno? Premiera strony WW09 oraz regulaminu, ogłoszona już wówczas, przesunęła się w czasie. Co teraz mam sądzić o przedsięwzięciu, które jak mało który z harcerskich eventów wydawał się być planowany i przygotowywany z rozmysłem i dużym wyprzedzeniem?
Nie pamiętam też kiedy byłem na takiej odprawie w hufcu, która rozpoczęłaby się o ustalonej godzinie. Zawsze przecież trzeba na kogoś zaczekać, ktoś się spóźni (może nawet komendant hufca?). Drużynowi już tak przyzwyczaili się do tych opóźnień, że specjalnie zdają się przychodzić na spotkania po dwudziestu minutach od ustalonej godziny (sic!). Wspominam też pierwszy zjazd hufca, na jakim miałem okazję być. Rozpoczął się on chyba godzinę później niż zapowiadano. O ile dobrze pamiętam, delegat z chorągwi już nawet się trochę denerwował…
Oczekując na powołanie na funkcję, stale śledziłem stronę internetową chorągwi. Zapewniano mnie, że rozkaz został już napisany i lada chwila zostanie opublikowany. Rozkaz z połowy stycznia przeczytałem w połowie marca.
Zastanawiam się, czy jest możliwe, żeby instruktorzy harcerscy wrócili z dziećmi z HAL dzień później niż to pierwotnie zapowiedzieli rodzicom? Czy uczelnia, przygotowując wyniki rekrutacji na kolejny rok akademicki, mogłaby zwlekać tydzień z ich ogłoszeniem? Jak zostałaby potraktowana stacja telewizyjna, która rozpoczęłaby codzienny serwis informacyjny pół godziny później, nie podając wcześniej powodu zwłoki?
Sam, gdy planuję jakieś przedsięwzięcie, nie podaję terminów, jeśli nie mam pewności, że ich dotrzymam. Raczej nie odkładam odpisywania na maile, staram się o wszystkich działaniach informować na bieżąco osoby zainteresowane. Niedotrzymywanie terminów, w moim odczuciu, jest plagą w naszej działalności harcerskiej. Jakie jest źródło zjawiska? Czy jest nim przeświadczenie, że nie należy się spieszyć i dopinać w terminie zadań, które robimy dobrowolnie, bezpłatnie? Nie grozi nam za to bura od szefa, pozbawienie funkcji, utrata źródła dochodów. Parę dni zwłoki nie szkodzi więc nam wcale. Dotyka natomiast osoby oczekujące wykonania zadań. Sprawia, że nasze działania zaczynają wydawać się chaotyczne, nieprofesjonalne. My sami zaś – nierzetelni i niekompetentni.
Piotr Skowroński - instruktor hufca Warszawa Ursus, wywodzący się z 48 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej SZANIEC. Instruktor HSR, szef Inspektoratu Ratowniczo-Medycznego Chorągwi Stołecznej. Student historii na warszawskim UKSW.