Cracovia Incognita – jedyny taki Zlot

Archiwum / Magdalena Noszczyk / 15.12.2008

Za nami 15 Jubileuszowy Zlot Harcerzy Akademików i Harcerzy Wędrowników. Jedyny taki Zlot:  niepowtarzalny z wielu powodów, chociażby dlatego, że w centrum Krakowa setka wędrowników spotkała się, by spędzić miło czas, zwiedzić Kraków, zintegrować się z harcerzami z różnych części Polski (Toruń, Poznań, Nysa, Lublin, Opole, Kielce, Warszawa, Łódź, Częstochowa, Gliwice, Dąbrowa Górnicza, Kraków) oraz nauczyć się czegoś nowego.

Długi weekend listopadowy przyniósł nam w tym roku aż 5 dni zlotowych, które trzeba było kreatywnie zagospodarować. Diablaki chciały pokazać nie tylko Kraków, ale także województwo małopolskie w każdym jego aspekcie: historycznym, kulturalnym, turystycznym i akademickim. Zlot odbywał się w austriackim Forcie „Luneta Warszawska”- zabytku z XVIII wieku. Uczestnicy spali w zaadaptowanych na pokoje celach, a sam budynek zarówno wewnątrz i na zewnątrz tworzył niepowtarzalny klimat. Każdy patrol zamieszkiwał inną dzielnicę odpowiadającą prawdziwym krakowskim nazwom, był między innymi Kobierzyn (Sztab), Nowa Huta, Krowodrza Górka, Prądnik Czerwony, etc.  Na szczęście nie było konfliktów między dzielnicami, a Nowa Huta była wyjątkowo subordynowana.

Legenda, czyli Źródło

Pierwszy wieczór, był podsumowaniem zadań przedzlotowych – uczestnicy w tym roku  mieli za zadanie przygotować w formie 3-minutowego filmu legendę z miasta, regionu z którego pochodzą. Ekipy dość mocno deformowały właściwą treść legend  i tak zapadła nam najbardziej w pamięci legenda o warszawskim Zombie, który wyjada mózgi swych ofiar … łyżeczką…

Wędrówką jedną życie jest człowieka, czyli Droga

Pogoda sprzyjała zarówno zdobywcom szczytów jak i mieszczuchom. Nawet na Babiej było widać panoramę Tatr.

Sobota rozpoczęła się dla uczestników dość wcześnie, z 8 zaproponowanych tras Zlotowych odbyło się 6:  w Tatry, w Pieniny, na Diablak oraz 3 wycieczki miejskie: droga Królewska, krakowskie Podgórze i żydowski Kazimierz. Prócz tego uczestnicy wycieczek typu „soft” mogli wybrać się do Doliny Bolechowickiej by tam pod okiem specjalistów poszaleć w linowym małpim gaju – zjeżdżanie, wspinanie – byle wyżej i dalej. Pogoda sprzyjała zarówno zdobywcom szczytów jak i mieszczuchom. Nawet na Babiej było widać panoramę Tatr.  Pod wieczór, gdy zmęczeni i z całą pewnością bardziej zintegrowani uczestnicy wrócili, w sali jadalnej, zwanej „Piwnicą pod Baranami” czekał na nich nieśmiertelny bigos (czyt. bidźys), który na samo wspomnienie powoduje cieknięcie śliny u niektórych podjadaczy kuchennych.  Po jedzeniu chwila odpoczynku, by już za chwilę rozpoczęło się slajdowisko „Znajdź swój Mount Everest”, gdzie członkowie Kręgu Diablak  i ich przyjaciele mogli zaprezentować zdjęcia ze swoich podróży – pojawiły się zdjęcia z wyprawy do Japonii, Nowej Zelandii, prezentacja obozu Diablaków w Irlandii i górskie wyprawy, Maćka Stańczaka na dwa siedmiotysięczniki Pik Somoni i Pik Korżeniewskiej w paśmie Pamiru, z Gruzji. Zmęczeni i pełni wrażeń ludzie wcale nie poszli spać – gdzie tam! Działająca przez cały Zlot kawiarenka, pod nazwą „Kawiarenka i kropka”, serwująca gofry i wypieki Diablaków okazała się strzałem w dziesiątkę. Wieczorno- nocne śpiewogranie i pogaduchy na miękkich materacach trwały do rana.

Sztuki Wszelakie

Jeśli nie pasowało muzeum, można było jechać postrzelać się na polu paintballowym w Myślenicach lub brać udział w warsztatach z… rąbania drewna.

Niedziela była „Jarmarkiem Sztuk Wszelakich” – zaproszeni krakowscy specjaliści oraz członkowie Kręgu przez cały dzień mieli do zaoferowania bogaty wachlarz warsztatów: makramy, tkactwo, ręcznie robiona biżuteria, warsztaty bębniarskie, pokazy walk rycerskich i tańce dworskie prowadzone przez Bractwo Rycerskie z Krakowa, warsztaty Petanque prowadzone przez mistrzów tej dyscypliny sportowej,  rysunek i malarstwo prowadzone przez gości z artystycznych kierunków studiów, podstawy spadochroniarstwa, warsztaty teatralne, fotograficzne… uff – największy maruda mógł sobie coś znaleźć ciekawego. Jeśli jednak dalej wybrzydzał, zostały przygotowane spisy krakowskich Muzeów, które oferują darmowy wstęp w niedziele. Jeśli nie pasowało muzeum, można było jechać postrzelać się na polu paintballowym w Myślenicach lub brać udział w warsztatach z… rąbania drewna. Po południu, razem z prowadzącymi zjedliśmy obiad przy akompaniamencie bębnów djembe i gitar. Wieczorem chętni poszli na Mszę Św. na „studencką dwudziestkę” do oo. Dominikanów, a potem wszyscy spotkaliśmy się w Kinie pod Baranami na specjalnym seansie filmu pt. „Rysa”. I znów pełni wrażeń nie poszliśmy spać tylko zdzieraliśmy gardła przy swoich ulubionych piosenkach lub sprawdzaliśmy swoje fizyczne możliwości przy różnych, niekoniecznie porażających mądrością grach zespołowych (nieśmiertelne słoneczko).

Historia czyli Korzenie

„Najazd Tatarski” – pod takim tematem odbyła się poniedziałkowa siedmiogodzinna strategiczna gra miejska. Wszyscy uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy – Polaków i Tatarów, wybrano dwa sztaby, które pozostały w Forcie a reszta rozprzestrzeniła się po całym mieście. Sztab otrzymywał co chwila zadania i za pomocą telefonów i sms-ów kontaktowali się z poszczególnymi patrolami, by poszukiwali postaci na punktach posiadających dla nich zadania. Poza tym każdy patrol posiadał zdjęcia różnych obiektów i miał za zadanie dotrzeć do tych obiektów i zrobić im jeszcze raz zdjęcie. Prowadzący ustalili dość złożoną punktację, co spowodowało, że podczas gry nikt się nie nudził. Patrole mogły tez walczyć ze sobą w terenie. Każdy posiadał swoje życie, które mógł stracić w kontakcie z innym patrolem. Wygrali Tatarzy większą ilość punktów zdobytych w mieście. Trochę inaczej niż historia mówi…
Wieczorem odbył się koncert zespołu Adsu, grający niezaszufladkowaną muzykę z własnymi tekstami. I nawet trafiały się piosenki, które podśpiewywaliśmy z wokalistą.  Panowało ogólne kołysanie. Późną nocą rozpoczął się najbardziej charakterystyczny i stały punkt programu każdego Zlotu Diablak – ogniobranie. W tym roku tematyką było natchnienie, siła twórcza krakowskich muzyków i poetów pod wpływem miłości. Po ogniobraniu chwila refleksji przy ogniu i zostały wręczone naramienniki niektórym Diablakom oraz uroczyście przyjęto członkinię do warszawskiego Kręgu Carpe Noctum z Warszawy. Zostały wtedy również rozdane pamiątki Zlotowe- plakietki z logo Zlotu. Zdaniem większości uczestników ten dzień był najciekawszy.

Dzień Niepodległości

Wtorek okazał się dniem wyjazdów i niewielką ekipą (członkowie Diablaka i 9 DW Dziki z Opola) poszliśmy dołączyć do uroczystości z okazji obchodów Dnia Niepodległości. Nie wiedząc co można by ze sobą zrobić, postaliśmy chwilę w dzikim tłumie, po czym z niego wyszliśmy i wróciliśmy do Fortu. Ten dzień był najsłabszym punktem programu.  Spowodowane było to brakiem doświadczenia w uczestnictwie w tej uroczystości- przeważnie Diablaki odbywały się poza Krakowem. Nastąpiły ostatnie pożegnania i trzeba się było wziąć do sprzątania naszego 5- cio dniowego domu.

Zlot był dla nas dużym przedsięwzięciem logistycznym. Wymagał ogromnego zaangażowania od  całego sztabu. Zaskoczeniem był dla nas fakt, iż tak  mało osób zostało na ostatni dzień. Prawie wszyscy porozjeżdżali się wcześniej niż to założyliśmy- stąd mała frekwencja na skądinąd źle przygotowanych obchodach rocznicy Odzyskania Niepodległości.

Zabrakło nam wędrowników z naszej chorągwi- Chorągwi Krakowskiej. Nie wiemy czy program naszego Zlotu był dla nich nieatrakcyjny (po co siedzieć w Krakowie?), czy za mało rozreklamowaliśmy Zlot wśród środowisk wędrowniczych w Małopolsce. Może do organizacji Zlotu udało by się w przyszłości wciągnąć Referat Wędrowniczy? Wtedy Zlot firmowany dodatkowo marką Referatu przyciągnął by więcej rodzimych wędrowników.

Jak oceniam Zlot? Myślę, że wyczerpał temat: Cracovia Incognita. Kraków został pokazany z każdej strony. Propozycje programowe związane ze współpracą innych krakowskich organizacji, osób (Bractwo, Petanque, Bębny) też były dobrym pomysłem na poprawienie swojego wizerunku i chęci współpracy ze społecznością lokalną. Uczestnicy wyjechali z Krakowa niewyspani po śpiewankach do bladego świtu ale i zadowoleni z programu, towarzystwa, atmosfery.

Zapraszamy za rok!

Magdalena Noszczyk - komendantka KHKA DIABLAK